Translate

środa, 30 października 2013

Blogi:

Siemka ludzkowie!!! A więc tak: 
1.Mój brat ma z kolegą bloga no i chcę ich tutaj wypromować....wiecie jestem miła,a tamten kolega (Bzyku) jest taki zajebisty, że masakra. Proszę link do ich bloga: LINK 
2. Stworzyłam także nowego bloga ale to bardziej taki drastyczny. Mniej więcej wziełam osoby z fejków.....i powiem tyle,że w tym opowiadaniu są prostytutki, striptizerki, dilerzy i mafia. tak wiem jestem zryta ale co poradzę? Macie link streszczający lekko fabułkę:Krwawa Ambrozja , a tutaj link do postaci : Postacie
Życzę miłej zrytej psychiki...właśnie....kto czuje,że nie powinienen to neich nie czyta mojego bloga........tam są prostytutki i to będzie z lekką nutą yaoi więc wiecie... 

niedziela, 27 października 2013

Rozdział 48

<narracja Kiry>
Wracałam z Taeminem z zajęć. Kanon musiała podobno zostać ale ciekawe czemu? W ogóle Chang był dla niej bardzo miły, a dla nas niezwykle surowy.
-Kira pójdziesz do mnie?-spytał Taemiś.
-Jasne..., a co z chłopakami?
-Idą na koktajl, a potem gdzieś chcą zachaczyć więc mamy wolne mieszkanko-uśmiechnął się prowokacyjnie do mnie.
 -No dobrze...
Szliśmy objęci do siebie. Jak to słodko zapewne wyglądało. Nie moge się już doczekać wakacji. Kiedy będzie ciepło i można ubierać krótkie ciuchy bez żadnych kozaków i kurtek.
-Nad czym tak rozmyślasz?-spytał mój chłopak.
-Nad wakacjami.
-Ja zamierzam ciebie wziąść nad morze...wiesz do jakiegoś domku i zostać z tobą w nim na zawsze.(jak on słodko mówi ♥).
-Naprawdę?
-Tak bo kocham ciebie.
Pocałował moją rękę, a ja strzeliłam buraka. Nadal reaguję tak na jego gesty.
Wreszcie doszliśmy (Sanghee bez skojarzeń zboku) do naszego mieszkania. Taemin otworzył drzwi i od razu poszliśmy do kuchni zrobić sobie coś do picia.

<narracja Kanon>
Wracałam sama z ćwiczeń od Chang'a. Ten musiał zostać by coż jeszcze zrobić. Stwierdził, że nasze głosy fantastycznie sie razem ze sobą zgrały.
Wróciłam do mieszkania no i od razu na ,,przywitanie'' wyszedł ponury Kris. Był tak wkurzony,że mnie chyba nie zauważył...
-Co ty robisz?-spytał tępo.
-Nic...-odparłam.
-Przestań jasne.....
Złapał mnie za nadgarstek.
-Kris puść mnie.-powiedziałam spokojnie.
-Nie.
Złapał mnie tak mocno,że aż rękaw mojego sweterka pękł.
-Ej co ty robisz!?-krzyknełam przerażona.
Kris wyglądał jak jakiś nie wiem...chory na umyśle.
-Przestań sie opierać..wiem, że tego chcesz......tylko udajesz niedostępną.
-Kris!!! Co tobie jest...
-Cii...Nikt ciebie nie usłyszy. Chłopacy słuchają muzyki więc twoje krzyki będa daremne.
-Ale to jest gwałt!
-Jaki gwałt? Przecież pragniesz tego.
Zaczął zciagać ze mnie sweter i dobierał sie do zamka mojej sukienki. Próbowałam mu sie wyrwać.
-Przestań!-krzyknął cicho.
Przyszpilił mnie do ściany i wbił swoje usta w moje. Wierciłam sie ale nadaremnie. Ten chyba juz zakumał jak trzeba obsługiwać się z zamkiem od moje sukienki. O nie tego było za wiele! Pacnełam go torebką.
-Ej nie tak ostro-odparł
Zaczął dotykać moje pośladki i nogi. Ten jego dotyk, przyprawiał mnie o dreszcze.
Wtedy miałam wolną chwile i go spoliczkowałam. Ten był lekko oszołomiony więc szybko uciekłam i wpadłam wprost w ramiona Luhana.
-Cii uspokój sie.-mówił mi.
 Przytulił mnie i zaczął głaskać moją głowę. Byłam totalnie przestraszona więc musiałam sie za kimś schować.
-Kris co ty robiłeś?!-krzyknął wkurzony Luhan.
-Zostaw ją!-wydzierał sie na niego.-Kanon jest moja masz Sanghee.
-Idź lepiej stąd.
Ten zboczeniec rzucił sie na Luhana, a tamten mu jebnął w twarz pięścią.
-Dobranoc-odparł.-Chodź Kanon lepiej ze mną.
Chłopak prowadził mnie do windy. Byłam zbyt oszłomiona żeby wiedzieć co się dzieje.

<narracja Kiry>
Siedziałam z Taeminem na sofie oglądając telewizje i pijąc herbatkę.
-Kira, kochasz mnie?-spytał nagle Taeś.
Spojrzałam sie na niego jak na kogoś szalonego.
-Po co się mnie pytasz.? Znasz dpowiedź.
-Ale chcę ją usłyszeć z twoich ust.-powiedział.
-Taemin, kocham cię.
Ten podsadził mnie na swoich kolana i lekko pocałował.
-Ja ciebie też słońce-odparł.
Zaczął zdejmować mi koszulkę i całował lekko moją szyję.
-Ale Taemin....
-Cii...pozwól mi się tobą nacieszyć.
Wziął mnie w swoje ramiona i przeniósł do sypialni zasypując mnie pocałunkami. Położył mnie na łóżko i podszedł do drzwi by je zamknąć.
-Taemin ale....
-Kira chcesz tego?
-Z tobą tak.....

<powrót do narracji Kanon>
Luhan zaprowadził mnie na dach tam gdzie po raz pierwszy zaprowadził mnie Kris.
-Usiądź lepiej, świeże powietrze dobrze ci zrobi.-powiedział Luhan.
Usiadłam posłusznie na ławce.
-Dziękuję ci,że mnie uratowałeś. Jak mam ci sie odwdzięczyć?-spytałam mniej roztrzęśiona.
-Nie musisz nic robić. Teraz pewnie będzie do dupy mój występ i Krisa jak go walnełem.
-Nie chciałam was....
-Przestań. On ostatnio jest taki dziwny. To przez to,że zaczełaś chodzić z JR'em. Powinien sie pogodzić z prawdą tak jak ja.
-Co?
Spojrzałam sie na niego lekko zdezeoriętowana.
-Chodzi mi o Sanghee...podoba mi sie i w ogóle ale ona kocha Minhyuna i po co im przeszkadzać?-powiedział.
-Przykro mi z tego powodu ale będzie dobrze...znajdziesz sobie jeszcze kogos.
Przytuliłam sie do niego. Następnie lekko pocałowałam w polik. Niech wie,że ma moje wsparcie.
-Ej a co tu się dzieje?!-był to głos JR'a......... 

poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 47


Czułam jak coś smerało mnie po ustach. Otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą JR'a który lekko się do mnie uśmiechał. Zamknełam oczy i naciągnełam na siebie koc.
-Ej ej wstawaj.-powiedział JR.
-Nie-odparłam zza koca.-Jeszcze pięć minut.
-Chyba nie chcesz się spóźnić na próbe.
-CO?!
Szybko wstałam zderzając się z JR'em.
-EJ nie tak agresywnie.-powiedział.
-Idę po ciuchy.....nie chce mi się.
-Chodź pomogę ci.
Pomógł mi wstać i objął mnie z tyłu w pasie.
-Możemy iść-odparł.
-Dobrze.
Zamknełam oczy i się wtuliłam w jego klate i tak szedł ze mną.
-Hej co robicie?-spytał tępo Aron cały rozczochrany siedząc wraz z Renem w salonie.
-Idziemy po ciuchy dla Kanon-odpowiedział za mnie mój chłopak.
-Tak-wydałam z siebie niezadowolony odgłos.
Szliśmy dalej aż JR się zatrzymał.
-Dobra właź po łaszki i idziemy do mnie.-odparł.
-Po co?-spytałam.
-Bo masz jeszcze z trzy godziny.
-Że co?!
-Haha ja zmykam.
Odsunął się szybko odemnie. Trudno zemszczę się kiedy indziej.
Otworzyłam drzwi do swojego i Sanghee pokoju. Podeszłam cicho do swojej szafy i wziełam jakąś pierwszą lepszą sukienke, kozaczki i pluszowe legginsy.
Zaczełam powoli się wycofywać gdy zobaczyłam,że Sanghee nie ma na sobie koszuli. Była przytulona do Minhyuna i byli przykryci kocem. Na ziemi zauważyłam.......gumkę. Osz kurde oni...
-Haha-zaśmiał się JR włażącdo pokoju -To było nocą,gdy księżyc jasno świecił....-zaczął śpiewać.
Minhyun i Saghee się zbudzili. Moja prztjaciółka była przerażona, a Minni? Miał minę takiego wkurzenia jak nie wiem co.
-....Jak to się stało? Oddałaś się....Minniemu-śpiewał dalej JR.-Ah ty kocie wiedziałem,że nie wytrzymasz.
I wtedy do pokoju wparował Aron i Ren. Maknae stał jak wryty i podszedł do mnie, a tamte zboczeńce dalej śpiewały.
-Straciłaś cnote bo co? Bo sama tego chciałaś!-śpiwały ułomy.
-O nie macie przejebane.-odparł Minhyun.
Zaczął szybko ubierać spodnie, a te dwony dalej śpiewały z uśmiechem ale zaczeli powoli się oddalać aż Minhyun nie wystartował.
-Boję się ich.-powiedział Ren tuląc się do mnie.
-Nie martw się.
Sanghee nie wiedziała co się dzieje.
-Wiesz zostawie ciebie samą.-powiedziałam.
Wtedy wpadłam na jej chłopaka.
-I jak?-spytałam.
-Kanon ja ci powiem,że uważaj na JR'a. On się kiedyś do ciebie dorwie.......i lepiej miej gaz solny.....
-Aha...dzięki.
Wyszłam z Renem z pokoju. Widziałam,że jest zaniepokojony.
-Ren co jest?-spytałam.
-Bo widzisz...ja...no bo...eeee....
-No mów.
-Ja to robiłem z Aronem.
-CO?!
-No wiesz....JR nie słyszał bo się do ciebie wtulił, a jak śpisz z nim to wiesz jak go trudno obudzić?
-Serio?-zdziwiłam się.
-No tak. Nie powiesz chłopaką...wiesz kocham Arona...jest wspaniały. Ale nie chce by ktoś się dowiedział.
-Spokojnie nic nie powiem.
Pocałowałam Rena w policzek i poszłam.

<kilka godzin później>
-Jutro jest ważny występ więc musicie się wyspać i nabrać sił.-mówił Chang.-Dobrze, a więc zatem możecie już iść ale chcę pogadać z Kanon.
Wszyscy poszli zostawiając mnie i Woo samych.
-Mam do ciebie prośbę.-zaczął mówić-Ludzie chcą bym zaśpiewał, a nie mam partnerki i chciałbym się spytać czy byś zaśpiewała ze mną.
-Ja?
-Tak....piosenka...Love me...znasz ją?
-Tak zanm oczywiście zaśpiewam.
-Doskonale. Zróbmy za godzine próbę.
-Dobrze.

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 46

Ważne ostrżeżenie!!!! Ponieważ ten post ma lekkie zboczenia (to pikuś jak porównać do zboczeń ARona) Jeżeli jesteście słabi psychicznie nie czytać tego!!! Sanghee ty masz czytać musisz :D :*
Dziekuję za uwagę.


<tydzień później>
<narracja Kanon>
Wszyscy siedzieliśmy w salonie. Ja, Michu, Sanghee, Kira, JR, Minhyun i Himchan. Oczywiście nasza biedna Michu musiała siedzieć na wózku. Jeszcze nie miała tyle sił by sama chodzić. Na szczęście Himchan był zawsze z nią. Pomagał jej i był na każdym jej kroku. Jaki on był wobec niej kochany.
-Ja już pójdę jestem zmęczona.-powiedziała po chwili Michu.
-Pójdę z toba.-odparł Himchan.
Zaczął ją prowadzic na wózku.
-Wiecie na czym oni stoją?-spytałam
-W jakim sensie?-zapytał JR wtulając się w moją szyję.
-Michu była przecież z Zelem,a teraz z Himchanem. Oni w ogóle ze soba zerwali?
-A tego to nawet ja nie wiem-powiedziała Kira.
Wtedy przyszedł Taemin.
-Hej koteczku idziesz do mnie nocować?-spytał się Kiry całując ją.
-Jasne. Dobranoc wam.
-Haha będzie ostro.-powiedziała Sanghee.
-Zbok.-szeptnełam.
-Chyba nie ja!-krzyknął do mnie JR.
-Mi nie o ciebie. I weź mi szyi nie łaskocz.
-A może ja chce?
Zaczął jak na złość całować mi szyję.
-JR zostaw mnie.-mówiłam śmiejąc się.
-I kto tu się gwałci?-spytała Sanghee.
-Ty i Minhyun.-powiedział JR.
Wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i się odsunełam.
-EJ gdzie mi uciekasz?
Złapał mnie za nogę i pociągnął w swoją stronę. Leżałam teraz na jego kolanach. Schylił się do mnie i nasze twarze się niemal stykały.
-Jesteś moja i nigdzie mi nie uciekaj-szeptnął mi do ucha.
-Weźcie bo rzygam waszą słodyczą.-odparła Sanghee.
-Minhyun czemu ty swojej dziewczyny nie uwodzisz?-zapytał JR.
-Bo...
-Bo to niemożliwe.-powiedziała moja przyjaciółka.
-Haha nie znasz Minhyuna....
-Chodźmy do ciebie.-odparł chłopak Park.
-Tak chodźmy.
I tak zostaliśmy sami.
-O co z tym chodziło?-spytałam.
-Powiem tyle,że jak Minhyun zacznie uwodzić Sanghee to niewiadomo czy wyjdą z tego dzieci.
-EJ nie żartuj sobie z tego.
Walnełam go w kolano.
-Chcesz wojny?-zapytał.
Wtedy zaczął mnie łaskotać.
-Przestań!-śmiałam się.
-Dobra.......chodźmy już ..zmęczony jestem.-powiedział.
-Dobrze wezmę tylko piżame....
-Nie przeszkadzaj im....zawsze możesz spać w moich ciuchach.-powiedział puszczając do mnie oczko.
-No dobrze. Chodźmy.

<narracja Michu>
Himchan pomógł mi wejść na łóżko. Był taki wspaniały. Ale i tak głupio mi było mówić Zelowi, że nie powinniśmy być parą. Biedaczek był smutny przez to ale ja kochałam Himmiego.
-Dziękuję ci.-powiedziałam.
-Za co?
-Za wszystko.
-To nic takiego.
Schylił się do mnie i lekko musnął mnie w usta. Objełam jego szyję.
-Śpij ze mną.
-Ale ja...
Pocałowałam go w usta. Ten chyba uznał,że ma teraz się położyć obok mnie. Nie wiem co mnie wzieło ale odpiełam jego koszulkę. Gdy zobaczyłam jego klate zrobiło mi się gorąco....
-Himchan....
-Tak?-spytał.
-Chcę cię....

<narracja Sanghee>
-Co ten JR wygadywał?-spytałam się Minhyuna.
-Nie wiem. On jest czasem stuknięty.
-Zaraz wrócę.
Poszłam na chwilkę do pokoju obok. Musiałam się przebrać w piżamę. W sumie to ubrałam takie koronkowe spodenki i śliczną krótką koszule nocną. Była w słodkiego misia.
Wyszłam z pokoju i myślałam,że się rozpłynę. Minhyun siedział na łóżko i patrzył się w okno. Jego koszulka była odpieta, a mi przez to zrobiło się gorąco.
-O jesteś.-powiedział uśmiechając się uwodzicielsko.
Podeszłam powoli do niego.
-Chcesz się przebrać?
Wskazałam na pokój w którym przed chwilą byłam.
-Nie dzięki.
Wstał powoli i lekko mnie pocałował. Jednak to był stary słodki........Minhyun.....
Wtedy lekko mnie pchnął na łóżko i szybko znalazł się nademną.
-Pozwól,że zciągne z ciebie te szaty moja niewiasto.
-Co?
Spanikowałam. O matko czy on...? JR mu coś dał albo Aron.
-Minhyun co w ciebie wstapiło?
-Pożądanie ciebie.
Zaczął całować mnie w szyję, obojczyk, i zniżał się aż do biustu.
-Ta koszula przeszkadza.
Wziął nożyczki i mi ją rozciął. Wtedy zaczął całować moje piersi.
-Minhyun....
-Ciiiii
Zamknął mi buzie swoim językiem. Zaczełam dotykać jego klaty...robiło mi się przez to coraz bardziej cieplej.
Zdjełam mu powoli koszulkę i zaczełam majstrować mu przy rozporku.
Ten uśmiechnął się na ten widok.
-Bym ci pomógł bo bardzo ciebie pragne ale zrób to sama. Będzie więcej zabawy.....
-To nie fair.-odparłam.
-Życie.
Wreszcie mi się udało i zciągnelam jego spodnie.
-To teraz ja.-powiedział.
Zaczął mi zciągać majtki.
-Gotowa?-spytał.....

<narracja Kanon>
-Jak myślisz co robi Sanghee z Minhyunem?-spytałam.
Byłam oparta o JR'a który mnie czule przytulał.
-Wiesz domyślam się....
-To co robią.
-A tego ci nie powiem.
-No ej....
-Cii...oglądaj film, a nie.
-Horror? Musimy? Myślisz,że będę się bać takiego czegoś?
-Dlatego oglądamy ,,Straszny film 4''.
-To?
-To,że on jest śmieszny.
-Śmieszny to jesteś ty jak ci się spodnie uciskają........
Ten spojrzał się na mnie przerażony.
-Ty to widzisz?-spytał tępo.
-Jestem z tobą 24 godziny na dobę i nie mam zauważyć? Nie sądze.
JR pocałował mnie czule w usta.
-Wiesz wolę jednak iść spać.-powiedział.
-No dobrze.
Położył się na łóżku i od razu się do mnie przytulil chowając swoją głowę w moja szyję i włosy.
-Dobranoc kochana.-odprał całując mnie w szyję.
-Dobranoc-powiedziałam.

piątek, 18 października 2013

Rozdział 45


<powrót do narracji Kanon>
Szłam do windy. Uspokoiłam się lekko ale i tak byłam wkurzona jak nic na Krisa. Weszłam akurat do tej samej windy. Matko te wspomnienia.
-Czekaj!!-ktos krzyknął.
Nagle do windy wleciał Kiseop.
-Hej Kanon.-powiedział uśmiechając się.
-Hejka.
Przytuliłam się do niego.
-Jak tam?-spytał.
-Jakoś idzie.
-Słyszałaś o tej bójce? Wiesz kto to był.
Lekko westchnełam.
-JR i Kris się bili-mówiłam.-Kris mnie pocałował, a tamten się rzucił na niego.
-O współczucie. Ale jak on mógł ciebie pocałować? To jest okropne...
-Robił mi wyrzuty, że był przy mnie, a teraz wybrałam JR'a.
Kiseop podszedł do mnie i mnie mocno przytulił.
-Pamiętaj na mnie możesz liczyć zawsze.-odparł.
-Wiem, dzięki. Jesteś całkowicie inny...
Lekko się zaśmiał.
-Jestem po prostu nieśmiały wobec dziewczyn ale ciebie bardzo lubię.
-Cieszy mnie to.
Otworzyła się winda, a po drugiej stronie stał JR. Upsss....
Wyszłam z objęć Kiseopa.
-DO zobaczenia-powiedział.
-Papa.
Pomachałam mu i się lekko do niego uśmiechneła. Gdy Lee sobie poszedł spojrzałam się na mojego chłopaka. Nie miał zadowolonej twarzy.
-I jak?-spytałam.
-Mam iść do Chang'a wraz z Krisem-to ostatnie słowo wycedził przez zęby.
-Tak podobno nieźle oberwiecie.
-Zapewne...a dlaczego się ściskałaś z Kiseopem?
-To mój przyjaciel. Przynajmniej rozumie tak jak Kris ale nie zarywa do mnie. Jest kochany.
-Bo poczuję się zazdrosny.
Podeszłam do niego i jego usta lekko musnełam swoimi.
-Chcę więcej-powiedział.
-Nie dostaniesz bo byłeś niegrzeczny.
Ten lekko się schylił i szeptnął mi do ucha:
-Ale w domku dostanę ciebie.
Pocałował mnie w polik.
Działał na mnie wręcz okropnie jak magnez....muszę zachować zdrowy rozsądek.
-JA muszę niestety już iść.-powiedział.-Do zobaczenia w domu.
-Do zobaczenia.

<pół godziny później>
Szłam białymi korytarzami przesz szpital. Od razu wyszłam z wieżowca i kupiłam kwiaty dla Michu. Nie lubiłam szpitali. Zawsze było w nich zimno i strasznie. Jak taka kostnica co jest poczęści prawdą.
Weszłam na sale Michu i położyłam na szafce wazonik z kwiatami.
-Hej Michu.-mówiłam-Wiem, że mnie nie słyszysz ale tesknimy za tobą i zbudź się kochana.
Opowiedziałam jej wszystko co się działo przez kilka dni. Podobno osoby w śpiączce wszystko słyszą. Miejmy nadzieje.
-Hej Kanon mogę?-spytał Zelo.
-Tak jasne i tak już miałam iść.
-Dzięki.
<narracja Himchana>
Widziałem jak Zelo gada do Michu. Nie mogę tam wejść. Wyrzuciłby mnie. Czekałem aż sobie pójdzie.
Po dwudziestu minutach młody polazł do łazienki. Chwała Bogu.
Weszłem na sale. Widok Michu mnie lekko przygnębiał. Była taka piękna, kochałem ją, a teraz jej piękność została zniszczona. Jednakże była dla mnie najwspanialsza.
-Michu kocham ciebie.-powiedzialem trzymając ją za rękę-I nigdy nie przestanę. Jesteś moją miłością.
Musnełem ją lekko w usta.
-Chcę abyś się zbudziła.
Patrzyłem się na jej twarz. Ta ani drgneła. Spuściłem wzrok dalej ściskając jej rękę. Poczułem jak spływają mi po policzkach łzy.
-A co ty tu robisz?!-spytał wściekły Zelo.
-Też ją kocham!
-To co?!
-Proszę jeszcze chwilkę....
-Nie!!!
-Dobrze...
Wstałem powoli i chciaęłm puścić dłoń mojej ukochanej gdy poczuęłm uścisk. Spojrzałem się na jej twarz i spotkałem się z jej wzrokiem...
-Też cie kocham-szeptneła....

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 44


Otworzyłam szeroko oczy. O nie!!! Jestem sama z Krisem zamknięta w windzie i na dodatek on się na mnie obraził.
Usiadłam na ziemi załamana. Zajebiście wręcz troche sobie tu posiedzimy. Przynajmniej przywrócili światło.
-Posiedzimy sobie tutaj trochę.-powiedział.
-Wow zauważyłam-odparłam wkurzona.
Ten usiadł obok mnie, a ja lekko się odsunełam.
-Przestań.-powiedział.
-Ja mam przestać?!-wstałam patrząc się na niego z góry-To ty zaczełeś się obrażać! To ty uciekłeś odemnie!
Ten szybko wstał.
-Gdybyś była na moim miejcu też byś to zrobiła!
-Obrażona uciekła do windy?!
-Nie! Byłem bardzo blisko ciebie! Nie krzycałem na ciebie, byłem miły i troszczyłem się o ciebie, a on!!!? Tylko ten gościu zadzwonił, a on JR zaczął cie obwiniać o romanse!!! Kanon to ja ciebie kocham szczerze i chcę żebyś z nim zerwała.
Nie wiedziałam co o tym myśleć. Jak on mógł mnie prosić o coś takiego?
Złapał mój podbrudek i zaczął pieścić moje usta swoim kciukiem.
-Kris...
-Ciii...-położył mi swój palec na usta.-Nic nie mów-szeptnął.
O matko proszę nie.
Nie zdążyłam nic zrobić ponieważ Kris mnie pocałował. Czułam jak wtykał swój język do mojej buzi. Był odemnie silniejszy i nie mogłam go odepchnąć. Byłam bezsilna.
-Ty dupku!!!-usłyszałam.
Winda się otworzyła, a na zewnątrz była Sanghee, Minhyun, JR i Luhan.
JR od razu się rzucił na Krisa i zaczeli się bić.
-JR przestań!-krzyczałam.
Ten nie słuchał. Bili się dalej i wtedy przyszedł Chang.
-Co tu się dzieje!-krzyknął.-Na co się gapicie rozdzielcie ich!-krzyknąl do Luhana i Minniego.
Chłopacy posłusznie zrobili co im kazał Woo, ale tamci dalej się wili.
-Zabiję cię!!!-wydzierał się JR z uścisku Minhyuna-Ostatni raz to robisz!
-Zamknij się!-krzyczał na niego Kris.
-Zabierzcie ich-odparł Chang.
I tak oto ja , Sanghee i on zostaliśmy sami.
-O co poszło?
Nie chciałam nic mówić. Nie zamierzałam nawet.
-Powiecie mi?
-Ja lepiej już pójdę.-powiedziała Sanghee i poszła.
Zostałam sama -_- .
-No bo...eh to jest głupie.-odparłam.
-Chodź do mnie do gabinetu, tam pogadamy.
Posłusznie poszłam za nim.
Po kilku minutach byliśmy w gabinecie. Był on duży z ogromnym oknem na całą ścianę. Wszędzie były rozwieszane złote płyty, w gablotach nagrody, w wolnych miejscach instrumenty.
-Siadaj.
Usiadłam naprzeciwko Changa obok jego biurka.
-Więc o co poszło?-spytał.
-No więc...
Opowiedziałam mu tylko o sytuacji w windzie, a ten słuchał.
-Nie dziwię się im.
-Co?-spytałam tępo.
-Rozumiem zachowanie JR'a ale i tak muszę ich ukarać.
-W jaki sposób?
-Nie wiem jeszcze pomyśle nad tym.
Wstałam powoli z krzesła ale cos mi nie dało spokoju.
-Tak?-spytał.
-Dlaczego....e...dlaczego wszyscy sądzą, że pan jest okropny?
Ten spojrzał się na mnie spod wilka.
-Kto tak mówi?
-Wszyscy.
-Mają racje.
Zdziwiła mnie jego szczerość. To dlaczego jest dla mnie taki ….miły?
-Zastanawiasz się dlaczego jestem dla ciebie taki miły?
Skąd on o tym wie?!
-Tak.
-Przypominasz mi kogoś....moją starą przyjaciółkę. Jesteś taka sama jak ona. Poniekąd.
-Dlaczego?
-Wiesz od ciebie....bije taki blask, od niej też bił.
-To była pańska żona?
-Nie. Była moją pierwszą miłością.
-Rozumiem...
-Możesz już iść. DO zobaczenia za dwa dni.
-Do zobaczenia-powiedziałam cicho.

<narracja Sanghee>
Rozmawiałam z Minhyunem.
-Co za afera.-mówiłam.
-Wiem.
-I jak z....
-Sanghee możemy porozmawiać?-spytał Luhan.
-Ok
Odeszłam z nim kawałek.
-O co chodzi?-spytałam.
-Nie chce zachowywać się jak JR i Kris ale zależy mi na tobie...
Złapał moją rękę i lekko pocałował.
-Ty też chcesz dostać.-powiedział Minhyun.
Podszedł do nas i spoliczkował Luhana.
-Kolejny EXOl który zarywa do zajetych dziewczyn!!!
Musiałam szybko złapać Minhyuna za koszulkę by nie rzucił się na Lulu.
-Minhyun przestań!!!-wrzasnełam.-Chcesz oberwać od Changa? Już i tak JR i Kris się bili. Szkoda dla ciebie zachodu.
-Masz racje. Chodźmy stąd.

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 43

Przepraszam was bardzo, że mnie nie było z tydzień czasu ale ostatnio mam na głowie dużo rzeczy i jeszcze ten projekt gimnazjalny. Postaram się przynajmniej trzy razy w tygodniu dodawać tu posty, a jak nie będzie tu to będą zapewne na moim drugim blogu. Przepraszam was jeszcze raz....NIki :*


<powrót do narracji Kanon>
Obudziłam się powoli. Otworzyłam swoje zaspane oczy i spojrzałam na zegarek. Była siódma nad ranem. Pewnie wszyscy śpią...no prawie. Zauważyłam, że nie ma JR'a. Chyba jak zasnełam to sobie poszedł trudno.
Wstałam powoli ubierając swoje puchowe kapcie. Weszłam do łazienki by opłukać twarz. Pod oczami miałam wory to pewnie przez ten płacz i żałość. Wytarłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Spojrzałam się na łóżko, a tam siedział sobie w dole od piżamy JR, który lekko się uśmiechał do mnie.
-Widzę, że już wstałaś.-powiedział.
-Tak wstałam przed chwilą.
Podeszłam powoli do niego i usiadłam obok na łóżku. Poczułam jakiś zapach ale nie wiedziałam co to jest.
-Co tak pachnie?-spytałam.
-Twoje śniadanie.
Pocałował mnie w policzek i podał tacę z naleśnikami, herbatą i owockami.
-To dla mnie?-spytałam zdziwiona.
-Tak dla ciebie.
-Ale....
-Jak wstałem od razu poszedłem do kuchni zrobić ci śniadanie.
-A o której wstałeś?
-Tego ci nie powiem.
Wziełam do buzi pierwszy kęs naleśnika z dżemem.
-O matko-powiedziałam.
-Co?-spytał JR lekko przestraszony.
-To jest pyszne. Sam je robiłeś?
-Tak z małą pomocą Minhyuna. Też robił niespodzianke Sanghee.
-Jesteście kochani oboje.
-Wolisz jego odemnie.-powiedział z udawaną zazdrością.
-Nie no co ty.
Cmoknełam go w usta.
-Dobrze przkonałaś mnie.-odparł.-Zjedz śniadanie, a potem się ubierz musimy zdążyć na te warsztaty.
-W sumie racja, a jak wam się pracuje z Changiem?
JR lekko się zchmurzył.
-Jest okropnie wymagający. Albo robimy coś za szybko albo za wolno. Krytykuje mój rap i mój taniec. Nie wiem co o tym myśleć, a jeszcze ty.
-Co ja?-zdziwiłam się popijając herbatę.
-Jak mi tak ciśnie to martwię się jak ty dajesz radę.
-Normalnie. Chang wydaje się być bardzo miły.
-Czy my mówimy o tej samej osobie?
-No tak. Chang jest dla mnie bardzo miły może dlatego, ze jestem dziewczyną.
-Dziewczyny z After School mówią, ze im daje taki wycisk.
-Skąd wiesz?
-Bo zespoły z tej samej wytwórni mają razem warsztaty. Chyba że tak jak w przypadku SM trzeba to rozbić bo jest dużo licznych zespołów.
-No tak.
-Wiesz jest teraz nowy program, że Chang w jeden dzień zajmuje się trzema wytwórniami i dzisiaj przypadła kolej na SM, Pledis i NH.
-O czyli idziemy dzisiaj razem?
-Tak.
-To ja idę się ubrać.
Pocałowałam JR'a w usta i poleciałam szybko do łazienki by się ubrać.
<narracja Sanghee>
Jadłam z Minhyunem śniadanie które nam zrobił, a to kochane stworzenie.
-Najedzona?-spytał.
-Oczywiście.
-To ubieraj się i idziemy.
-Ok.
Powoli wstałam z łóżka Minhyuna ale ten złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. W tym właśnie momencie on leżał nademną.
-Gdzie się tak śpieszysz?-powiedział.
-Ale...
Wtedy zamknął moje usta swoimi. Poczułam jak wtyka swój język w mój. To oznacza wojne, którą wygram!
Po chwili odsunął się odemnie i zaczął całować moją szyję. Z kolejną sekundą zniżał się coraz niżej aż doszedł do mojego biustu i...
-O matko!!!!
Jak oparzeni odskoczyliśmy od siebie. Spojrzeliśmy w kierunku drzwi. JR i Kanon. Co oni tu robili?!
-Aj JR po co tu przylazłeś?-spytał wkurzony Minhyun.
-To też mój pokój.-odparł.
-Ale ja wam nie przeszkadzałem.
-Wiesz przeszkadzać to mogłeś jedynie nam w jedzeniu. Ja nic takiego co wy robicie nie robiłem z Kanon.
-Bo już uwierze-odparłam.-Ty pewnie nie potrafisz całować.
-Sanghee przestań.-powiedziała Kanon-Ubieraj się. Wieczorem sobie dokończycie.
-Weź Kanon ogarnij się. Wiem, że chciałabyś się rzucić na JR'a.
Ta patrzyła się na mnie z wielkimi oczami.
-A...-nie mogła z siebie nic wydusić.
-Haha udowodnić.-powiedział.
-Nie dasz rady...
Zanim dokończyłam to ten podszedł do Kanon , objął ją w pasie i gorąco pocałował.
-Ocho jak się kochają...
-Haha JR durniu-powiedziała Kanon.
-Kocham cię i będę to okazywać światu.-odpowiedział
-Ah wy zakochani...-powiedziałam.

<powrót do narracji Kanon>
<na warsztatach>
Mieliśmy akurat przerwe więc podszedł do mnie JR.
-Hej kochana i jak tam?
Przytulił mnie i pocałował moją głowę.
-A wiesz było dobrze. Jak się okazuje teraz muszę śpiewać z Tao i Sehunem tak jak wcześniej ale Michu nie ma więc...wiesz....zastępuję ją jako para Sehuna.
-Czyli i tak będziesz śpiewać podwójnie?
-Tak.
-Masz piękny głos i wiem, że będziesz błyszczeć. Nigdy nie słyszałem tak wspaniałego głosu.
-Dziękuję.
-Dobra leć teraz do nich.
JR pocałował mnie delikatnie w usta.
-Do zobaczenia.-powiedział.
-Do zobaczonka.-odparłam i mu pomachałam.
Po chwili wleciałam na Krisa.
-Hej Kris co ty tu....
-A jednak wolisz jego odemnie? Ja zawsze byłem ptzy tobie, a on...-widziałam w jego oczach łzy.-Nie ważne.-machnął ręką i uciekł.
-Czekaj!!!
Biegłam za nim aż wlazł do windy, a ja za nim akurat zdążyłam zanim winda się zamkneła.
-O co tobie....
Wtedy zgasło światło, a winda się zatrzymała.
-Co się dzieje?-spytałam przerażona.
-Utkwiliśmy w windzie.-powiedział Kris.

niedziela, 6 października 2013

Rozdział 42


<powrót do narracji Kanon>
Jechaliśmy wszyscy zestresowani do szpitala. To niemożliwe, że Michu coś się stało. To po prostu niemożliwe.
-Nie płacz.-szeptnął do mnie JR.
Siedzieliśmy w samochodzie. JR mnie przytulał i pocieszał. Niby dlaczego? To Michu leży w szpitalu,a nie ja.
Lider chyba zauważył moje zmieszanie. No trudno, jesteśmy parą ale to nie czas i miejsce na takie rzeczy.
-Jesteśmy na miejscu-powiedział Aron.
Wszyscy szybko wysiadliśmy. Nie było czasu żeby się zamulać.
Podlecieliśmy do recepcjonistki, która oczywiście powiedziała gdzie leży nasza przyjaciółka ale musimy wchodzić tylko po trzy osoby do niej.
-To co? Ja, Kanon i Sanghee pójdziemy-powiedziała Kira-wy zostańcie ,zaraz do was przyjdziemy.
Chłopacy zgodzili się nie chętnie no ale cóż.
Szłyśmy przez jasny korytarz. Było tu przerażająco.
-Przepraszam!-krzykneła Sanghee-Gdzie jest sala 25?
Facet do, którego mówiła odwrócił się do nas.
-W odzwiedziny?-spytał.
Kiwnełyśmy wszystkie razem.
-Nie wiemy gdzie jest nasza przyjaciółka. Podobno coś jej się stało.-powiedziałam.
-Chodźcie ze mną. Jestem jej lekarzem.
-Co jest zatem z nią!-wykrzyknełyśmy.
-Ma uraz głowy i jest w śpiączce. Niewiadomo kiedy się obudzi. Zaprowadzę was do niej.
Szłyśmy w ciszy za nim. Każda z nas była wstrząśnięta. Jak to możliwe, że nasza kochana Michu jest w śpiączce? Widziałam w oczach dziewczyn łzy ale to był pikuś do tego co miało się stać.
Doszłyśmy do sali. Przez ogromne okno widziałyśmy naszą Michu. Ona była ….sina. Na oczach miała jakieś lima i była lekko czerwona. Wszędzie w jej ciało były podłączane jakieś rurki.
Nie mogłam wytrzymać. Patrzyłam się na nią i czułam jak płaczę.
-Matko to okropne!-zakrzykneła rozpłakana Kira wtulając się w Sanghee.
Razem ryczały i się tuliły, a ja nie wiedziałam co robić. Stałam jak słup i płakałam. Jak jakaś rzeźba.
Poczułam nagle jak ktoś mnie przytula. Myślałam,że to JR ale to był Himchan.
-Okropne prawda?-spytał z zaczerwionymi oczami.
-Bardzo.-szeptnełam.-Jak to się stało?
-Umówiłem się z nią w kawiarni. Chciałem z nią porozmawiać o tym,że ją...kocham. Czekałem na nią i gdy ją ujrzałem jak przechodziła przez ulicę to chciałem pójść do niej. Michu szła na zielonym świetle i jakiś palant jechał tak szybko,że się z nia zderzył. Od razu zadzwoniłem po pogotowie i próbowałęm jej jakoś pomóc. Gdy ją zabrali poleciałęm do was...by o wszystkim..powiedzieć.-jego głos okropnie drżał.
-Uspokój się. Jakoś wyjdzie z siebie.
Przytuliłam się do niego. Potrzebował pocieszenia i to bardzo. On to gorzej znosi odemnie.
-Dzięki Kanon.-powiedział do mnie.
-Nie ma za co.
-Musicie już iść-powiedział lekarz-Nic tu nie wskóracie. Michu musi odpoczywać po tym wypadku ale możecie ją odwiedzać.
-Dzięujemy-odparł Himmi.
Wyszliśmy ze szpitala. Nikt nic nie mówil. Cała nasza czwórka miała przed oczami Michu podłączoną do kilku rurek i jej siną twarz.

<wieczór>
Siedziałam w swoim pokoju. Patrzyłam się w świat za oknem. Był pietnasty luty i nadal był śnieg. Akurat zaczął pruszyć. Świat za oknem był biały i taki niewinny. Wszystko toczyło się normalnym tępem. Nikogo oprócz nas nie dotkneła śpiączka Michu. To takie smutne.
Poczułam jak pojedyncza łza cisneła mi się z oka.
-Nie lubię jak się smucisz.
Nie musiałam się odwracać by wiedzieć kto przyszedł.
JR usiadł na parapecie naprzeciwko mnie i podał mi kubek z czymś gorącym.
-Co to?-spytałam.
-Czekolada. Może ci osłodzi troche życie.
Nic nie powiedziałam. Wciągnełam tylko ten ciepły płyn. Prawda był słodki ale to nic nie pomoże w moim zmartwieniu.
-Nie smuć się.
-To trudne-powiedziałam.
JR odstawił swój kubek i mój na szafkę. Usiadł obok mnie i mnie przytulił.
-Wszystko będzie dobrze. Uwierz tylko w to.
-Mam tylko taką nadzieje.
JR schylił się do mnie i mnie pocałował. Odwzajemniłąm pocałunek ale nie miałam na nic siły.
-Chodź, zdrzemnij się lepiej.-powiedział do mnie.
Jak on się mna opiekuję.
-JR wiesz...kocham cię.
Ten spojrzał się na mnie i uśmiehnął się lekko.
-Wiem ja ciebie też kocham.

<narracja Kiry>
Leżałam na swoim łóżku. Patrzyłam się na puste łóżko Michu i na jej rozwalone rzeczy. Nie zamierzałam tego sprzątać. To przypomina mi jej obecność.
Zamknełam oczy.
Poczułam lekkie muśnięcie moich warg. Otworzyłam oczy i ukazał się nademną Taemin.
-Kochanie nic ci nie jest?-spytał.
Patrzyłam się w jego piękne oczy.
-Po prostu nie wiem co myśleć o sytuacji z Michu. Te wszystkie rzeczy są tak porozrzucane jakby była tu niedawno. To takie smutne.
-Powiedzenie żebyś się nie smuciła nic tutaj nie poradzi więc zostanę dzisiaj u ciebie na noc , co ty na to?
-Tak potrzebuję drugiej osoby.
Taemin od razu przykrył nas kocem i się do mnie przytulił. Pocałował mnie w usta.
-Jutro ją odwiedzimy w szpitalu. Kto wie? Może się obudzi jutro?
-Musi się obudzić.Mam taką nadzieję-szeptnełam.