Translate

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 4



Mineło parę dni. Za tydzień miała być gwiazdka i z Ameryki miał przyjechać mój dziadek. Szczęście w nieszczęściu. Babka z okazji Bożego Narodzenia postanowiła wyprawić bal. Miało być tam setki osób w tym rodzina i... Henry.
-Kanon słuchasz mnie!
Spojrzałam się na babkę. Miała surową minę.
-Kanon przecież trzeba ci wybrać suknię na bal.
-Nie chcę iść beznadziejnie się czuję.
-Musisz nie rozumiesz tego!
-Posłuchaj mnie...
-Witaj skarbie!!!
Spojrzałam się za siebie. To było niemożliwe.
-Dziadek!-krzyknełam rozradowana.
Szybko podbiegłam do niego i się przytuliłam. Bardzo tęskniłam za dziadkiem nie był taki oschły jak babka.
-No moja droga mam dla ciebie prezent.
-Naprawdę?
-Zgaduję że twoja babcia z chęcią chce ci kupić sukienkę na bal Bożonarodzeniowy ale ja już to zrobiłem
Podał mi ogormne pudło które nie było aż tak ciężkie.
-To sukienka z nowej kolekcji Chrisy. Będziesz ją miała pierwsza. Gwiazdy już się uganiaja za orginałem.
-Och, dziękuję.
Położyłam pudło na stól od jadalni i zaczełam powoli odpakowywać. Dziadek z zawodu prowadził ogromną firmę, a Chrisy to była jedna z projektatntek i przyjaciółem mojego dziadka. Doskonale się z nią rozumiałam.
Wyjełam powoli z pudła czerwoną sukienkę. Była bez rękawów i miała golfik. Wyglądała na suknię jak z lat 20-stych. Spodobała mi się nie była zbyt krzykliwa. Zapewne taka by mi babka wybrał. Bardzo krzykliwą kreacje.
-I jak ci się podoba skarbie?
-Dziadku ona jest piękna. Dziękuję.
-Dodatki sama możesz sobie wybrać. Chrisy proponowała byś ubrała czarny pasek i czarne kozaczki.
-Tak też zrobię.
-A teraz zmykaj mam do pogadania z twoją babcią.
Posłusznie poszłam ale nie do siebie. Założyłam kurtkę i z torbą w ręku poszłam w okolice biblioteki. Za godzinę miałam trening. Oczywiście dziewczyny z mojej klasy miały o tej samej godzinie co ja ale ja nie byłam chearledarką. W tajemnicy przed babcią chodziłam na kung-fu. Dokładnie to na whincu. To był styl walki który stworzyły kobiety po to by się obronić i dzięki sądzę że to w sam raz dla mnie.
Weszłam powoli do sali i skierowałam się prosto do mojego mistrza. Był to oczywiście Polak który wychował się w Japonii. Lubiłam jak opowiadał mi jak się jemu tam żyło. Zawsze zastanawiałam się dlaczego opuścił ten kraj ale on nigdy mi nie chciał powiedzieć.
-Kanon!
Odwróciłam się. Stał tam mój mistrz. Miał czarne włosy ułożone do tyłu, oliwkową cerę i śliczne błękitne oczy. Ubrany był w spodnie dżinsowe i kurtkę. Było to dla mnie dziwne skoro mieliśmy trening.
-Witaj Kanon! Dzisiaj nie mamy treningu.
-Dlaczego?
-Wyjeżdżam do rodziny na święta.
-Do Japonii?
-Tak.
-Opowiesz mi później jak było.
Byłam podekscytowana. Mogłam wysłuchać to co mistrz opowiada o Japonii jak było podczas gwiazdki.
-Opowiem tobie wszystko ze szczegółami, a także pokaże ci zdjęcia.
-Dziękuję.
-A teraz zmykaj.
-Dobrze, do widzenia. Wesołych Świąt!
-Tobie też życzę Wesołych Świąt.
Wyszłam powoli z sali. Nagle usłyszałam śmiech. To znowu były dziewczyny. Po chwili zza rogu wyszła Sara i reszta jej spułki. Zauważyła mnie i podeszła do mnie powoli.
-Kogo ja tu widzę. Jesteż zbyt sztywna na chearledarke.
Nie odzywałam się. Nie powinnam.
-Czemu się nie odzywasz skarbie?-spytał Jacek.-Taka ładna dziewczyna jak ty nie powinna siedzieć jak mysz pod miotłą.
Zbliżył się do mnie, a ja poczułam alkochol. Pił, dlatego się tak zachowywał. Powoli dotknął mojej ręki i spojrzał się w oczy.
-Jesteś bardzo śliczna, chodź z nami skarbie.
-Nie.
-No, chodź.
Zaczął mnie ciągnąć. Byłam lekko przestraszona ale się nie dałam.
-Puść mnie!
Wkurzona wykręciłam mu rękę. Uwolniłam się od niego i próbowałam biec. Niestety jeden z jego kumpli złapał mnie. Nie miałam wyjścia. Byłam obezwładniona.
-Teraz skarbie możemy razem iść gdzieś sami.-oznajmił Jacek.
To nie mogło się dziać. Nie mogło. Ale jednak się działo. Czemu? Wystarczyło że mi dokuczali ale teraz chcą mnie zabrać gdzieś na siłę.
Zbliżał się do mnie powoli i chciał znowu złapać mnie za rękę. Zamknełam powoli oczy i....i nic się nie wydarzyło. Nie czułam żeby ktoś mnie trzymał. Powoli otworzyłam oczy i ujrzałam Wiktora. Trzymał Jacka za rękę i patrzył się na niego groźnie.
-Zostaw ją albo będziesz mieć ze mną do czynienia.-wysyczał.
-Co mi takiego zrobisz!?
-To.
Wiktor zamachnął się i przywlił Jackowi prosto w twarz. Ten zachwiał się i upadł. Nie mógł wstać przez swoje pijaństwo.
-Chodźmy lepiej.
Wiktor złapał mnie mocno za rękę i zaprowadził za budynek gdzie stał jego samochód.
-Jesteś nierozważna. Dobrze że byłem w pobliżu.
Kłamał. Wiedziałam o tym.
-Ty tutaj nigdy nie jeździsz.-powiedziałam.
-Ale dzisiaj akurat tędy przejeżdżałem i zauważyłem calą tą akcję.
-Wiktor! Nie mów mi że to widziałeś! Nikt by tego nie widział! Niemożliwe że ty od tak zauważyłeś nas skoro ten budynek wszystko chowa.
-Ale ja nie jestem tak jak inni. Wszysstko zauważyłem, a teraz wsiadaj do samochodu.
-Szpiegowałeś mnie! Stoczyłeś się!
-Nie szpiegowałem cię. Nawet gdyby to uratowałem ci skórę.
-Może i tak ale ty mnie szpiegowałeś!!!
-Skończmy ten temat, a teraz wsiadaj do samochodu.
Zawachałam się chociaż nie powinnam. Wiedziałam co musiałam zrobić.
-Nie!
Odwróciłam się i chciałm już iść ale poczułam że ktoś ściska mi moje ramie.
-Nigdzie nie pójdziesz.-powiedział Wiktor patrząc się na mnie ponuro.

Na koniec mam taką małą prośbę. Jeżeli możecie to proszę was byście skomentowali moje opowiadanie. Chcę wiedzieć czy jest sens pisać to dalej dla was. Jeżeli ktoś ma jakieś uwagi to z chęcią wysłucham. Dziękuję. :-)

czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 3



Nie miałam co robić. Byłam w punkcie bez wyjścia. Przedemną Henry, a za mną ściana. Nie było ratunku przed pocałunkiem. Szybko dotykałam szafki obok by znaleźć coś co by mi pomogło. Jedyne co znalazłam to był pilot od odtwarzacza. Jednym słowem co miała zrobić. Przemienić jedną romantyczną piosenkę na inną równie romantyczną. Przydałoby się coś głośnego! To było to! Musiałam włączyć jakąś piosenkę k-popową. Szybko zdecydowałam się na Big Bang Fantastic Baby. Po chwili z radia zaczeła lecieć piosenka. Henry ocknął się i speszony podskoczył.
