Translate

wtorek, 24 września 2013

Rozdział 39


<powrót do narracji Kanon>
Szłam z JR'em do domu. Co chwilę kichał.
-Nie jest ci zimno?-spytałam.
-Nie no coś ty.-odparł.
Kłamca. Widzę jak się trzęsie.
Zdjełam swój płaszcz i założyłam mu na ramiona.
-Co..co ty robisz?
-Pomagam ci.-odparłam.
-Ale mi nie jest zimno.
-Nie targuj się ze mną.
Od razu jak wróciliśmy do dormu to rzuciłam picie na stół i poszłam z JR'em do jego pokoju.
Chciałam otworzyć drzwi gdy nagle były zamknięte. Zapukałam.
-Coś się stało?-spytał Aron wychodząc z jakimiś rzeczami.
-Co wy robicie?-zapytał JR.
-Ja i Ren od dzisiaj razem mieszkamy, a ty z Minhyunem. Zgodził się.
Gdy zobaczyłam Rena był cały roztrzepany. Czy oni coś robili razem?
-Dzięki Kanon, że mnie zaprowadziłaś i w ogóle ale sobie poradzę.-powiedział JR.
Dotknełam jego czoła. Matko ono było gorące.
-JR ty masz gorączke.
-Nieprawda czuję się dobrze.
-Usiądź na łóżku.
Posłuchał się, a ja zaczełam szperać po jego szafach. Znalazłam jego niebieską piżamę.
-Musisz się ubrać.
-Nie mam siły-odparł.
-Pomogę ci.
Zaczełam zdejmować mu buty, spodnie i bluzkę. On był cały gorący i drżał. Pomogłam mu też ubrać piżamkę.
-Zaraz wrócę. Przyniosę tobie jakieś lekarstwo.
Wyszłam z pokoju.

<narracja JR'a>
I kto by pomyślał, że przez wpadnięcie do fontanny aż tak zachoruję? Jaki pech! Ale jednak Kanon...jak mi pomagała jej ręce były wszędzie. Sama myśl o jej dotyku mnie radowała, a teraz po tym jakim okazałem się kretynem to ta się mną zajmuje. Kocham ją i wiem to doskonale, że nie przestanę jej kochać nigdy.
Ktoś otworzył drzwi i w nich zjawił się Minhyun, Sanghee i Kanon z jakąś tacką.
-Hej JR źle się czujesz?-spytał Minhyun.
-Trochę-powiedziałem przez nos.
-Wiesz co ja dzisiaj nocuję u Sanghee więc Kanon jest twoja.-odparł.
Dziewczyna spojrzała się na niego krzywo.
-Nie bij mnie!-wrzeszczał.
-Przymknij się JR jest chory tępaku.-powiedziała.
-To ja z Minhyunem idziemy, a wy róbcie co macie robić.-odparła Sanghee ciągnąć Minniego za rączkę.
Kanon za to zamkneła za nimi drzwi i usiadła obok mnie na łóżku. Matko czułem jej truskawkowy zapach nawet jeżeli miałem katar.
-Masz weź to.-odparła.
Dała mi łyżkę z jakąś dziwną substancją. Wziełem ją do buzi i się skrzywiłem. To było gorsze od cytryny.
-Fuj....
-Masz wodę.
Pomogła mi się napić wody.
-Dziękuję.-powiedziałem.
-Za co?-spytała zdziwiona.
-Za to, że się mną zajmujesz, a okazałem się dupkiem.
Kanon lekko się uśmiechneła.
-To nic takiego. Byłam zła ale teraz....po prostu mniejsza z tym. Musisz się wygrzać. Spocisz się, a wtedy będziesz musiał się przebrać.
-Dziękuję jeszcze raz.-powiedziałem.
-Nie ma za co.
Przykryła mnie kołdrą aż po samą szyję i pocałowała mnie w czoło. Dalej nie pamietam co się działo bo zasnełem. Chyba Kanon poszła do siebie.

<narracja Sanghee>
Leżałam z Minhyunem w moim pokoju oglądając na laptopie jakąś komedie romantyczną.
-Ci bohaterowie są powaleni-stwierdził.
-Masz racje...raz ona go kocha, raz on ja, a ona nie....Ale no cóż może ten film nam jakoś pomoże.
Ten spojrzał się na mnie lekko zmieszany.
-Sugerujesz, że ciebie nie kocham?-spytał.
-Nie-zaprzeczyłam.-Chodzi o Kanon i JR'a. Trzeba coś dobrego wymyślić bo raz prawie byli parą ale ten wyskoczył z narzeczonym.
-No tak niestety.
No i jak o wilku mowa wleciała do nas do pokoju Kanon.
-Co tu robisz?-spytałam.
Ta zciągneła swoją pościel ze swojego łóżka.
-Ja lece papa.-odpowiedziała.
-Zakręcona dziewczyna.
-Tak jak ty.-powiedział Minhyun.
Wtedy mnie pocałował. Jak ja go kocham.
-Chcę być z tobą na zawsze.-powiedział.
-Ja też.
Objął mnie ramieniem i nas przykrył.
-Dobranoc kochanie.-powiedział.

<narracja JR'a>
Zbudziłem się nagle. Poczułem się cały mokry i to dokładnie cały. Była druga w nocy. Nie mogłem w ciemności ogarnąć co gdzie jest. Łóżko obok mnie było puste, a na sofie na końcu pokoju leżała Kanon pod cienkim kocykiem.
Próbowałem bardzo cicho wstać ale ta się zbudziła.
-Obudziełeś się.-powiedziała.
-Tak, śpij sobie dalej.
-Spociłeś się?
-Tak.
Próbowałem wstać ale miałem nogi jak z waty.
Kanon od razu do mnie podleciała.
-Daj pomogę ci.
Szybko zdjeła mi koszulę nocną i lekko wytarła moje plecy ręcznikiem.
-Lekarstwo robi swoje-odparła.
Ja tylko lekko się uśmiechnełem i tak wiadomo było,że w tej ciemności nic by nie zauważyła.
Poczułem jak znowu mi zakłada nową, świeżą i czystą koszulę.
-Spodnie to chyba dam radę sam-powiedziałem.
Tym razem udało mi się i sam ubrałem sobie spodnie.
Chciałem się znowu położyć no ale poczułem że moja pościel jest mokra. To klops trzeba....
-Czekaj masz.
Kanon dała mi jakąś kolorową kołdrę z misiami. To jest Rena?
-Skąd ją masz?
-To moja. I się nie sprzeciwiaj JR. Masz leżeć aż się nie wygrzejesz.
Po tym Kanon usiadła no sofę i czuwając nademną zasneła.

6 komentarzy: