Translate

środa, 19 listopada 2014

Ykhym...

 Witam was ^^ oczywiście post cały czas próbuje się stworzyć i tworzenia brak. Brakuje mi weny do tego opowiadania....ale za to cóż mam wenę do czegoś innego. 
 Jeśli jest ktoś fanek Harrego Pottera to neich wejdzie tutaj na bloga ^^ innych też zapraszam
Link

piątek, 17 października 2014

Krótka uwaga!

 Najpierw powiem, że byłam w lekkim szoku gdy kilka dni temu było 90 wyświetleń jednego dnia ^^ 
 Dziękuję wszystkim za to, że są cały czas i czytają tego bloga. 
 I druga rzecz....dodałam profile postaci do nowego opowiadania, które zacznę pisać gdy zakończę Kanon. Oto lineczek -------------------------------> LINK 
 Mam nadzieję, że się spodoba ^^ 

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 4

 Na sam początek chcę powiedzieć, że kończę powoli z pisaniem Kanon. Może dam tu jeszcze z dwa rozdziały i śliczny epilog ^^.         Następnie zamierzam napisać opowiadanie nie takie z naszymi uroczymi chłopcami k-popowcami. Mam nadzieję że wam sie spodoba nowe opowiadanie...i wkrótce dodam nowe profile postaci.   Póki co życzę miłego czytania ^^

  Wlokłam się z Kiseopem po różnych prawnikach. Nikt nie mógł nic zrobić. Czyli historia się powtórzy. Wrócę do domu ciężarna tak jak moja mama. Dziecko jak i ja będziemy zniewoleni. To po prostu nie fair!
-Kanon spokojnie, znajdziemy kogoś.
-Kiseop nie! Nie znajdziemy! Ta wredna kobieta obmyśliła wszystko! Podła jędza!
-Ej! Uspokój się-przytulił mnie do siebie mocno-musisz uważać na dziecko.
-Ale....
-Wracaj do domu. Odpocznij ja załatwię resztę.
-Ale...
-Idź może do pana Changa?-uśmiechnął sie lekko- ma urodziny, a chyba ciebie tylko lubi. Mam prezent dla niego.
-Nie powinnam...
-No idź! Pogadaj z nim o muzyce! Będziesz się lepiej czuć.
-Um...dobrze już pójdę.
-To sie ciesze! Zawiozę cię!

  Godzinę później stałam przed domem słynnego muzyka. Westchnęłam. Od kiedy się z nim przyjaźnię? Dziwne to, że wytrzymuje z nim a on ze mną.
 Zadzwoniłam do wejścia jego domu. Stałam w letniej kurtce bo akurat było już ciepło. Dziwne skoro to początek marca.
-O Kanon witaj!
 Zanim sie zorientowałam Chang wciągnął mnie do swojego domu. Był na bosaka, prawie cały ubrany nie licząc rozpiętej koszulki.
-Aż tak tobie gorąco?-spytałam.
-Tak tak.....a co tu masz?
-Prezent dla ciebie! Masz przecież urodziny!
-Och dziękuje ci!
 Zabrał z moich rąk dużą paczkę i zaniósł ją do swojego pokoju. W tym samym czasie ściągnęłam kurtkę po czym poszłam do salonu. Byłam w tym domu setki razy, a to Chang dzwonił że coś mu jest,a  tym ,,czymś'' to było brak wina. Niedługo facet się upije.
-Proszę-podał mi duży bukiet czerwonych róż.
-A to niby za co?
-Miałem przyjaciółkę Polkę. Dzisiaj z tego co mi tłumaczyła jest dzień kobiet i faceci dają róże panią.
-Ym nie musiałeś ale dziękuję.
 Uśmiechnęłam się promiennie. Kiseop miał rację prawie bym zapomniała o babce....no prawie.
-Dzwoni ktoś do ciebie Kanon.
-A...jakiś nieznany numer.
 Wstałam i odeszłam kawałek dalej po czym odebrałam telefon.
-Tak?
-Kanon skarbie! Za kilka dni wracasz do mnie! Jak sie czujesz kochanie?
-Ale...kto mówi?
-Och...nie pamiętasz mnie?
 Zamurowało mnie.
-Henry-szepnęłam.
-Tak! Pamiętaj! Niedługo rozprawa! I będziesz moja!
 Spanikowana rozłączyłam telefon i pod wpływem emocji wyrzuciłam przez okno. Chang spojrzał sie na mnie zdziwiony i wtedy poczułam ból brzucha, a może podbrzucha? Nie wiem...nie wiedziałam strasznie mnie to bolało.
-Kanon nic ci nie jest!? Kanon!
-J-ja....chyba rodzę.
-Ale że już!? Boże święty! Jedziemy na pogotowie!
 Wziął mnie w ramiona i wybiegł na dwór do swojego samochodu. Dosyć szybko znaleźliśmy się w szpitalu. Gdy wzięli mnie na porodówkę już nic nie pamiętałam.

-Halo Kanon zbudź się jest po operacji.
 Otworzyłam oczy i moim oczom ukazała się Charlotte. Uśmiechała się lekko do mnie.
-Dobrze się czujesz?
-Yhym...-pokiwałam głową.
-Przyjechał z tobą mężczyzna, ma tu przyjść?
-Tak jasne...
Charlotte wyszła i poprosiła Changa na salę w tym samym czasie przywiozła mojego synka. Poczułam jak sie zaraz rozpłaczę. Był taki drobniutki i śliczny.
-Jest zdrowy?-spytał Chang.
-Niestety nie, urodziłaś go w 7 miesiącu. Na szczęście da się jego uratować.
-Mogę go potrzymać?
-Tak jasne, najlepiej jakbyś go nakarmiła.
 Podała mi maluszka, a ja przytuliłam go lekko. Był taki malutki i kruchy i niewinny.
-Pewnie będziecie dobrze żyć z Kiseopem-odparł Chang.
-Nie raczej nie...
-Dlaczego?
 Bez namysłu opowiedziałam jemu o babce. Praktycznie o wszystkim co odwaliła! Spostrzegłam że pani Kim przysłuchuje się nam.
-Dokańczając jestem niby niepełnoletnia, a matka nie żyje, a ojca nie znam. Dlatego trafię do niewoli u babci.
-W sumie-odparła Charlotte-to nie musi się tak skończyć.
-Ale...
-Wiem kim jest twoja matka i ojciec. Znaczy twoja mama żyję. Nie umarła babcia cię okłamała.
-To w takim razie kto jest ojcem?-spytał Chang.
 Charlotte uśmiechnęła się do nas.
-Czy to nie uroczę, ze wnuczek urodził sie w dzień urodzin dziadka?
-Ale ja dzisiaj mam urodziny-powiedział Chang.
-No właśnie.
-Jesteś moim ojcem?!-wrzasnełam zdziwiona

środa, 8 października 2014

Rozdział 3

 Minęło dobrych kilka miesięcy i była końcówka lutego. Było dosyć zimno, cały czas padał śnieg, a wiosna coś się nie spieszyła. 
-Kanon...co ty robisz?  
 Moje rozmyślania przeszkodził Kiseop siadając obok mnie na sofie. Próbował zerknąć do mojego notesu w którym pisałam teksty piosenek, a czasem rysowałam.
-Aić! Kiseop nie patrz!-zaśmiałam się i przycisnęłam notatnik do piersi.
-Dobrze...-uśmiechnął sie i pogłaskał mnie po dużym brzuchu- wiesz jest jakiś mały jak dla mnie.
-Dopiero co zaczyna się siódmy miesiąc daj małemu się rozwinąć.
-Hah dobrze dobrze.
 Spojrzał sie na zegarek i zmarszczył czoło. 
-Muszę iść do pracy, do zobaczonka.
 Pocałował mnie w główkę i pojechał, a ja zostałam w domu oglądając jakieś filmy. Tak się składa, że wszyscy każą mi sie nie przemęczać. Muszę leżeć albo siedzieć w domu i tylko to zero chodzenia na zakupy czy do koleżanek.
 Przestałam znowu rozmyślać słysząc kroki w holu. Czyżby Kiseop wrócił? Ale on nie chodził tak...delikatnie? 
 Usłyszałam jak po posadze odbija się dźwięk obcasów więc wstałam i postanowiłam sprawdzić kto przyszedł. Może to Sanghee?
-Sanghee to ty?
 Weszłam do holu i rozejrzałam sie po nim i wtedy dostałam czymś ciężkim w głowę.