-Co się stało?-zapytał.
-Nie wiem to radio psuje mi się.
Szybko schowałam za siebie pilot by niebudzić podejrzeń chłopaka. Ale on się tylko uśmiechnął i wyłączył radio.
-Może zejdźmy na dół? Pewnie jest już kolacja.
-Kolacja! To ja śniadania i obiadu nie jadłam.
-To chodź idziemy.
-Muszę się ogarnąć. Przyjdę zaraz.
-Jak chcesz.
Henry poszedł, a ja szybko wskoczyłam do swojej toaletki. Musiałam przemyć twarz. Troszeczkę ze stresu i obawy o pocałunek lekko się spociłam. Umyłam porządnie twarz i spojrzałam się na swoje odbicie w lustrze. Miałam ciemne brązowe włosy które tworzyły naturalne fale. Na czole znajdowała się piękna prosta grzywka. Oczy były koloru czekoladowego. To jedyne co miałam po ojcu. Kolor oczu. Wiedziałam to ponieważ moja matka miała niebieskie oczy tak samo jak babka. Czekoladowe oczy w mojej rodzinie nigdy nie były.
Gdy wreszcie ogarnełam się zeszłam powoli po schodach na dół prosto do jadalni. Jak się domyśliłam babka jak w najlepsze rozmawiała z ojcem Henrego. Nie zauważyli jak przyszłam. Może to dobrze. Niestety jak na zawołanie babka zaczeła mówić do mnie.
-Kanon co robiłaś z Henrym?
-Rozmawialiśmy gdzie się uczy.
Ojciec Henrego uśmiechnął się.
-Henry uczy się w bardzo wykfalikowanej szkole. Może byś chciała z nim chodzić razem do tej samej szkoły. Oczywiście Henry jest starszy od ciebie o rok ale przynajmniej będziecie mogli sobie pomagać.
Uśmiechnełam się krzywo. Mialam chodzić do szkoły prywatnej. Uczą tam przyszłych biznesmenów. Nie potrzebowałam tego. Nigdy się nie interesowałam polityką. Wolałam coś innego.
-To bardzo wspaniała propozycja ale ta szkoła nie jest dla mnie.-odparłam.
-Nie musisz do niej chodzić. Wystarczy że Henry chodzi.-odparła babka.
-A Kanon ty do jakiej dokładnie szkoły chodzisz?-spytał Paul.
-Kanon chodzi do szkoły dla panienek. Teraz akurat do tej szkoły też uczęszczają chłopcy. Skoro moja wnuczka przejmie interesy ze swoim... mężem musi się jakoś zachowywać.
-Babciu ale ja jestem za młoda na małżeństwo.-odprałam.
-Teraz tak skarbie. Został jeszcze miesiąc do twojej osiemnastki więc wiesz.-sprostowała babka surowym głosem.
-Jeszcze się zobaczy-szeptnełam.
-Kanon, a co myślisz o tym koreańskim sformułowaniu Oppa. Po co on?-spytał Henry.
Doskonale wiedziałam że chciał żebym to powiedziała. Specjalnie się mnie zapytał żeby moja babka to usłyszała. Nie tolerowała rzeczy z Azji. Tak samo jak rozmów o moim ojcu. Ale tym razem mnie wpienił. Nie dość że chciała mnie na hama pocałować to teraz specjalnie zaczyna. Wstałam szybko od stołu.
-Żle się czuję. Muszę iść.
-Kanon...-zaczeła babka.
-Niech idzie jak źle się czuje.-powiedział Paul.
Szłam w stronę schodów ale najpierw podeszłam do Henrego i szeptnełam mu.
-Zabiję cię.
