Mineło parę dni. Za
tydzień miała być gwiazdka i z Ameryki miał przyjechać mój
dziadek. Szczęście w nieszczęściu. Babka z okazji Bożego
Narodzenia postanowiła wyprawić bal. Miało być tam setki osób w
tym rodzina i... Henry.
-Kanon słuchasz mnie!
Spojrzałam się na babkę.
Miała surową minę.
-Kanon przecież trzeba ci
wybrać suknię na bal.
-Nie chcę iść
beznadziejnie się czuję.
-Musisz nie rozumiesz tego!
-Posłuchaj mnie...
-Witaj skarbie!!!
Spojrzałam się za siebie.
To było niemożliwe.
-Dziadek!-krzyknełam
rozradowana.
Szybko podbiegłam do niego
i się przytuliłam. Bardzo tęskniłam za dziadkiem nie był taki
oschły jak babka.
-No moja droga mam dla
ciebie prezent.
-Naprawdę?
-Zgaduję że twoja babcia z
chęcią chce ci kupić sukienkę na bal Bożonarodzeniowy ale ja już
to zrobiłem
Podał mi ogormne pudło
które nie było aż tak ciężkie.
-To sukienka z nowej
kolekcji Chrisy. Będziesz ją miała pierwsza. Gwiazdy już się
uganiaja za orginałem.
-Och, dziękuję.
Położyłam pudło na stól
od jadalni i zaczełam powoli odpakowywać. Dziadek z zawodu
prowadził ogromną firmę, a Chrisy to była jedna z projektatntek i
przyjaciółem mojego dziadka. Doskonale się z nią rozumiałam.
Wyjełam powoli z pudła
czerwoną sukienkę. Była bez rękawów i miała golfik. Wyglądała
na suknię jak z lat 20-stych. Spodobała mi się nie była zbyt
krzykliwa. Zapewne taka by mi babka wybrał. Bardzo krzykliwą
kreacje.
-I jak ci się podoba
skarbie?
-Dziadku ona jest piękna.
Dziękuję.
-Dodatki sama możesz sobie
wybrać. Chrisy proponowała byś ubrała czarny pasek i czarne
kozaczki.
-Tak też zrobię.
-A teraz zmykaj mam do
pogadania z twoją babcią.
Posłusznie poszłam ale nie
do siebie. Założyłam kurtkę i z torbą w ręku poszłam w okolice
biblioteki. Za godzinę miałam trening. Oczywiście dziewczyny z
mojej klasy miały o tej samej godzinie co ja ale ja nie byłam
chearledarką. W tajemnicy przed babcią chodziłam na kung-fu.
Dokładnie to na whincu. To był styl walki który stworzyły kobiety
po to by się obronić i dzięki sądzę że to w sam raz dla mnie.
Weszłam powoli do sali i
skierowałam się prosto do mojego mistrza. Był to oczywiście Polak
który wychował się w Japonii. Lubiłam jak opowiadał mi jak się
jemu tam żyło. Zawsze zastanawiałam się dlaczego opuścił ten
kraj ale on nigdy mi nie chciał powiedzieć.
-Kanon!
Odwróciłam się. Stał tam
mój mistrz. Miał czarne włosy ułożone do tyłu, oliwkową cerę
i śliczne błękitne oczy. Ubrany był w spodnie dżinsowe i kurtkę.
Było to dla mnie dziwne skoro mieliśmy trening.
-Witaj Kanon! Dzisiaj nie
mamy treningu.
-Dlaczego?
-Wyjeżdżam do rodziny na
święta.
-Do Japonii?
-Tak.
-Opowiesz mi później jak
było.
Byłam podekscytowana.
Mogłam wysłuchać to co mistrz opowiada o Japonii jak było podczas
gwiazdki.
-Opowiem tobie wszystko ze
szczegółami, a także pokaże ci zdjęcia.
-Dziękuję.
-A teraz zmykaj.
-Dobrze, do widzenia.
Wesołych Świąt!
-Tobie też życzę Wesołych
Świąt.
Wyszłam powoli z sali.
Nagle usłyszałam śmiech. To znowu były dziewczyny. Po chwili zza
rogu wyszła Sara i reszta jej spułki. Zauważyła mnie i podeszła
do mnie powoli.
-Kogo ja tu widzę. Jesteż
zbyt sztywna na chearledarke.
Nie odzywałam się. Nie
powinnam.
-Czemu się nie odzywasz
skarbie?-spytał Jacek.-Taka ładna dziewczyna jak ty nie powinna
siedzieć jak mysz pod miotłą.
Zbliżył się do mnie, a ja
poczułam alkochol. Pił, dlatego się tak zachowywał. Powoli
dotknął mojej ręki i spojrzał się w oczy.
-Jesteś bardzo śliczna,
chodź z nami skarbie.
-Nie.
-No, chodź.
Zaczął mnie ciągnąć.
Byłam lekko przestraszona ale się nie dałam.
-Puść mnie!
Wkurzona wykręciłam mu
rękę. Uwolniłam się od niego i próbowałam biec. Niestety jeden
z jego kumpli złapał mnie. Nie miałam wyjścia. Byłam
obezwładniona.
-Teraz skarbie możemy razem
iść gdzieś sami.-oznajmił Jacek.
To nie mogło się dziać.
Nie mogło. Ale jednak się działo. Czemu? Wystarczyło że mi
dokuczali ale teraz chcą mnie zabrać gdzieś na siłę.
Zbliżał się do mnie
powoli i chciał znowu złapać mnie za rękę. Zamknełam powoli
oczy i....i nic się nie wydarzyło. Nie czułam żeby ktoś mnie
trzymał. Powoli otworzyłam oczy i ujrzałam Wiktora. Trzymał Jacka
za rękę i patrzył się na niego groźnie.
-Zostaw ją albo będziesz
mieć ze mną do czynienia.-wysyczał.
-Co mi takiego zrobisz!?
-To.
Wiktor zamachnął się i
przywlił Jackowi prosto w twarz. Ten zachwiał się i upadł. Nie
mógł wstać przez swoje pijaństwo.
-Chodźmy lepiej.
Wiktor złapał mnie mocno
za rękę i zaprowadził za budynek gdzie stał jego samochód.
-Jesteś nierozważna.
Dobrze że byłem w pobliżu.
Kłamał. Wiedziałam o tym.
-Ty tutaj nigdy nie
jeździsz.-powiedziałam.
-Ale dzisiaj akurat tędy
przejeżdżałem i zauważyłem calą tą akcję.
-Wiktor! Nie mów mi że to
widziałeś! Nikt by tego nie widział! Niemożliwe że ty od tak
zauważyłeś nas skoro ten budynek wszystko chowa.
-Ale ja nie jestem tak jak
inni. Wszysstko zauważyłem, a teraz wsiadaj do samochodu.
-Szpiegowałeś mnie!
Stoczyłeś się!
-Nie szpiegowałem cię.
Nawet gdyby to uratowałem ci skórę.
-Może i tak ale ty mnie
szpiegowałeś!!!
-Skończmy ten temat, a
teraz wsiadaj do samochodu.
Zawachałam się chociaż
nie powinnam. Wiedziałam co musiałam zrobić.
-Nie!
Odwróciłam się i chciałm
już iść ale poczułam że ktoś ściska mi moje ramie.
-Nigdzie nie
pójdziesz.-powiedział Wiktor patrząc się na mnie ponuro.
Na koniec mam taką małą prośbę. Jeżeli możecie to proszę was byście skomentowali moje opowiadanie. Chcę wiedzieć czy jest sens pisać to dalej dla was. Jeżeli ktoś ma jakieś uwagi to z chęcią wysłucham. Dziękuję. :-)