Było biało. Śnieg
pruszył. Tak bardzo chciałam wakacji i tego ciepłego klimatu.
Zazdrościłam niektórym osobą które mieszkały w Azji. Słońce
było tam cały czas, a tutaj w Polsce była zima i ten rażący w
oczy śnieg.
Weszłam powoli do dużego
budynku. Tutaj była tworzona gazeta. Pracowałam tutaj w sekrecie
przed babką. Nie pochwalałaby tego o czym ja piszę.
-Hej. Masz artykuł?
Spojrzałam się za siebie.
Był to Karol nie przepadałam za nim. Przyjaźni się z Henrym ale
ma zakazane komukolwiek mówić że ja tu pracuje. Wtedy on wyleci.
-Hello!Masz artykuł o SNSD?
Patrzyłam na jego brązowe
włosy i zielonkawe oczy które oglądały mnie podejrzanie.
-Tak mam artykuł.
-To dobrze. Myślałem że
wolisz tych swoich chłoptasiów.
-Nic ci do tego.
Skierowałam swoje kroki
prosto do gabinetu naszego szefa. Był on przyjaznym mężczyzną po
30-stce. Bardzo lubił moje artykuły w których piszę czasem porady
dla osób w moim wieku. Miałam własną rubrykę o występach
koreańskich wykonawców.
Lekko zapukałam do drzwi.
-Proszę!
Otworzyłam leciutko drzwi i
weszłam do jasnego pomieszczenia. Szef brunet o krótkich włosach
siedział przy biurku ze stertą papierów. Pokój był duży tylko
że zagracony dużą ilością pułek w której były ważne tematy i
artykuły.
-Witaj Kanon co masz dzisiaj
dla mnie?
-Przyniosłam ten artykuł o
SNSD.
-Acha dobrze daj mi go.
Wyjełam z torebki artykuł
i podałam go szefowi. On wziął ten plik papieru i od razu zaczął
czytać. Patrzyłam się jak szef marszczył czoło i od czasu do
czasu się uśmiechał. Po chwili położył moją pracę na stół i
dotknął rękoma twarzy. Przestraszyłam się. Pewnie mu się nie
spodobało.
-A więc?-spytałam.
-No cóż, nie mogę
uwieżyć. Kanon to po prostu...-mówił ponuro-największy fenomen w
twojej karierze!
Mówił to tak
rozpromieniony, a ja odetknełam z ulgą.
-Naprawdę się panu podoba?
-Tak to jest niezłe.
Szczegółowy opis. Lista koncertów, dlaczego powinnismy ich
wysłuchać. Sam z chęcią dzięki temu artykułowi posłuchał tych
dziewczyn.
-Dziękuję.
-No to będzie 150zł.
-150?! Zawsze dostaje 100.
-Ale to jest lepsze.
Szef wyciągnął pieniądze
z portfela i podał mi je. Byłam niezwykle rozpromieniona.
-Dziękuję.
-Leć już.
Powoli wychodziłam i
myślałam że nawet Henry, babka i jego nieznośny ojciec nie
przeszkodzą mi w tym bym świętowała.
-A Kanon!
-Tak?
-Na pojutrze przynieś mi
artykuł o U-Kiss.
-Dobrze.
Wyszłam cała
rozpromieniona. O U-kiss wiedziałam więcej niż od SNSD. Wiem o
nich praktycznie wszystko co wielka fanka powinna wiedzieć.
Powoli wyszłam z biura i
skierowałam swoje kroki do biblioteki. Szłam powoli. Czas w tej
chwili nie miał dla mnie znaczenia. Cudownie było tak powoli
dosięgać swoich marzeń. Weszłam powoli do biblioteki. Kochałam
ciszę która tutaj panowała. Grzecznie przywitałam się z panią
Oslo.
-Dzień dobry proszę pani.
Uśmiechnełam się od ucha
do ucha.
Pani Oslo spojrzała się na
mnie spod swoich okularów. Gdy zobaczyła że to ja uśmiechneła
się.
-Witaj moja mała. Co tutaj
robisz?
Podeszłam do biurka i
usiadłam naprzeciwko bibliotekarki.
-Musiałam dać swój
artykuł o SNSD. No i dostałam o 50 złoty więcej.
-To wspaniale. Niedługo
zarobisz na swoje marzenia.
-Dziękuję że mnie
wspierasz.
-Bardzo przypominasz mi
twoją matkę. Była taka pełna życia ale ono później
zgasło.-powiedziała to ostatnie niemalże szeptem.-Tak mi przykro
że zmarła. Nawet jej nie poznałaś. Doskonale byście się
rozumiały.
Westchnełam. Rzadko co
rozmawiałam o swoich rodzicach. Nic o nich nie wiedziałam.
-Ale przynajmniej ty możesz
mi opowiedzieć o mamie. Dzięki tobie wiem jaka ona była. Natomiast
nie znam mojego ojca. Nie wiem jak wygląda, jak się nazywa i czy
wie że ja istnieje?
-Pewnie twoja babka nic ci o
nim nie mówi.
-Nie nawet gdy się
zapytałam kiedyś o mojego ojca ta się wkurzyła i kazała mi
skończyć ten nurtujący ją temat. Ale mniejsza z tym.
Wstałam powoli z krzesła.
-Muszę coś wypożyczyć.
-Oczywiście skarbie.
Zaczełam przechadzać się
między regałami. Już niedługo wyrwę się z Polski. Szczególnie
od mojej okropnej babki. Nie będę musiała ukrywać swoich talentów
i swojego hobby. Już nigdy więcej i te marzenie się spełni za
miesiąc. W moją osiemnastkę.
Weszłam w dział mangi.
Musiałam poczytać trochę skoro miałam jeszcze trochę czasu zanim
wrócę do tego okropnego domu. Nagle usłyszałam śmiech. To nie
wróżyło dobrze. Próbowałam się schować za regałami. Na
szczęście udało mi się. Niestety się myliłam.
-No proszę, proszę kogo ja
tu widzę. Kanon!
Spojrzałam się na Sarę.
Miała ona krótkie czarne włosy z blond pasemkami. Ubierała się
nowocześnie i modnie. Jednym słowem dokuczała mi przez całe
życie. Była kolejną dziuniowatą dziewczyną która sądzi że
może wszystko.
-Co ty tutaj robisz?
Myślałam że słuchasz tych swoich pedałków.
Zapomniałam dodać że jest
nie miła.
-Może przestałabyś mi
dokuczać? To się staje nudne!-odparłam.
Sara głupio się
uśmiechneła i spojrzała na swoją paczkę.
-Ty chyba sobie żartujesz!
-Nie. Lepiej już pójdę
jestem spóźniona.-skłamałam.
Zaczełam iść w stronę
wyjścia ale Jacek chłopak Sary zabrał mi torbę.
-Oddawaj to moje!
-Nie sądzę!
Pokazał mi język, a
następnie wyrzucił z mojej torby wszystkie papiery które należały
do mnie. Jeden z chłopaków stanął na stół i zapalił
zapalniczkę i uruchomił alarm przeciw pożarowy. Przez co zaczeła
lać się woda. Zrozumiałam co chcieli zrobić. Zamierzali zmoczyć
mi wszystkie moje notatki które były dla mnie niezwykle cenne.
Szybko zaczełam zbierać wszystko ale niestety za późno. Większość
rzeczy zmoczyła się całkowicie.
Byłam okropnie wściekła.
Gdybym mogła to bym ich pozabijała, ale to nie jest moja wyobraźna.
Jakby zdaleka słyszałam ich śmiech ale miałam to w nosie. Dumnie
wstałam i poszłam przed siebie. Ostatnie co słyszałam to Sarę.
-Żeby ci się kartki nie
zmokły niezdaro.
I wtedy zaczeli się śmiać.
Weszłam do domu nabuzowana
od złości. Musiałam jak najszybciej dostać się do swojego pokoju
i uniknąć spotkania z babką i resztą.
-Och Paul nie rozśmieszaj
mnie.
Był to głos babki. Henry
przyjechał z ojcem.
Po cichu próbowałam
przejść przez salon ale wszyscy mnie zauważyli.
-Kanon!
Spojrzałam się na babcię.
Miała taki wzrok jakby chciała zabić. Co u niej było dosyć
częste.
-Hej Kanon czekałem na
ciebie!
Był to Henry który
siedział na fotelu i się uśmiechał. Można powiedzieć że
był.... jest przystojny. Miał piękne złote włosy które zawsze
czesał dokładnie ( na co mu to), miał lekką opaleniznę i śliczne
błękitne oczy. Czasem jego nastrój kojarzył mi się z wampirem
Hanabusą z anime Vampire Knight.
-Witaj!-krzyknełam
przesadnie słodko.
Henry wstał i podszedł do
mnie przy schodach.
-To co idziemy do ciebie?
No i tu mnie zamurowało.
Henry rzadko co chodził do mnie do pokoju ostatni raz był kiedy
oboje mieliśmy gdzieś tak po czternaście lat!
-Tak jasne chodź.
Szłam z nim w ciszy prosto
do mojej jaskini. Nie odzywaliśmy się do siebie. O czym mieliśmy
rozmawiać. W końcu doszliśmy. Pierwsze co to Henry podszedł do
mojego odtwarzacza z płytami.
-Zgaduję że to jest jakiś
koreański zespół.
Pokazał mi płytę na
której dużymi literami było napisane Big Bang.
-Tak a co?
-Tak się pytam.-usiadł na
moim puchowym krześle-W mojej szkole muszę umieć angielski to
umiem jak polski, niemiecki co dobrze mi wychodzi no i jeszcze
francuzki.
-A co to ma do rzeczy?
Powoli usiadłam na swoim
łóżku.
-To ma do rzeczy że kazali
nam się nauczyć koreańskiego i japońskiego.
-Niby dlaczego?
-Duże firmy tam są, a
lepiej nauczyć się języka twojego przyszłego współpracownika.
-Chcesz być biznesmenem?
Tak jak twój ojciec?
-A czemu by nie?
Po co się go w ogóle
pytałam. Henry jest marionetką swojego ojca i mojej babki. Można
powiedzieć że tak samo jak ja. No cóż, w przeciwienstwie do niego
ja mam plan na przyszłość i zamierzam go zrealizować.
-A co ty chcesz w
przyszłości robić?
-Sama nie wiem.
Musiałam mu skłamać.
Henry podszedł znowu do
odtwarzacza i wyjął ze swojej kieszeni jakąś płytę. Patrzyłam
się na niego zasępiona. Co on wyprawiał? Henry nic sobie nie
robiąc włożył tą płytę prosto do mojego radia. Po chwili
usłyszałam ciche nuty Mozarta.
Powoli chłopak podszedł do
mnie i wyciągnął rękę.
-Co ty chcesz
zrobić?-zapytałam.
-Zatańczyć z tobą.
-Ale ja... nie umiem...
-Nie kłam. Pamiętam
jeszcze jako dziecko jak ślicznie tańczyłaś.
-Ale to nie był taniec!
Wziął mnie za ręce i
postawił. Byłam speszona. Tańczyłam z nim kiedyś ale to było
tak dawno, a teraz niezbyt dobrze się czułam.
-Próbuj.-powiedział
uśmiechając się.
Patrzyłam się w jego
niebieskie oczy i przez przypadek nadepnełam mu na nogę.
-Przepraszam. Mówiłam że
nie umiem tańczyć.
-Wszystko sobie jeszcze
przypomnisz.
Zaczeliśmy znowu tańczyć.
Nie wiedziałam ile to trwało. Na pewno niezbyt długo.
Po chwili zauważyłam że
Henry przybliża się do mnie coraz bliżej. Schylił się powoli w
moją stronę w kierunku mojej twarzy. Spanikowałam. To nie działo
się naprawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz