1 grudnia. Niby wszystko dobrze. Idą
święta. Cała rodzina się zjeżdża, a potem urodziny. Każdy na
moim miejscu cieszył się z przyjazdu rodziny ale nie ja. Zawsze
było to samo. Przyjeżdżają ciotki i wujkowie i ich dzieci które
krzywo się na mnie patrzą. Może dlatego że jestem dziedzicem
dużego majątku którego sama nie odczuwam.
-Kanon!
Wstałam powoli ze swojego
łóżka i wyszłam z pokoju. Szłam po marmurowych schodach które
były zimne jak lód. Salon do którego weszłam był biało czarny.
Moja babcia uwielbiała to miejsce. Mówiła że tutaj można się
zrelaksować ale dla mnie to był zwykły kicz. Wszystko było białe.
Biały komin, szafa, stól i kanapa. Cudem było to że telewizor był
czarny. W salonie zawsze było zimno mimo tego że był kominek ( też
biały).
-Kanon!
Poszłam w stronę głosu
babci. Siedziała w kuchni przy ogromnym stole tyle że ten był
czarny i bardzo długi. Na końcu stołu siedziała babcia. Jej
krótkie blond farbowane włosy były zwinięte w perfekcyjny koczek.
Na ustach miała jasną szminkę i nienaganny makijaż. Ubrana była
w brzoskwiniowy żakiet i spódnicę. Wyglądała na niezwykle surową
kobietę którą była.
-Kanon ile można ciebie
wołać?-zapytała oschle.
-Dom jest duży, a ja w trzy
sekundy nie dobiegne z pokoju do kuchni.
Podeszłam powoli do babci i
usiadłam na krześle.
-To naucz się chodzić
szybciej. Jesteś taka jak twoja matka.
-Ja już lepiej pójdę.
-Czekaj młoda damo. Dzisiaj
ma przyjść Henry.
-Ale ja jestem dzisiaj
zajęta muszę iść kuć w bibliotece.
Już chciałam iść ale
babka złapała mnie za nadgarstek. Spojrzałam się jej prosto w jej
zielone oczy.
-Masz przyjść jasne.
-Ale...
-Masz przyjść i koniec
tematu!
Skwaszona poszłam do
swojego pokoju. Przynajmniej tutaj było normalnie. Pokój był cały
fioletowy w dwóch odcienich. Jednym jasnym drugim ciemnym. Babka
rzadko co tu wchodziła więc mogłam robić tu to co chiałam.
Walnełam się na zielone łóżko z baldachimem i spojrzałam się
na ścianę gdzie wisiał plakat z moją idolką. Kanon Wakashimą.
Kochałam jej piosenki może dlatego bo sama miałam na imię Kanon.
-Szkoda że ja tak nie mam.
Chciałabym się stąd wyrwać od wszystkich!
Wstałam powoli i patrzyłam
na kolejny plakat tym razem z moim ulubionym zespołem. U-kiss.
Dotknełam lekko ręką twarzy mojego biasa Kiseopa. Westchnełam.
Tak bardzo chciałabym go zobaczyć na żywo. Niestety to było nie
realne. Ale i tak się nie poddam.
Stanełam przed szafą i
wziełam pierwsze lepsze rzeczy. Była to biała bluzka z miśkiem,
szary sweterek i czarne rurki. Do tego ubrałam czapkę z uszkami
pandy, czarną grubą kurtkę i długie kozaki. Musiałam iść do
mojej pracy, a mianowicie to było robienie zdjęć i pisanie
artykułów. Wziełam swoją dużą czarną torbę i wyszłam na
zewnątrz.
To narazie tyle. Może początek jest dla niektórych niezbyt fajny to niech poczeka aż wszystko się rozkręci. Na dzień dzisiejszy tyle napisałam ( postaram się często dodawać nowe rozdziały itp.)