Jednak on nic sobie z tego nie robił. Właśnie dlatego mnie tak wkurzał. Był jak jego ojciec i moja babka. Tylko ja jedna sama rozumowałam. Nie byłam zombi bez własnego rozumu.
Szybko weszłam do mojego pokoju i walnełam się na łóżko.
-Jeszcze tylko miesiąc, Kanon. Wytrzymasz.

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 2


Było biało. Śnieg pruszył. Tak bardzo chciałam wakacji i tego ciepłego klimatu. Zazdrościłam niektórym osobą które mieszkały w Azji. Słońce było tam cały czas, a tutaj w Polsce była zima i ten rażący w oczy śnieg.
Weszłam powoli do dużego budynku. Tutaj była tworzona gazeta. Pracowałam tutaj w sekrecie przed babką. Nie pochwalałaby tego o czym ja piszę.
-Hej. Masz artykuł?
Spojrzałam się za siebie. Był to Karol nie przepadałam za nim. Przyjaźni się z Henrym ale ma zakazane komukolwiek mówić że ja tu pracuje. Wtedy on wyleci.
-Hello!Masz artykuł o SNSD?
Patrzyłam na jego brązowe włosy i zielonkawe oczy które oglądały mnie podejrzanie.
-Tak mam artykuł.
-To dobrze. Myślałem że wolisz tych swoich chłoptasiów.
-Nic ci do tego.
Skierowałam swoje kroki prosto do gabinetu naszego szefa. Był on przyjaznym mężczyzną po 30-stce. Bardzo lubił moje artykuły w których piszę czasem porady dla osób w moim wieku. Miałam własną rubrykę o występach koreańskich wykonawców.
Lekko zapukałam do drzwi.
-Proszę!
Otworzyłam leciutko drzwi i weszłam do jasnego pomieszczenia. Szef brunet o krótkich włosach siedział przy biurku ze stertą papierów. Pokój był duży tylko że zagracony dużą ilością pułek w której były ważne tematy i artykuły.
-Witaj Kanon co masz dzisiaj dla mnie?
-Przyniosłam ten artykuł o SNSD.
-Acha dobrze daj mi go.
Wyjełam z torebki artykuł i podałam go szefowi. On wziął ten plik papieru i od razu zaczął czytać. Patrzyłam się jak szef marszczył czoło i od czasu do czasu się uśmiechał. Po chwili położył moją pracę na stół i dotknął rękoma twarzy. Przestraszyłam się. Pewnie mu się nie spodobało.
-A więc?-spytałam.
-No cóż, nie mogę uwieżyć. Kanon to po prostu...-mówił ponuro-największy fenomen w twojej karierze!
Mówił to tak rozpromieniony, a ja odetknełam z ulgą.
-Naprawdę się panu podoba?
-Tak to jest niezłe. Szczegółowy opis. Lista koncertów, dlaczego powinnismy ich wysłuchać. Sam z chęcią dzięki temu artykułowi posłuchał tych dziewczyn.
-Dziękuję.
-No to będzie 150zł.
-150?! Zawsze dostaje 100.
-Ale to jest lepsze.
Szef wyciągnął pieniądze z portfela i podał mi je. Byłam niezwykle rozpromieniona.
-Dziękuję.
-Leć już.
Powoli wychodziłam i myślałam że nawet Henry, babka i jego nieznośny ojciec nie przeszkodzą mi w tym bym świętowała.
-A Kanon!
-Tak?
-Na pojutrze przynieś mi artykuł o U-Kiss.
-Dobrze.
Wyszłam cała rozpromieniona. O U-kiss wiedziałam więcej niż od SNSD. Wiem o nich praktycznie wszystko co wielka fanka powinna wiedzieć.
Powoli wyszłam z biura i skierowałam swoje kroki do biblioteki. Szłam powoli. Czas w tej chwili nie miał dla mnie znaczenia. Cudownie było tak powoli dosięgać swoich marzeń. Weszłam powoli do biblioteki. Kochałam ciszę która tutaj panowała. Grzecznie przywitałam się z panią Oslo.
-Dzień dobry proszę pani.
Uśmiechnełam się od ucha do ucha.
Pani Oslo spojrzała się na mnie spod swoich okularów. Gdy zobaczyła że to ja uśmiechneła się.
-Witaj moja mała. Co tutaj robisz?
Podeszłam do biurka i usiadłam naprzeciwko bibliotekarki.
-Musiałam dać swój artykuł o SNSD. No i dostałam o 50 złoty więcej.
-To wspaniale. Niedługo zarobisz na swoje marzenia.
-Dziękuję że mnie wspierasz.
-Bardzo przypominasz mi twoją matkę. Była taka pełna życia ale ono później zgasło.-powiedziała to ostatnie niemalże szeptem.-Tak mi przykro że zmarła. Nawet jej nie poznałaś. Doskonale byście się rozumiały.
Westchnełam. Rzadko co rozmawiałam o swoich rodzicach. Nic o nich nie wiedziałam.
-Ale przynajmniej ty możesz mi opowiedzieć o mamie. Dzięki tobie wiem jaka ona była. Natomiast nie znam mojego ojca. Nie wiem jak wygląda, jak się nazywa i czy wie że ja istnieje?
-Pewnie twoja babka nic ci o nim nie mówi.
-Nie nawet gdy się zapytałam kiedyś o mojego ojca ta się wkurzyła i kazała mi skończyć ten nurtujący ją temat. Ale mniejsza z tym.
Wstałam powoli z krzesła.
-Muszę coś wypożyczyć.
-Oczywiście skarbie.
Zaczełam przechadzać się między regałami. Już niedługo wyrwę się z Polski. Szczególnie od mojej okropnej babki. Nie będę musiała ukrywać swoich talentów i swojego hobby. Już nigdy więcej i te marzenie się spełni za miesiąc. W moją osiemnastkę.
Weszłam w dział mangi. Musiałam poczytać trochę skoro miałam jeszcze trochę czasu zanim wrócę do tego okropnego domu. Nagle usłyszałam śmiech. To nie wróżyło dobrze. Próbowałam się schować za regałami. Na szczęście udało mi się. Niestety się myliłam.
-No proszę, proszę kogo ja tu widzę. Kanon!
Spojrzałam się na Sarę. Miała ona krótkie czarne włosy z blond pasemkami. Ubierała się nowocześnie i modnie. Jednym słowem dokuczała mi przez całe życie. Była kolejną dziuniowatą dziewczyną która sądzi że może wszystko.
-Co ty tutaj robisz? Myślałam że słuchasz tych swoich pedałków.
Zapomniałam dodać że jest nie miła.
-Może przestałabyś mi dokuczać? To się staje nudne!-odparłam.
Sara głupio się uśmiechneła i spojrzała na swoją paczkę.
-Ty chyba sobie żartujesz!
-Nie. Lepiej już pójdę jestem spóźniona.-skłamałam.
Zaczełam iść w stronę wyjścia ale Jacek chłopak Sary zabrał mi torbę.
-Oddawaj to moje!
-Nie sądzę!
Pokazał mi język, a następnie wyrzucił z mojej torby wszystkie papiery które należały do mnie. Jeden z chłopaków stanął na stół i zapalił zapalniczkę i uruchomił alarm przeciw pożarowy. Przez co zaczeła lać się woda. Zrozumiałam co chcieli zrobić. Zamierzali zmoczyć mi wszystkie moje notatki które były dla mnie niezwykle cenne. Szybko zaczełam zbierać wszystko ale niestety za późno. Większość rzeczy zmoczyła się całkowicie.
Byłam okropnie wściekła. Gdybym mogła to bym ich pozabijała, ale to nie jest moja wyobraźna. Jakby zdaleka słyszałam ich śmiech ale miałam to w nosie. Dumnie wstałam i poszłam przed siebie. Ostatnie co słyszałam to Sarę.
-Żeby ci się kartki nie zmokły niezdaro.
I wtedy zaczeli się śmiać.


Weszłam do domu nabuzowana od złości. Musiałam jak najszybciej dostać się do swojego pokoju i uniknąć spotkania z babką i resztą.
-Och Paul nie rozśmieszaj mnie.
Był to głos babki. Henry przyjechał z ojcem.
Po cichu próbowałam przejść przez salon ale wszyscy mnie zauważyli.
-Kanon!
Spojrzałam się na babcię. Miała taki wzrok jakby chciała zabić. Co u niej było dosyć częste.
-Hej Kanon czekałem na ciebie!
Był to Henry który siedział na fotelu i się uśmiechał. Można powiedzieć że był.... jest przystojny. Miał piękne złote włosy które zawsze czesał dokładnie ( na co mu to), miał lekką opaleniznę i śliczne błękitne oczy. Czasem jego nastrój kojarzył mi się z wampirem Hanabusą z anime Vampire Knight.
-Witaj!-krzyknełam przesadnie słodko.
Henry wstał i podszedł do mnie przy schodach.
-To co idziemy do ciebie?
No i tu mnie zamurowało. Henry rzadko co chodził do mnie do pokoju ostatni raz był kiedy oboje mieliśmy gdzieś tak po czternaście lat!
-Tak jasne chodź.
Szłam z nim w ciszy prosto do mojej jaskini. Nie odzywaliśmy się do siebie. O czym mieliśmy rozmawiać. W końcu doszliśmy. Pierwsze co to Henry podszedł do mojego odtwarzacza z płytami.
-Zgaduję że to jest jakiś koreański zespół.
Pokazał mi płytę na której dużymi literami było napisane Big Bang.
-Tak a co?
-Tak się pytam.-usiadł na moim puchowym krześle-W mojej szkole muszę umieć angielski to umiem jak polski, niemiecki co dobrze mi wychodzi no i jeszcze francuzki.
-A co to ma do rzeczy?
Powoli usiadłam na swoim łóżku.
-To ma do rzeczy że kazali nam się nauczyć koreańskiego i japońskiego.
-Niby dlaczego?
-Duże firmy tam są, a lepiej nauczyć się języka twojego przyszłego współpracownika.
-Chcesz być biznesmenem? Tak jak twój ojciec?
-A czemu by nie?
Po co się go w ogóle pytałam. Henry jest marionetką swojego ojca i mojej babki. Można powiedzieć że tak samo jak ja. No cóż, w przeciwienstwie do niego ja mam plan na przyszłość i zamierzam go zrealizować.
-A co ty chcesz w przyszłości robić?
-Sama nie wiem.
Musiałam mu skłamać.
Henry podszedł znowu do odtwarzacza i wyjął ze swojej kieszeni jakąś płytę. Patrzyłam się na niego zasępiona. Co on wyprawiał? Henry nic sobie nie robiąc włożył tą płytę prosto do mojego radia. Po chwili usłyszałam ciche nuty Mozarta.
Powoli chłopak podszedł do mnie i wyciągnął rękę.
-Co ty chcesz zrobić?-zapytałam.
-Zatańczyć z tobą.
-Ale ja... nie umiem...
-Nie kłam. Pamiętam jeszcze jako dziecko jak ślicznie tańczyłaś.
-Ale to nie był taniec!
Wziął mnie za ręce i postawił. Byłam speszona. Tańczyłam z nim kiedyś ale to było tak dawno, a teraz niezbyt dobrze się czułam.
-Próbuj.-powiedział uśmiechając się.
Patrzyłam się w jego niebieskie oczy i przez przypadek nadepnełam mu na nogę.
-Przepraszam. Mówiłam że nie umiem tańczyć.
-Wszystko sobie jeszcze przypomnisz.
Zaczeliśmy znowu tańczyć. Nie wiedziałam ile to trwało. Na pewno niezbyt długo.
Po chwili zauważyłam że Henry przybliża się do mnie coraz bliżej. Schylił się powoli w moją stronę w kierunku mojej twarzy. Spanikowałam. To nie działo się naprawdę.
Henry zbliżał się coraz bliżej, aż wreszcie nasze usta dzielił tylko centymetr.