 Otworzyłam oczy. Nie wiedziałam co sie stało. Leżałam na sofie czyżbym się zdrzemnęła?
-No nareszcie. Chcę z tobą pogadać zanim ten chłopak wróci.
 Nie to nie możliwe! Ten głos! Wstałam szybko jak poparzona i ujrzałam na przeciwko siebie postać. Siedziała w fotelu i popijała herbatę. 
-Co tu robisz?!-wrzasnęłam do mojej babki.
-Och uspokój się. Wróciłam po ciebie. Widzę, ze nie radzisz sobie sama-wtedy spojrzała się na mój brzuch.
 Czułam jak jej spojrzenie pali mnie dlatego usiadłam i zasłoniłam sie kocem.
-Jestem pełnoletnia. Nie masz prawda mi rozkazywać.
-No właśnie-uśmiechnęła się lekko do mnie- nie jesteś pełnoletnia.
-Co? Jestes szalona! To twoja kolejna intryga!
-Uspokój się!-zaśmiała sie wesoło- powiem ci, że dopiero co 18 marca będziesz mieć 17 lat moja żabciu, jesteś niepełnoletnia.
-Ale...jak to niby?!
-Normalnie. Lata temu wiedziałam, ze uciekniesz dlatego zrobiłam doskonały plan. Pokazałam ci złą datę narodzin i poszłaś szybciej do szkoły.
-Kłamiesz!-syknęłam wściekła.
-Och na szczęście nie! Szkoda tylko, że masz pasożyta w brzuchu tak to bym się jego pozbyła jak twojego starszego brata lub siostrę.
-Że co proszę?
 Byłam wkurzona! Doszczętnie! Mówiła na moje dziecko pasożyt! 
-Jak to pozbyłaś sie mojego rodzeństwa?
-Normalnie było jeszcze płodem, zarodkiem a kto tam wie! No ale zepchnęłam twoją matkę ze schodów i tak poroniła. No ale pojawiłaś się jeszcze ty!
-Dlaczego mi to mówisz? Mogę to wszystko wygadać na policję.
-Nikt ci nie uwierzy. Jestem szanowaną starszą panią-znowu sie uśmiechnęła-Nie masz ze mną szans.
-Wyjdź z mojego domu! Teraz!
-Z chęcią! No ale!-rzuciła na stół jakąś kopertę-przeczytaj ją uważnie 15 marca jest rozprawa w kwestii tego, że masz wrócić do domu bo jestem twoim opiekunem prawnym z racji tego, że nie masz rodziców.
-Jesteś zwykłą zdzirą!
 Uderzyła mnie. Poczułam jak piecze mnie policzek.
-Ty jesteś zdzirą, puściłaś się z jakimś koreańczykiem! Masz szczęście, że chcę cie przygarnąć.
-To przekleństwo....a nie szczęście.
-Henry nie musiał wsypywać ci tabletkę gwałtu. Mógł od razu cie porwać byłoby mniej kłopotów.
-On mi to wsypał?!
-A któżby inny ale nie spodziewaliśmy się pasożyta no ale do zobaczenia Kanon.

 Skulona siedziałam w kącie i płakałam. Nie kontaktowałam ze światem. Widziałam jak Kiseop podbiega do mnie. Krzyczy coś. Chyba moje imię ale ja nie jestem w stanie go usłyszeć. Przymykam oczy i nic już nie czuje....widzę tylko ciemność.

sobota, 20 września 2014

Rozdział 2

 Przyglądałam się ludziom w kawiarence. Wszyscy się uśmiechali, żartowali ze sobą tak rodzinnie. Westchnęłam widząc pewną rodzine z dziećmi. Kochający rodzice pomagają dzieciom zjeść i nie krzyczą na nich. Piękne dzieciństwo...nie takie jakie ja miałam.
-Hej Kanon!
 Uśmiechnęłam się widząc Sanghee. Usiadła na przeciwko mnie cała zadowolona.
-Witaj witaj, widzę, że jesteś zadowolona.
-Otóż to! Nie uwierzysz ale chcą bym doszła do After School! Ja je po prostu wielbię i kocham! Wyobrażasz sobie takie coś! Będę sławna i śpiewąła z nimi! I będę bardzo blisko Minhyuna.
-Ciesze się, że ci się udało.
-Widzę, że mimo ciąży jestes strasznie promienna!
-Haha-zaśmiałam się- Kiseop tak na mnie działa. Strasznie go kocham, wiesz? I dba o mnie o maleństwo także.
-Czyli nie zależy ci na Jonghyunie?
-Co?-spytałam speszona.
 Wtedy podeszła do nas kelnerka. Sanghee zamówiła kawę, a ja jakiś dobry sok gdyż nie mogę pić herbaty, kawy i tych innych rzeczy.
-O co ci chodziło z Jonghyunem?-spytałam gdy odeszłą kelnerka.
-To widać! On jeszcze cie cholernie kocha! A dziecko to kolejny dowód byś powinna wrócic do niego.
-Sanghee-powiedziałam cicho- przestań, nie chcę być z nim. Mam jego dość. Zachowywał sie beznadziejnie i widziałaś to na dodatek!
-No ale on cie kocha...i jest ojcem twojego dziecka...
-Dobra koniec!-wstałam wkurzona.
-Gdzie ty idziesz?
-Jak najdalej!
 Wyszłam z kawiarni wkurzona na całego. Ominęłam jakieś sklepy i wyszłam z galerii.
-Hej Kanon, a ty co taka wkurzona?
 Odwróciłam się i zobaczyłam Jonghyuna z różą, co o tu do cholery robi?! Czyżby Sanghee chciała bym się z nim spotkała?!
-Nie twój interes-powiedziałam oschle.
-Mam dla ciebie róże...
-Nie dzięki, wybacz ale śpieszę się strasznie do lekarza.
-Podwieść cię?
 Patrzyłam się na  niego chwilę. Był dzisiaj akurat nienagannie ubrany ciekawe z jakiej okazji. Westchnęłam.
-Nie dzięki Jonghyun, sama dam sobie radę.
-To też moje dziecko!
-Ale ja je noszę w brzuchu!-krzyknęłam podchodząc do niego- to ja je karmię, znoszę całą ciąże, bóle głowy, mdłości, a potem poród i karmienie! Ty tylko przyczyniłes sie do spłodzenia to nic wielkiego! Ale to ja będę sie z tym męczyć fizycznie jak i psychicznie!
-Kanon wyluzuj...to nic takiego..
-Nic takiego! Niech chociaz raz facet zajdzie w ciążę! Prędzej sie posra niż przeżyje całą ciąże!
-Ale-powiedział skamieniały Jonghyun-To i tak moje dziecko!
-Jeszcze sie nie narodziło! A ja nie jestem twoja własnością więc się odwal od emnie!
 Odeszłam od niego. Teraz byłam o dwa razy więcej wkurzona. Jak on mógł! Jak moja przyjaciółka mogła pomyśleć, ze wrócę do tego drania po takim czymś! 
-Kanon...a tobie co?
 Kiseop...? A o tu co robi?
-Ym Kiseop...
 Spojrzałam sie na niego, chciał wsiadać do samochodu, czyżby gdzieś jechał?
-Właśnie jechałem do ciebie. Mieliśmy iść do lekarza.
-No racja....no to chodźmy.

  Jechaliśmy z jakieś dobre pięć minut. Nie musieliśmy się spieszyć przecież mamy jeszcze troche czasu. Ostatecznie przeniosłam się na badania do Charlotte. Zaufałam jej.
-Jednak sie przepisałaś?
-Tak, ufam tej kobiecie wydaje się być bardzo miła-uśmiechnęłam się lekko. Czułam jak wychodzi ze mnie cała złość.
-To tutaj?-spytał Kiseop pokazując drzwi do gabinetu Charlotte.
-Tak.
 Weszłam powoli razem z nim do pokoju. Przywitała nas wesoła pani Kim.
-A więc gotowa na sprawdzenie płci maluszka?-uśmiechnęła się miło do nas.
 Pokiwałam głową na co ona zaprowadziła mnie na łóżku. Podniosłam bluzkę do góry tak by odsłaniała brzuch. Kiseop usiadł obok mnie trzymajac za rękę, a Charlotte nałożyła żel na mój brzuszek po czym zaczęła robic USG.
 Patrzyłam sie zafascynowana na monitor w, którym widziałam maluszkę. Mój chłopak uśmiechał się do mnie i również patrzył się zafascynowany tym.
-No moja droga-uśmiechnęła sie Charlotte-wygrałam.
-Co?-spytał Kiseop nie rozumiejąc sytuacji.
-Macie synka! Gratuluje wam.

Pam pam pam! I teraz pytanie jak ja nazwe te dziecko? Hm....jakieś pomysły ze strony czytelników? ^^ o i jak wam się podoba nowy  wygląd bloga? Jest dobry?

piątek, 19 września 2014

Rozdział 1

 Postanowiłam, że pójdę do lekarza. Dalej nie dawłam za wygraną czemu nic nie pamietałam gdy uprawiałam seks z Jonghyunem. Myślałam nad tym cały czas, lekarze nic mi nie pomogli też nie wiedzieli co sie stało. 
-Pani Kanon do lekarza.
 Wstałam z krzesła i poszłam do kolejnego lekarza. Weszłam powoli do gabinetu, niczym się nie różnił jak u innych medyków ale zdziwiło mnie widząc kobiete rasy białej. Miała brązowe włosy związane w kitek, śliczne zielone oczy i uśmiechała sie wesoło. Nie miała żadnych zmarszczek, pewnie była młoda.
-Dzień dobry-powiedziałam pośpiesznie siadajac na przeciwko tej kobiety.
-Witam witam-uśmiechnęła sie do mnie promiennie- a więc jak sie nazywasz moja droga?
-Kanon Winter.
 Nie cierpiałam mówić swojego nazwiska, niby po dziadzku ale zawsze miałam przed oczami tą jędze babke.
 Pani lekarz lekko skamieniała. Dosłownie na sekunde. Patrzyła się tępo na mnie na mnie i po chwili znowu się do mnie uśmiechała.
-Miło mi jestem Charlotte Kim, nie jesteś raczek Koreanką z tego co widzę.
-W połowie jestem...moja mama była Polką.
-No rozumiem, a więc co cię tu sprowadza?
-Chodziłam praktycznie do wszystkich lekarzy i nikt mi nie potrafił pomóc mam nadzieję, że pani pomoże.
-Jaka pani! Mów do mnie Charlotte.
-Dobrze..Charlotte-lekko sie uśmiechnęłam- A więc byłam z trzy miesiące temu na dyskotece i po jakimś czasie nie pamietam co robiłam i niedawno okazało się, że przespałam sie z byłym chłopakiem. On też tego nie pamięta i no...zaszłam w ciąże.
-Nic nie pamiętasz? 
 Patrzyła się to raz na mnie to raz pisała coś w swoim zeszycie.
-No nie...on też.
-Jedliscie lub piliście coś razem?
-Tak, piliśmy na współe drinka bo nie chciał bym dużo piła.
-No to wszystko jasne! Barman dorzucił ci tabletkę gwałtu! Bardzo szybko schodzi z organizmu dlatego lekarze inni nic nie wykryli.
 Myślałam w tej chwili szybko. Po co barman chciał to zrobić. Ale zaraz...czy przypadkiem ktoś mi nie postawił tego drinka?
-Wydaje mi się, że to nie był barman, ktoś mi postawił tego drinka.
-Dobrze, że twój chłopak wypił to z tobą i miał na ciebie oko. Nie wiadomo co by się wydarzyło.
-Dziękuję za pomoc.
 Uśmiechnęłam się lekko.
-Jestem też ginekologiem, jeśli chcesz mogę cię badać.
-Dziękuję bardzo....ale to raczej nie jest potrzebne.
-Czyżby?-uśmiechnęła się promiennie.
 Jakoś nie wiedziałam czemu ale ta kobieta wydawała mi się jakoś...znana. Jakbym kiedyś ją widziała ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie. Czułam do niej zaufanie.
-Zakładam, że urodzisz synka-powiedziała.
-Czemu pani tak sądzi?
-Zakładam-uśmiechnęła się- może jeśli wygram to będę twoim lekarzem, a jak przegram postawie ci...hm obiad?
-Hah....w sumie czemu nie?
-To miło mi!
Podała mi swoją rękę, a ja ją uścisnęłam.
-Do widzenia-odparłam.
-Do widzenia.

W niecałe dziesięć minut doszłam do domu uśmiechnięta. Do domu w  sensie do domu,który sprawił nam Kiseop.
 Nasz nowy dom był fioletowy na zewnątrz. Dosyć uroczy po poprzednich właścicielach. Miał też ogródek z tyłu domu by dzieci, które chcemy mieć w przyszłosci się dobrze bawiły.
 Wszedłam powoli przez brązowe drzwi do korytarza. Był duży pomalowany na fiolet, a na ścianach do tego były namalowane na czarno różne roślinki.
-Wróciłam!
 Ściągnęłam buty i poszłam do salonu, a tam siedział Kiseop na białej pluszowej kanapie z laptopem w ręce. Czytał coś uważnie ale gdy mnie zobaczył uśmiechnął się wesoły.
-Gdzie ty byłaś?
-Mówiłam ci, że idę do lekarza.
-Ach no tak! I jak?
 Usiadłam i położyłam głowę na jego ramieniu.
-Prawdopodobnie dano mi tabletkę gwałtu, ktoś chciał mi cos zrobić, a JR wypił drinka ze mną na współę przez co no cóż...sam też miał ja w organiźmie.
-Co za łajdak tak śmiał!
-Nie wiem.
 Westchnęłam na co Kiseop przytulił mnie do siebie.
-A ty co robisz?-spytałam zerkając na laptopa.
-Czytam tekst piosenki.
-O macie nową piosenkę! Jaką!
-Ejże ejże!-zaśmiał się- nie pozwole ci patrzeć! Jesteś fanką!
-To co! Swojej dziewczynie nie dasz?
 Zrobiłam minę smutnego szczeniaczka, a on zaczął sie rechotać.
-Oj Kanon przestać pulpecie!
-Nie jestem pupletem!
 Znowu zaczął się śmiać i cmoknął mnie w główkę.
-Ale będziesz!
-Ale to bobasek tylko.
-Kiedy jedziesz zobaczyć płeć dziecka?
-Chyba zmienie lekarza, poznałam dzisiaj taką miłą pania lekarz. Obstawia, ze to będzie chłopczyk. Pewnie byś sie ucieszył gdyby był to synek!
-Możliwe, ale nie ważne jaka płeć ważne, że to nasze...dziecko...w pewnym sensie.
-Dziwnie sie czuję z tym, że jestem z tobą, a dziecko jest Jonghyuna.
-Nie powinnaś tak myśleć, kocham cię i maluszka też. Patrz na to w ten sposób. Będzie mieć dwóch kochających ojców, czyż to nei fajnie?
-Hah racja!
 Kiseop i te jego optymistyczne myślenie. 
-To jak idziemy się umyć?-spytał.
-Jasne! Mam ochotę na gorącą kąpiel!
-No to super! Idę nalać wodę, a ty skarbie idź po piżamkę dla siebie.
 Powiem tak: Dom był cholernie ogromny. Łazienka też gdyż była w niej duża w wanna w, której potrafi sie zmieścić z pięć osób i moze zostać luz. Do tego prysznic w razie co, pisuar i lustro z zlewem. A cała łazienka była zielono fioletowa. Te kolory potrafiły mnie rozpogodzić. 
 Weszłam do czarno fioletowego pokoju i wzięłam swoją dwuczęściową piżamę. Kiseop praktycznie spał w bokserkach więc problemu z nim nie było co mam mu wziąść.
-Jestem już, coś widzę, ze właściciele lubili fioletowy.
-Ja sądzę, że mieli bzika na tym punkcie.
-Haha mozliwe.
-Piżamka w owieczki?
-No co chcesz!-uśmiechnęłam sie wesoło- jest od ciebie, a te owieczki są takie słodkie jak ty.
-Ale sie podlizujesz.
 Podszedł do mnie i pocałował w usta po czym rozpiął mi sukienkę.
-No dobra chodź skarbie ciepła woda nie będzie czekać.
-No już już.
 Uwielbiałam te nasze wspólne kąpiele.

środa, 10 września 2014

Prolog tomu II

 Stwierdziłam kilka dni temu, że podzielę historie Kanon na kilka tomów by nie było zamieszania typu ,,rozdział 123'' więc to jest prolog drugiego tomu ^^ oczywiście nic się nie zmienia. Dziękuję za wcześniejsze komentarze jak i to że jesteście ze mną ^^ mam nadzieję, że będziecie aż do końca ♥♥♥

 Minęły z dwa miesiące. Wszystko jakoś się ułożyło przez ten czas. JR jak i ja zaakceptowaliśmy, że będziemy mieć dziecko. Prawdopodobnie działo się podczas tej dyskoteki....tylko czemu ja i on nic nie pamiętaliśmy? To takie dosyć dziwne.
 Z Kiseopem dalej jesteśmy razem. Nic mu to nie robi, że mam z innym dziecko raczej jest wesoły na myśl, że będzie drugim ojcem. Codziennie widzę go w pracy ponieważ nagrywam z U-kiss piosenki. Wydaliśmy już jeden album plus mam jeszcze zaśpiewać w duecie z Kevinem. 
 Można zatem uznać, że jestem już gwiazdą w Korei. Na koncertach ludzie krzyczą moje imię, ,,napadają'' na mnie fani i w sumie jest dobrze. 
 Co do reszty Aron i Ren są w dość zagadkowym położeniu. Starszy jak widać ma jakieś romanse do Evelyn. Co do Michu to wraca do domu by się uczyć, a Kira no cóż zostaje z nami ^^. Sakura  z siostrą wróciły do domu. Chyba będą się bawić w YG. Tak więc w naszym ,,hotelu'' zostałam ja, Sanghee i Kira z naszej paczki oczywiście. Reszta wróci dopiero co za kilka miesięcy. Prawie bym zapomniała o Agacie! No więc Kevin się do niej zaleca Ren chyba też ale zawsze tego drugiego straszy dżdżownicami i innymi robaczkami. O i ostatnia rzecz! Właśnie! Nie zgadniecie z kim siedzę! 

 Uśmiechnęłam się uroczo do Changa. Dawno go już nie widziałam. Rzekomo był w Japonii u swojego kuzyna niejakiego Kamijo czy kim on tam jest.
-Słyszałem,że pod moją nieobecność zaczęłaś szaleć-rzekł popijając wino w kieliszku.
-Czy to źle? Pan przecież nie interesuje się innymi tylko mną...to dosyć dziwne.
Spojrzał się na mnie pustym wzrokiem i uśmiechnął się lekko.
-Gdzie moje maniery też chcesz wino?
-Ja...ja nie mogę pić.
-Czemu?
Tym razem patrzył się na mnie jakoś nieufnie. Coś podejrzewał? O ciąży i tak dość mało osób wiedziało.
-Po prostu nie mogę..po co zostałam wezwana?
-Jesteś zmęczona, dziwnie wyglądasz jakbyś była...w ciąży. W rzeczy samej-wstał z fotela i dolał sobie wina-rozpoznaje czy ktoś kłamie czy nie i to widać, że jesteś w ciąży. Pytanie kto jest ojcem dziecka.
-A więc...
-Chciałem ci pogratulować. Jesteś znana już w Japonii nawet w całej Azji niedługo podbijesz rynek Europy i Ameryki.
-Cieszę się ale...
-Proponuje ci zaśpiewanie z moim kuzynem. Nazywa się Kamijo ma z 39 lat i jest dosyć znanym j-rockowcem. Dlatego byś sobie podwyższyła sławę a Japonii co ty na to?
-Ym... no w sumie czemu nie!
-Świetnie! Przyjeżdża do mnie za tydzień pasuje ci?
-Tak oczywiście.
-To chłopczyk czy dziewczynka?
-J-ja jeszcze nie wiem. Za dwa tygodnie mam iść dopiero co na USG.
-Yhym...
 Zamyślił się. Czemu on wchodzi mi w życie prywatne? Wielki Chang Woo, który jest jak góra lodowa. Ma wszystkich w nosie.
-Idziesz sama?
-Mam iść z Kiseopem...
-No rozumiem...
-Kanon!
 Przyszedł powoli do salonu mój chłopak cały uśmiechnięty. 
-Chodź skarbie idziemy do domciu.
-Do widzenia..-odparłam.
Chang nic nie odpowiedział. Usiadł tylko do fortepianu i zaczął grać jakąś smutną melodię.
-Jak tam maluszek?-spytał się Kiseop.
-Hah dobrze jest...nie martw się o mnie to dopiero drugi miesiąc.
-Ha! Nie prawda! To prawie trzeci miesiąc i USG. Zobaczymy maluszku czy jesteś chłopczykiem czy dziewczynką.
 Pogładził mnie po brzuchu na co się roześmiałam. Taki nieśmiały, a jednak taki opiekuńczy i cudowny.
-No już juz bo mi sie tu rozkleisz-zaśmiałam się.
-W sumie cieszę się, że będziemy mieć maluszka. Nawet jeśli to dziecko JR'a.
Złapał mnie za rączkę uśmiechnięty i zaprowadził do swojego samochodu. Usiadłam na przodzie i patrzyłam się na drogę.
-Wiesz..-zaczął mówić- myślałem nad kupnem mieszkania.
-Jakiego?
-Dla nas...przydałby się w sumie dom! A mnie stać na piękny dom dla ciebie i maluszka.
-Kiseop jesteś na prawdę uroczy ale jest jeszcze czas. 
-Wiem skarbie. O jesteśmy!
Wysiadłam powoli i razem z moim ukochanym szłam do hotelu. Zmierzaliśmy w stronę mojego pokoju i w salonie spotkaliśmy JR'a. Stał się dla mnie tylko troszkę milszy z powodu dziecka no ale chociaż coś.
-Kiedy jedziesz do lekarza?-spytał mnie.
-Za dwa tygodnie.
Był speszony. Patrzył się na podłogę. Znając jego coś chciał.
-M-mogę jechać z tobą i poznać płeć dziecka?
-Ym...jadę z Kiseopem no ale..
-Możesz jechać-odparł Seop z uśmiechem- to przecież twoje dziecko powinieneś wiedzieć.
-Dziękuję-powiedział juz mniej zestresowany.
 Pamiętam jak im powiedziałam o ciąży. Jonghyun nie dowierzał. Miał w sumie racje też bym nie wierzyła no ale jednak. Omijaliśmy się ale zawsze jak mnie zobaczył pytał się jak jest z dzieckiem. 
-Nad czym rozmyślasz?-spytał Kiseop.
-Nad niczym-uśmiechnęłam się do niego szeroko- to jak idziemy oglądać do mnie jakiś film?
-Jasne, że tak! Co teraz masz?
-A zobaczysz skarbie.
Pocałował mnie czule w główkę i poszliśmy do mojego pokoju.

poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział 67

<narracja Kanon>
 Wróciliśmy z powrotem do miasta. Minął z tydzień i w tym czasie dużo się zdarzyło. Po pierwsze chodzę z Kiseopem. Jest taki kochany i tak dba o mnie ( <3) po prostu ideał faceta. Co się tyczy Sanghee pogodziła się z Minhyunem i zachowują się jakby zakochali się od nowa. 
-Kanon...
 Spojrzałam uśmiechnięta w stronę drzwi. Stał tam mój uroczy chłopak z bukietem róż.
-Gotowa?-spytał się.
-Tak jasne. 
 Wstałam i wzięłam sweterek. Mimo tego, że był lipiec czyli wakacje i te sprawy to i tak było dosyć chłodno.
-To super, że zaśpiewasz z nami.
-Zgodzę się skarbie.
 Szliśmy powoli przez hall gdy nagle wpadła na mnie Sanghee.
-Kanon ważna sprawa!
-Co? Jaka?
 Byłam lekko zdziwiona zachowaniem mojej przyjaciółki. Miała poważną minę.
-Pójdziesz ze mną do...ykhym...ginekologa?
-Czemu?
-Bo Minhyun jest zajęty! A ja muszę coś załatwić! No proszę no.
 Spojrzałam sie na Kiseopa. Mieliśmy iść zjeść romantyczny obiad w jednej z najlepszych restauracji.
-Idź-powiedział uśmiechnięty- kiedy indziej pójdziemy na obiad.
-Dzięki skarbie.
 Pocałowałam go czule w usta i poszłam powoli z Sanghee do tego ginekologa.

<w przychodni>
-A więc co tu chciałaś tutaj?
-Tabletki-odparła.
-Tylko po to?! Ej zaraz a prezerwatywa to co?
-Oj Kanon nie przesadzaj...tabletki są lepsze.
-Ja nie wnikam ile wy to razy dziennie robicie z Minhyunem.
Moja przyjaciółka zaśmiała się na to.
-A ty co robisz z Kiseopem?-spytała z uśmiechem.
-No, a co mamy robić? 
-Ach nie ważne.
Usiadłam w poczekalni rozglądając się. Wszędzie siedziały kobiety akurat zwróciłam uwagę na jedną która była w ciąży. Siedziała zestresowana, może boi się o dziecko? 
-Przepraszam...
Mówiła do mnie jakaś pielęgniarka.
-Pani do ginekologa?-spytała.
-Nie czekam na koleżankę.
-Marnie coś pani wygląda.
-C-co? Czuję sie świetnie.
-Niech pani pójdzie ze mną, proszę.
-N-no dobrze.

<dwie godziny później>
 Stałam razem z Sanghee w windzie. Byłam zestresowana i wkurzona. 
 Gdy weszłyśmy do salonu siedzieli tam praktycznie wszyscy. Widziałam Kiseopa. Rozmawiał z Aronem co było dosyć dziwne.
-Sanghee kotku-uśmiechnął się Minhyun- i jak było?
-Dla mnie dobrze...gorzej z Kanon.
 Wtedy wszyscy spojrzeli na mnie oraz JR. Nie widziałam go od zerwania, unikał mnie, a ja jego.
-Kanon co się stało?-spytał Kiseop.
 Podałam Kiseopowi trzęsącą się ręką akta od doktora. Zdziwił się lekko i zaczął czytać. Po jakimś czasie zbladł.
-To na pewno twoje?
Pokiwałam głową czując, że zaraz się rozryczę.
-Co się dzieje? Czyżbyś zachorowała na...-mówił JR.
-Jonghyun zamknij się!-krzyknął Aron- Zachowuj się normalnie, a nie jak jakiś potwór.
Chłopak tylko prychnął i spojrzał sie wkurzony na mnie. Jak ja go nienawidzę, a teraz jeszcze bardziej go nienawidzę. Nie chcę go w swoim życiu.
-No to co się stało?-spytał Minhyun.
-Kanon-powiedział cicho Kiseop-jest w ciąży.
Wtedy wszyscy zaczęli nam gratulować. Mówić, że ja i Kiseop będziemy wspaniałymi rodzicami, a ja chciałam tylko się wydzierać ze złości. Mój chłopak był blady...pewnie wiedział to samo co ja.
-A myślałam, ze już seksu nie uprawiacie!-krzyknęła wesoła Sanghee.
-Bo my tego nie robiliśmy-powiedział cicho i jakże smutno Seop.
-Zaraz....-odparł Ren-to kto jest ojcem dziecka?
Rozpłakałam się. Kiseop przytulił mnie mocno...a ja mogłam tylko spanikowana się trzęść i płakać. Zanim zamknęłam sie w sobie wydusiłam te imię...imię ojca dziecka....a wszyscy byli zdziwieni.
-Jonghyun-powiedziałam cicho.
          
                                                      The End...?

niedziela, 7 września 2014

Brak

 Witam....to nie jest żaden rozdział czy coś. Chciałam napisać to ponieważ ostatnio wydarzył się tragiczny wypadek. Pewnie każdy wie co się wydarzyło z Ladies Code?
 Jest mi niezmiernie smutno. Dalej nie wierze, że EunB i Rise nie żyją! Były takie piękne, młode i utalentowane. Współczuje ich fanom oraz rodzinie.  Oby tam w niebie lub gdziekolwiek pójdą były szczęśliwe i były razem by się wspierać. Proszę was byście mogli się czasem pomodlić. Jako fanka odczuwam dużą stratę już nigdy Ladies Code nie będą takie jak kiedyś :( Wspierajmy je! Kochajmy! Pokażmy, że łączymy  się z nimi ból.
                        Zapamiętajmy je jako roześmiane i piękne istoty <3 

                                            Rise

                                       EunB

sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 66

<narracja Kanon> 
 Stałam przed drzwiami domku chłopców z U-kiss. Westchnęłam. Będzie dobrze.
-O Kanon co tu tak stoisz? 
-Kevin?
 Spojrzałam się na blondyna, który właśnie wracał z pomostu.
-Szłaś do Kiseopa? Jest akurat na pomoście jakiś nie w humorze.
-Um...wiesz po prostu Minhyun przyjechał chyba Sanghee się z nim pogodziła więc chciałam im dać troche czasu dla siebie-powiedziałam to bardzo szybko.
-Aha...-uśmiechnął się lekko- jak chcesz możesz ze mną posiedzieć. 
-Dziękuję Kevin.
 Poszłam za nim do domku. Grzecznie usiadłam w małym saloniku i wpatrywałam się w ogień.
-Kiseop mi mówił wszystko-odparł Kevin podając mi herbatę.
-O czym konkretnie?
-O tym, że zerwałaś z JR'em. Wreszcie zauważyłaś naszego przyjaciela...
-Kevin to nie tak...ja po prostu nie zauważam jak komuś sie podobam, a Kiseop jest nieśmiały więc...to tym bardziej.
-No rozumiem...masz jakiś plan?
Byłam zdziwiona tym pytaniem. Jaki znowu plan?
-Jaki plan?-spytałam.
-Normalny.
-Co..?
-Eh nie ważne. Po prostu pogadaj z Kiseopem. Nie wchodźcie za szybko w związek bo okaże się, że przyjaźń była lepsza od tego. 
 Wstałam powoli.
-Masz racje idę z nim pogadać!
-Tak trzymaj!
 Kevin uśmiechnął się do mnie słodko, a ja uciekłam na pomost. To co zrobię będzie całkowicie szalone!

<narracja Sanghee>
-Przepraszam cię...jeszcze raz.
 Odchyliłam lekko głowę w tył i ucałowałam Minhyuna w policzek. Siedzieliśmy objęci na moim łóżku i cieszyliśmy się swoja obecnością.
-Nie przepraszaj. Mówiłam ci już.
-Kto by pomyślał, że to wszystko przez JR'a.
-Nie rozmawiajmy o nim...rozmawiajmy o nas.
-Masz całkowitą rację.
Pocałował mnie w szyję i splótł nasze palce razem kładąc na moim brzuchu.
-Kiedyś jak dobrze pójdzie zostaniesz matką naszych dzieci.
-Ty tak serio?
-Serio skarbie...chcę z tobą założyć kiedyś rodzinę. Ale teraz jest za szybko sama rozumiesz. Jesteś młoda ja też mamy swoje ambicję nie chcę byś przez dziecko straciła lata wolności.
-Minhyun...-szepnęłam wzruszona-jesteś strasznie i to strasznie kochany.
-Dzięki tobie Sanghee....to ty dajesz mi siłę.

<narracja Kanon>
Weszłam na pomost widząc, że Kiseop stoi, a nikt go nie osłania. To co zrobię będzie moim największym głupstwem. Ale jeśli mnie lubi to wybaczy to co właśnie odwalę.
-Kiseop!-krzyknęłam podbiegając do niego.
 Spojrzał się na mnie zdziwiony.
-Ej czemu ona tak pędzi?
Usłyszałam głos Soohyuna i wtedy wleciałam na Kiseopa wpadając z nim razem do jeziora.
 Zaczęłam się śmiać jak głupia, a on jak oczekiwałam śmiał się ze mną.
-Zwariowałaś!
-Ej dla nikogo innego bym nie skoczyła w wodę!
-Kanon!-zaśmiał się i przytulił mnie do siebie-Chodźmy bo się przęziebimy.
-Czyli...nie jesteś obrażony?
-Nie-uśmiechnął się szeroko- nie potrafiłbym.
 Pocałował mnie w czółko.
-Wychodźmy już.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 65

 Weszłam powoli do naszego domku przybita i zaryczana. Sanghee leżała na łóżku i patrzyła się z tęsknotą na telefon.
-CO się stało?
-JR tu był-wytarłam łzy i usiadłam naprzeciwko niej- okazuje się, że on powiedział Minhyunowi te bajeczki.
-Że co?!
-Pamiętasz jak sobie żartowaliśmy z nich? Usłyszał to i myślał, że to naprawdę -wytarłam łzy ręką- zerwałam z nim...mam go dość!
-Przykro mi.
Przytuliła się do mnie mocno. Już nie pamiętałam o czym dalej rozmawiałyśmy. Nie miałam na to sił i szybko zasnęłam.

<rano>
 Obudziłam się w południe. Sanghee jak zauważyłam przez okno siedziała na pomoście uśmiechając się. Rozmawiała z kimś przez telefon pewnie z Minhyunem. Dobrze, że chociaż jej się układa.
-Kanon...
Siedziałam w piżamie i to strasznie krótkiej piżamie, a tu nagle Kiseop wszedł. Gdy spojrzał się na mnie strzelił buraka.
-Sanghee mówiła, że zerwałaś z Jonghyunem.
-Tak-pociągnęłam nosem.
-Ej nie płacz...twoje oczy i tak są czerwone nosek zresztą też.
Usiadł obok mnie i pocałował w polik. Poczułam się lepiej i wtedy dotarło do mnie, że Kevin mówił i Kiseopie. 
-Kiseop...
-Tak?-uśmiechnął się lekko.
-Zawsze byłeś przy mnie-spojrzałam się na niego- i...ym...kochasz mnie?
Był zaskoczony moim pytaniem i znowu się zarumienił.
-Bo widzisz...przez Jonghyuna byłam zaślepiona, to ty się mną opiekowałeś i nie byłem taki nadpobudliwy.
-Kanon ja...musisz to przemyśleć. Nie powinnaś robić nic na pośpiech.
Wstał, a ja złapałam go za nadgarstek. Patrzył mi się w oczy...miał taki wyraz jakby cierpiał katusze.
-Odpowiesz mi?
-Tak, Kanon. Kocham cię.
Puściłam go, a on poszedł do siebie. Od razu wzięłam poduszkę i zaczęłam płakać do niej.
 Wtedy niespodziewanie wparował do pokoju Minhyun z kwiatami.
-Sanghee!
-Jest na pomoście..-powiedziałam zachrypniętym głosem.
-A tobie co jest?
-Nie ważne idź do niej...jak ją zranisz to cię utopię...nie żartuje.
-Dobrze-powiedział poważnie i pobiegł na pomost.
Patrzyłam się przez okno na to wydarzenie.

<narracja Sanghee>
Patrzyłam się w jezioro takie piękne. Minhyun zadzwonił do mnie i powiedział, że chce mnie przeprosić. Powinienem zrobić to normalnie a nie przez telefon. Ach ci chłopcy.
-Sanghee przepraszam, że z tobą zerwałem...przyniosłem te kwiaty na znak mojej miłości do ciebie.
 Gdy zobaczyłam uśmiechniętego Minhyuna w garniturze z kwiatami w ręku myślałam, że padnę. Ale on romantyczny.
-Będziesz znowu damą mego serca?
-Jasne, że tak!
Pocałowałam go, a następnie przytuliłam się do niego. Tak za nim tęskniłam. Nie musiałam mu mówić on czuł to samo co ja.

< znowu do narracji Kanon>
Uśmiechnęłam się lekko na ich widok. Też powinnam coś z tym zrobić. Ubiorę się i pogadam z Kiseopem, zresztą pewnie będą chcieli oboje mieć dla siebie pokój.
 Czas zapomnieć o Jonghyunie...

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 64

<narracja Kanon>
 Siedziałam w autobusie razem z Sanghee. Czekałyśmy na resztę chłopców by w końcu pojechechać nad te jezioro. 
 Kiseop usiadł przede mną i uśmiechnął się do mnie.
-Wyspana?-spytał.
-Niezbyt-ziewnęłam odruchowo.
-Zaraz wyruszamy!-powiedziała podekscytowana Sanghee- i będzie relaks...
-Mamy szczęście bo akurat będzie ładna pogoda, Sanghee kotku-odparł Sehun siadając za nami- mam nadzieję, ze dasz się umówić na randkę.
-Chyba śnisz...
-Śnię zawsze o tobie kotku...
-Dobra!-wstałam powoli i walnęłam go czapką w głowę-idź już psik!
-A co ja kot?
-No raczej-odparł Kiseop- taki natrętny.
-I taki nieumyty-parsknęła śmiechem Sanghee.
 Chłopak zrobił się czerwony  na twarzy i uciekł szybko do swoich hyungów.
-Boże czy on się nie odwali nigdy?-spytała mnie przyjaciółka.
-Wiesz...raczej nigdy.
-Kanon...-odparł Kevin podchodząc do nas- możesz wyjść ze mną na chwilkę?
-Tak jasne.
 Poszłam powoli za nim próbując nie obijać się o fotele w autobusie. Wystrzelił jak z procy i dopiero co po minucie gdy wyszłam z autobusu go zobaczyłam. Stał obok swojego menadżera.
-Dzień dobry...
 Uśmiechnął się do mnie promiennie. Wyglądał na miłego.
-Ty jesteś Kanon?
-Tak...
-Chciałem się ciebie zapytać czy nie zechciałabyś zaśpiewać z U-kiss piosenki, dodatkowo duet z Kevinem.
-Mówi pan serio?
-Oczywiście, musisz się tylko zgodzić. Potem spytamy się o to prezesa wytwórni, damy ci kontrakt i zacznie się dużo pracy.
-Kanon, zgódź się! Wspaniale śpiewasz! 
 Patrzyłam się lekko oszołomiona. Właśnie dostałam dużą szansę by wystąpić z chłopakami.
-Tak czemu by nie ale dlaczego pytacie sie o to teraz?
-No widzisz-zaczął mówić menadżer- jedziecie na kilka tygodni i no cóż wolimy wiedzieć to wcześniej i dać ten pomysł od razu do prezesa, a pewnie to trochę zajmie zanim rozpatrzy ten pomysł.
-Aha...no rozumiem. Zgadzam się.
 Kevin od razu mnie przytulił mocno z uśmiechem.
-Będzie się  fajnie  nam współpracowało.
-Mam taką nadzieję, a teraz wybaczcie muszę wrócić do mojej przyjaciółki. 
 Obdarzyli mnie tylko swym uśmiechem, a ja weszłam powoli do autobusu. Od razu rzuciła mi się w oczy zapłakana twarz Sanghee...wtuloną w Sehuna?!
 Podbiegłam do nich szybko. CO ten zboczeniec chciał jej zrobić! Od razu odepchnęłam go na bok.
-Odwal sie od niej..
-Ale...
-..nie ma żadnego ale! Wypad!
 Usiadłam na swoim miejscu i ją mocno przytuliłam.
-CO się stało?
Podała mi powoli swój telefon. Nie wiedziałam o co jej chodziło ale włączyła mi sms od Minhyuna. Co on jej zrobił?
-Czytaj na głos..-powiedziała smutno.
-Dowiedziałem się wszystkiego. Jakie masz o mnie zdanie. Jak mogłem być taki głupi, że nie zauważyłem twojej fałszywości. Z nami koniec-spojrzałam się na nią wystraszona- ale...jak to?
-Spytałam się niego o co mu chodzi-pociągnęła nosem- ale on powiedział, że mi nie powie!
-No już już.
Przytuliłam ją mocno. Jak ten drań tak mógł.
-Ej koniec z facetami! Miej go w nosie! Jesteśmy na ,,wakacjach'' zapomnij o nim, a gdy wrócimy to dasz mu popalić.
-Ale no...
-Nie ma żadnego no! Dawaj telefon usuwam jego numer z twoich kontaktów! Zablokuje go nawet! Zapomnij o nim przez ten czas.

<tydzień później>
-Co robicie?
Podeszłam powoli do chłopców z U-kiss.
-Łowimy ryby! Chcesz z nami?-spytał uśmiechnięty Eli.
Spojrzałam się na robaki i tak jakoś mnie zemdliło.
-Kanon co ci?
Pobiegłam szybko do swojego domku i wparowałam do łazienki wymiotując do toalety.
-Oj co ci jest?
Sanghee podeszła do mnie i pogłaskała mnie po plecach. Uśmiechnęłam się słabo.
-To chyba przez widok tych robaków.
-No jak już mówisz o widokach to wiedz że większa populacja chłopców z EXO chodzi na gołych klatach w ciasnych szortach obok naszego domku.
-Kto konkretnie?-przemyłam twarz i zaczęłam myć zęby by pozbyć się smaku wymiocin z buzi.
-No oczywiście że Sehun i Kris ale też reszta chłopców przechodzi ale tamci najczęściej.
-Mają tupet....idziemy się pokąpać?
-Jasne!
Podeszłam do szuflady i wyjęłam z niej kąpielówki. 
-Neonowy róż?-powiedziała Sanghee zszokowana-Serio?
-EJ...jesteśmy na wakacjach co tu się wydarzy nie musi usłyszeć światło dzienne.
Zaśmiała się.
-Od kiedy ty masz taki szatański umysł?
-Od jakiegoś czasu, a więc-wyjęłam dwa staniczki z falbankami-neonowy zieleń czy róż?
-A w sumie daj zielony!
-Dobry wybór...
Sanghee wzięła ode mnie strój i przebrała się w łazience natomiast ja patrzyłam się przez okno z uśmiechem. Mam już szatański plan jak zdenerwować Sehuna by się odwalił od nas.
-No ja nwm...
-Czego?-spojrzałam się na Sanghee. 
Wyglądała seksownie i to mówię ja dziewczyna co dopiero chłopcy pomyślą.
-Wspaniale wyglądasz! Seksownie! 
-No ale..
-Nie ma żadnego ale! Idziemy!
-A twój strój?
-Mam go już pod spodem-uśmiechnęłam sie do nie- weź załóż jakąś sukienkę...rozbierzemy się potem.
-No um dobra...jesteś szalona.
-Tak wiem.

<nad jeziorem>
Siedziałyśmy na pomoście mocząc nogi. Sehun przyglądał się nam jakoś dziwacznie. 
-Czemu tak siedzimy w tych sukienkach?-spytała moja przyjaciółka.
-Musimy poczekać aż nam zaproponują wspólną kąpiel.
-Ale to potrwa!!!
-Hej dziewczyny-odparł Kris podchodząc do nas z Sehunem-macie ochotę się z nami pokąpać? Jesteście tutaj samiuteńkie więc tak sobie pomyśleliśmy.
-Jasne-uśmiechnęłam się uroczo- wskakujcie będziemy za wami.
 Oboje popatrzyli się raz to na siebie raz na nas i wskoczyli do wody. 
-Wskakujecie?
 Pokiwałam powoli głową i ściągnęłam swoją sukienkę.
-Sanghee pomóc ci?-spytałam.
-Nie dzięki dam radę.
Weszłam powoli do wody widziałam jak się gapili na nas z otwartymi ustami.
-Pływamy?
-J-jasne....

<wieczorem>
Patrzyłam się w lampki odbijające sie w tafli wody. Myślami uciekłam tak daleko, że nie zauważyłam Kevina który usiadł obok mnie.
-Widzę, że nieźle się bawiłyście.
-Tak-zaśmiałam sie cicho- jaka była ich reakcja?
-Ich? Wszyscy się na was patrzyli...na serio. Kanon...
-Tak?
Odwróciłam się w jego stronę, a on mnie pocałował delikatnie.
-Kevin...
-Wybacz nie powinienem był. Mój przyjaciel ciebie kocha, a nie mogę cię jemu odebrać.
-Mówisz o JR'e?
-Nie..
-To o kim?
-Nie ważne!
Poszedł. Wstał i poszedł szybko pomostem przed siebie. Chciałam biec za nim popytać sie o co chodzi ale zatrzymał mnie Sehun. Dalej miał na sobie te obścisłe kąpielowy.
-Ej gdzie ty lecisz...
-A ty nie z Sanghee?
-Odprowadziłem ją do domku, a teraz przyszedłem po ciebie-położył swoje ciepłe ręcę na moich biodrach.
-Ale...
-CI...wiem, że bawisz sie tylko w taką niedostępną.
- I co jeszcze?
-Pocałuj mnie.
 Nie zdążył nic zrobić gdy jakaś ciemna postać rzuciła go do jeziora. Patrzyłam z paniką na Sehuna. Bałam się, że sie utopi ale jednak wyszedł na brzeg.
-CO ty z nim robisz?!
-JR!
Co on tu do licha robił?!
-Romansujesz sobie?! Myślisz, że nie wiedziałem o tym!1
-Ej wyluzuj co ty tu robisz!
-Przyjechałem pogadać z tobą...-spojrzał się na mój strój kąpielowy-...widzę, że ci w czymś przeszkodziłem!
-Wyluzuj! Co chcesz ode mnie!
-Pogadać! Czemu gadałaś o mnie z Sanghee te głupstwa! Jestem wściekły, że jesteś taka fałszywa! Minhyun napisał do niej ale wolałem to powiedzieć ci osobiście! Tłumacz się!
-Ale o co ci chodzi!
-Słyszałem was! Jak gadałyście o nas!
-Zaraz...to było wtedy...żartowałyśmy!
-Już w to uwierzę!
-Czekaj...powiedziałeś to Minhyunowi!? Jesteś mądry?! Zniszczyłeś ich związek! 
-Ona go zniszczyła!
-Mam ciebie dosyć!
-Tłumacz się!-wrzasnął na mnie głośno.
Spojrzałam się na niego smutno. Zrozumiałam jakim on jest człowiekiem.
-Jonghyun-szepnęłam.
-CO!
-Z nami koniec...
Patrzył się wmurowany we mnie, a ja olałam go. Poszłam do domku wycierając po drodze moje łzy.

Wybaczcie ale problemy z internetem mnie dobijają. Odzyskałam poniekąd neta więc znowu mogę pisać posty <3

piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 63

<narracja Kanon>
 Wracałam z Kiseopem śmiejąc sie z jego żartów. Jak ja kochałam jego uśmiech.
-I co wtedy zrobiliście?-spytałam.
-Umyliśmy Soohyuna. Wszędzie miał śnieg-zaśmiał się- żałuj,że tego nie widziałaś...to było przekomiczne.
-Wierzę ci.
 Weszliśmy do salonu,a tam siedział wkurzony Jonghyun.
-Hej skarbie co tu robisz...?
Wstał szybko i złapał mnie za rękę odsuwając od Kiseopa.
-To jest moja dziewczyna i zostaw ją!
-Ej ale spokojnie...my się przyjaźnimy tylko-mówił spokojnie Seop.
-W nosie to mam!-wskazał na niego palcem- nie masz się do niej zbliżać.
-Ale...-zaczęłam.
-A ty nigdzie nie jedziesz z nim nad żadne jezioro! Nie chcę byś z nim gdziekolwiek jechała!
-Kanon nie jest rzeczą ani twoją własnością byś jej rozkazywał.
-A ty się nie odzywaj!-warknął Jonghyun.
 Patrzyłam się na niego przerażona. Od kiedy on stał się taki agresywny? Nie licząc wpadki z Sehunem no ale....to nie jest ten sam JR.
-Idę..dobranoc Kiseop.
Wzięłam od niego swoje rzeczy i poszłam prosto do swojego pokoju ignorując jak do mnie krzyczy JR. 
 Weszłam do pokoju, a tam siedziała Sanghee już ubrana w piżamkę i piła ciepłą czekoladę
-Hej...-odparłam.
Spojrzała się na mnie z sinymi oczami. Chyba płakała. Raczej nie chyba lecz na pewno. Przysiadłam się obok jej łóżka.
-Co się dzieje?
-Nu'est jedzie na turnee po Azji, a ja...cóż chciałam jeździć za nimi ale Minhyun mnie spławił.
-Ale jak to?
-Normalnie! Wkurzył mnie tym! Cały czas gdzieś wyjeżdża! A ja głupia czekam na niego!
Przytuliłam ją mocno do siebie.
-Spokojnie. Wszystko sie wyjaśni jak zwykle. Będzie ci pewnie wysyłać zdjęcia. Nie martw się.
-No ale....będę tęsknić.
-Wiem już! Jedź ze mną nad jezioro!
-Oszalałaś! Przecież będzie zimno!
-Młoda wyluzuj-próbowałam się zaśmiać- będzie dobrze...kto wie czy ktoś z chłopców nie będzie chodzić na gołej klacie...
-Hahaha wiesz jak zachęcić!
-A żebyś wiedziała! No to jak? Jedziesz ze mną? Musimy jutro się spakować!
-Tak! Oczywiście!
Usłyszałyśmy nagle ,,Wolfa''. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu. Kiseop. Odebrałam szybko.
-Yoboseyo, Oppa.
-Hej....posłuchaj jak się okazuje EXO jedzie z nami.
No super....
-A...Sanghee może jechać z nami? Nie chcę jej zostawiać. 
-Jasne, że może! Akurat jest wolne miejsce więc spoko.
-Dzięki Kiseop...
-A i co do tej sytuacji z Jonghyunem.
-Przepraszam  cię za to...
-Nie masz po co. Nie powinien  się tak zachowywać wobec ciebie.
-Dzięki, że mnie obroniłeś.
-Nie ma sprawy to do jutra Kanon. Dobranoc.
Rozłączył się, a ja lekko uśmiechnęłam się do siebie. 
-UUU ktoś tu sie w kimś zabujał!
-Nie prawda!-krzyknęłam.
-Taka prawda...podoba ci sie Lee Kiseop! I co na to powie JR!
-Ja..w sumie...mnie to nie obchodzi.
-Jak to?
<w tym samym czasie narracja JR'a>
 Stałem przed drzwiami do pokoju Kanon. Chciałem jej wszystko powiedzieć, że mnie wkurza jej ,,przyjaciel''. Otworzyłem lekko drzwi  i już chciałem wejść do środka gdy usłyszałem co one mówiły.
-Posłuchaj! Kochasz się w Lee Kiseopie!-mówiła Sanghee.
-Nie prawda! To tak jakbym ja cię oskarżała o romans z Sehunem, a to kłamstwo!
-Czemu wygadujesz moje tajemnice na głos?!
-Ale ty jesteś głupsia...
-Może zerwę z Minhyunem i będę z Sehunem oh...a ty z Kiseopem. Ma taką mrraśną klatę.
-Tak...i będę macać ją zawsze.
To było dla mnie za wiele. Nie widziałem, że one są aż takie okrutne. Nie mogłem tam wejść. Szybko pobiegłem do Minhyuna by mu wszystko powiedzieć! 
<powrót do narracji Kanon>
-No dobra-odparłam-żarty żartami ale musimy iść sie położyć spać nie sądzisz?
-Ej no weź! Ja tu się śmieje po aferze z Minhyunem, a ty mi to odbierasz!
Rzuciła we mnie swoją puchatą poduszką.
-Czy to wojna!
-Owszem! Wyzywam Kanon bladą twarz na wojnę!
-Kanon blada twarz zgadza się by bić się z Sanghee żółtą twarzą.
-Głupia!
-Ty też! 
 Rzuciłam w nią podusią śmiejąc się. Kto by pomyślał, że przez chwilę zapomnę o JR'e.

<narracja Asakury>
-No więc prowadzisz bloga z zdjęciami?-spytał mnie Dongho.
 Spojrzałam na niego zza kubeczka ciepłej czekolady.
-Tak. Jeden z najbardziej popularnych. Znaczy nie wstawiam tam swojego zdjęcia.
-Czemu? To byłby fenomen ponieważ jesteś śliczna.
-Um..nie musisz mi prawić komplementów...
-Heh no więc jak się nazywa ten twój blog?
-Chcesz wiedzieć?
-Jasne, że tak! Z chęcią zobaczę! Więc jak się nazywa?

-Magic Life.
 Powiedziałam to bardzo cicho.
-Czekaj..ten popularny blog?!
-No tak...jakby.
-Jesteś moją mentorką! Kocham cię! Cały czas przeglądam twojego bloga! 
-Heh cieszę się, że mój ulubieniec mnie docenia.
-Jesteś fanką U-kissów widzę!
-I to jak!
-No to może-uśmiechnął się niewinnie-umówisz się ze mna na randkę?
 No nie...to chyba są żarty. Nie uwierzę, ze mój bias siedzi przede mną i pyta się czy pójdę  z nim na randkę. Lekko zarumieniłam sie i spojrzałam w jego czekoladowe oczy.
-Z chęcią...








piątek, 30 maja 2014

Rozdział 62

<narracja Kanon>
 Przyglądałam się galerii siedząc przy stoliku z Kiseopem. Załatwiliśmy wszystkie ważne sprawy co do wycieczki i teraz czekaliśmy na kubek ciepłej herbaty.
-Podoba ci się tutaj?-spytał Seop.
-Jasne, że tak. Cieszę się w ogóle, że mnie zaprosiłeś na wypad nad jezioro to jest miłe.
 Oppa uśmiechnął sie do mnie promiennie.
-Każdy chciał byś pojechała! Lubimy cię, a teraz gdy jesteś w NH to jeszcze lepiej!
-W sumie to jestem trainee...
-W sumie to cie ludzie już znają po incydencie z Sehunem-te ostatnie słowa powiedział lekko wkurzony.
-Nie obchodzi mnie to jakoś-uśmiechnęłam się lekko- wierzę, że dam czadu w NH!
-Zapomniałem! Nas menadżer zaproponował byś zaśpiewała z nami nową piosenkę!
-Serio?!
Podeszła do nas kelnerka, która patrzyła się na mnie dziwnie. Jak na wariatkę...chyba za głośno krzyknęłam.
-O mój boże ty jesteś dziewczyną Sehuna!-pisnęła.
-Wcale nie..-powiedziałam-to SM sobie to wszystko wymyśliło.
-Ale przecież całowaliście się!
-Sam się zaczął, a ja mu przywaliłam.
Kelnerka otworzyła szeroko oczy.
-To gdzie teraz śpiewasz?
-Jestem trainee w NH...
-Mogę twój autograf? Podziwiam cię, że nie wszedłaś w mafię SM!
Mafię SM? O co chodziło. SPojrzałam się na Kiseopa. On tylko się na nas patrzył z lekkim uśmiechem, że panuje nad sytuacją.
-Tak jasne...dam ci autograf.
Rozradowana kelnerka wyjęła notesik i długopis.
-Dla kogo podpisać?-spytałam grzecznie.
-Dla Yuki,  a więc z kim chodzisz?
Powoli podpisywałam jej notes myśląc czy ujawnić, ze chodzę z JR'em. Czy po prostu powiedzieć, że jestem sama?
-Nie mogę powiedzieć. To wyjdzie wkrótce.
-Rozumiem dziękuję bardzo!
Odeszła od nas zostawiając nam herbatę. Pociągnęłam jeden łyk. Była o smaku maliny i dość ciepła by mnie rozgrzać.
-Heh będzie ich więcej-zaśmiał się Kiseop.
-Myślałam, że będzie mnie atakować płeć przeciwna.
-Na to nie pozwolę!
-Hahaha spokojnie, dam sobie radę jak dzisiaj z Sehunem.
-A co mu zrobiłaś?
-Uderzyłam....

<narracja Sanghee>
 Rozgrzewałam się w sali tanecznej robiąc różne piruety. Zamyśliłam się bardzo przez co źle postawiłam nogi i upadłam.
-Hahaha niezła gleba.
Spojrzałam się na wejście.
-Minhyun! Nie śmiej się!
-Czemu nie?
Podleciał do mnie i pomógł mi wstać.
-Byłaś zamyślona czemu?
-Chodzi mi o to co mówił Sehun, że niby Kanon ma coś do zaoferowania. No ale co? 
-Tak mówił? Może chodzi no nie wiem sam...spytaj się jej?
-Powinnam, a jeśli ona nie wie?
-Trudno.
Cmoknął mnie w usta.
-Skarbie nie wiem jak ci to powiedzieć ale no cóż, jedziemy z Nu'est na turnee po Azji i mnie nie będzie z miesiąc może więcej.
Posmutniałam strasznie.
-Ale ...dobrze skarbie będę jeździć za tobą.
-Nie chcę być to robiła. Chcę byś wreszcie zadebiutowała tak będzie najlepiej dla ciebie.
Spojrzałam się na niego podejrzanie. Czy on właśnie mnie spławia?
-Ta..-odburknęłam-muszę iść więc pa.
-Ale...
-Cześć Minhyun.

<narracja Sakury>
 Robiłam fotki gór na których był jeszcze śnieg. Było tu niesamowicie pięknie strasznie mi sie tu podobało. Miałam tu spokój i zacisze z dala od Kory.
 Spojrzałam gdzieś w przestrzeń oglądając słońce, które powoli zachodziło. Było piękne musiałam je ująć w zdjęciu.
-Widzę, że też ten krajobraz ci sie podoba.
Odwróciłam się widząc jakiegoś chłopca z aparatem. Miał na nosie czarne kujonki, a na główce słodką czapeczkę. Uśmiechał się do mnie delikatnie i zrobił mi zdjęcie.
-Kolejne udane zdjęcie.
-Kolejne?-prawie zaniemówiłam.
-Gdy obserwowałaś słońce-podszedł do mnie bliżej aż do murku- natchnęło mnie. Wyglądałaś jak jakaś bogini. Uwieczniłem to na fotce, mam nadzieję, że sie nie obrazisz.
Patrzyłam się na niego głupio. Wyglądałam jak bogini? Że co?!
-Ym ja....
-Może powinienem sie przedstawić.
-Heh....ja jestem Sakura i moją pasją jest robienie zdjęć, a ty?
-Jestem Dongho i tak samą mam pasję.
Wait! Czy przypadkiem to nie Dongho z ....
-Wiem o czym myślisz-uśmiechnął sie do mnie promiennie-tak jestem z U-kiss.
-O mój boże...mój bias!
Zaśmiał się po czym uśmiechnął się do mnie znowu.
-No cóż nasze drugie spotkanie to jest...więc dasz się umówić na lody?
-Jasne! Ale lody?
-Takie na ciepło! Chodź!
Złapał mnie za rękę.
-Albo wiem! Znam fajną budkę z gorącą czekoladą, a tu strasznie zimno jest. Twoje dłonie też są zimne.
Lekko sie zarumieniłam gdy czułam jak dotyka moich rąk.
-Proszę-podał mi rękawiczki.
-Nie mogę...
-Weź je. Mi nie jest zimno ty powinnaś je ubrać bo inaczej coś ci się stanie z twymi pięknymi rękami.
-Eh dzięki za troskę...
Zarumieniona założyłam rękawiczki uśmiechając sie do niego.

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 61

<narracja Kanon>
Jadłam w kuchni płatki. Wszyscy już wyszli więc zostałam sama. Miałam okazje spakować się na wyjazd nad jezioro. Podobno ma być ciepło i można będzie się kąpać.
-Hej Kanon zajadasz?
Podeszła do mnie Sanghee i usiadła obok z sałatką w miseczce. Uśmiechnęła się lekko.
-Tak płatki. Przecież trzeba coś zjeść-powiedziałam.
-EJ słyszałaś, że Jukissy jadą nad jezioro?
-Tak-powiedziałam zamulona- jadę z nimi. Kiseop mnie zaprosił więc się zgodziłam.
Sanghee się zaśmiała.
-Wiesz, że JR'ek może być zazdrosny?
-Nie obchodzi mnie to jakoś. Ja i Kiseop jesteśmy przyjaciółmi. Dba o mnie w związku z tą firmą....gdybym jechała z EXO to na pewno by mógł się martwić.
-Tak. Byś widziała jak latają oni na gołych klatach.
-Jakoś mnie to nie podnieca.
Wstałam i odłożyłam naczynia do zmywarki po czym wyjęłam sobie soczek ze słomką z szafki.
-A w ogóle widziałaś nagiego JR'a?
-CO!?
Zachłysnęłam się sokiem.
-Hahaha-śmiała sie Sanghee- a więc jednak widziałaś?
-Tak....wczoraj go widziałam. To było przypadkowe. Za to ty pewnie zawsze widzisz klatę Minhyuna!
-Nieeee-zarumieniła się lekko.
-Przecież juz miałaś z nim pierwszy raz.
-No a ty z liderkiem nie?
-Jasne, że nie! 
-Heh naciska na ciebie?
-Nie. W ogóle o tym nie gadamy.
Zarumieniłam sie lekko na myśl o tym co wydarzyło się wczoraj gdy zauważyłam, że jest nagi.
-Ocho Kanon....a jednak....
I przed nami ukazał się Sehun z Krisem. Oboje mieli tylko przepasane ręczniki wokół talii i się śmiali. Gdy zobaczyli nas uśmiechnęli się jeszcze szerzej.
-O boże....klata Sehuna-powiedziała zemdlona Sanghee.
Spojrzałam na ich klaty. Jakieś takie nie takie były.
-Jarasz się czymś nie jarającym.
Wstałam z krzesła i chciałam już iść ale złapał mnie Kris za rękę. Był mokry tak jak jego przyjaciel. 
-Kanon poczekaj chcemy pogadać.
-Wolę nie.
-Oj co ci szkodzi?-odparł maknae.
No nie! Całuje mnie na dyskotece,  a teraz udaje niewiniątko.
-Wychodzę....
-O Kanon! Tutaj jesteś!
Przyszedł Kiseop. Był uśmiechnięty jak zwykle. Podszedł do nas i mnie przytulił.
-Chciałem sprawdzić jak się czujesz i chciałem byś ze mną jeśli masz ochotę pojechać na zakupy przed wyjazdem.
-Jakim wyjazdem?-zapytał Kris.
-Nie musisz wiedzieć-odparłam- to idziemy?
-Jasne. Ładnie ci w kitku.
-Dzięki.

<narracja Sanghee>
Zostawiła mnie! Z tymi zboczeńcami! Masakra jakaś.
-Może lepiej idźcie się ubrać?-spytałam.
Sehun uśmiechnął się do mnie tak jakoś dziwnie. Czy on coś planuje? To jest podejrzane.....
-Tak już idziemy. Kris hyung, a ty co patrzysz w telewizorze?
Młodszy podszedł do lidera EXO-M. Stał wmurowany w to co działo się na ekranie telewizora.
Podeszłam powoli do nich. Były wiadomości czyli nudy ale jednak....była mowa o EXO.
-Niedawno podczas dyskoteki paparazzi zrobili zdjęcie całującego się Sehuna maknae EXO-k z niejaką jego dziewczyną Kanon. Ale czy to prawda? Głoszą plotki, że dziewczyna przepisała się do NH . Wytwórnia która promuje zespół U-kiss. Niedawno widziana była z Lee Kiseop z tego zespołu. Czy ona jest łowczynią sławnych chłopaków? Czy to kolejny skandal.
Kris spiorunował Sehuna wzrokiem.
-COŚ TY DO CHOLERY ODWALIŁ!?
Młody strasznie zbladł.
-Ej oni nie mieli robić z tego aż takiej tragedii.
Spojrzałam się na niego. Ta mała poczwara wszystko ukartowała by Kanon wróciła do niego ponieważ wszyscy by źle o niej myśleli.
-Ty gnojku!-wydarłam się- Powaliło cię?! To było specjalnie! Kazałeś to puścić mediom przez co Kanon musi być z tobą!
-Nie wiem o czym mówisz....
-Masz przesrane chłopaku-mówił Kris-idziemy do Suho. On cie ukarzę.
-Jakby coś mi zrobił! Nie rozumiesz! Dzięki Kanon będziemy sławni na całym rynku muzycznym!
-Hahaha-zaśmiałam sie-co ona ma do tego? Przecież nie ma jakiejś wielkiej firmy czy coś.
-Eh a to już moja sprawa...
-O nie! Dzwonię do niej! Tak ci przywali chłopaku, że nie wstaniesz!
-Tak już się jej boję.
Zaśmiałam się
-Ja bym się raczej bała.
Uśmiechnęłam się w stronę windy. Cały czas stała tam Kanon. Pewnie wróciła po coś ale zaczęła podsłuchiwać nas.
-Niej? Ona jest przecież delikatną istotką-mówił młody.
-Dzięki, za takie porównanie-szepnęła moja przyjaciółka.
Sehun znowu zbladł.
-Hej Kanon co tu robisz...?
Podeszła powoli do nas.
-Chciałam wziąć telefon. Zapomniałam o nim, a więc jakie masz plany Sehun?
-Żadne....
-Doprawdy?
Wyglądała dosyć słabo. Taka mała drobna i blada. Patrzyła się na niego tym bardziej, że była mniejsza. Nagle tak szybko przywaliła mu z pięści w twarz. Chłopak poleciał do tyłu wprost na Krisa, który go przetrzymał. Z nosa maknae leciała krew.
Dotykał swojej twarzy zszokowany.
-CO ty zrobiłaś?!
-Coś co powinnam zrobić już dawno, a mediom nie kłam. Powiedz, że cie uderzyłam. Nie rozwalisz mi życia chłopczyku...
-ALe....
-Nie ma żadnych ale...
Zaśmiałam się. Widok przestraszonego Sehuna i zadziornej Kanon to było coś co zdarza sie raz na milion lat zapewne.
-Dobrze mu dowaliłaś-odparłam.
-Dzięki-uśmiechnęła sie-jadę z Kiseopem do sklepu. Podwieźć cie do wytwórni?
-A jasne, że tak. Powiem im co się wydarzyło.

<kilka godzin później w Pledis>
-No ja wam mówię! Podeszła do niego i mu przywaliła!
Ren otworzył szeroko oczy.
-Ej, a Kanon Aronowi też może tak zrobic?
Aron wypluł akurat wodę którą popijał wprost na JR'a.
-Że mi przywalić w twarz?!-pisnął.
-Tak....
-Spokojnie-zaśmiałam się-jak ładnie poprosisz Ren to przywalę Aronowi.
-Proszę Sanghee plissssss-cmoknął mnie w policzek-ładnie proszę.
-Oj młody zostaw moją laskę-odepchnął Rena ode mnie- ona jest moja, a nie twoja Ren.....
-Apf...to idę do Kanon.
-Ona jest z Kiseopem na zakupach.
JR się na mnie spojrzał.
-Czemu z nim?-spytał.
-Bo jadą nad jezioro. Nie mówiła ci?
-Pierwszy raz słyszę....
Ups to będą trudne sprawy jak wrócą oboje do domu.