Translate

sobota, 20 września 2014

Rozdział 2

 Przyglądałam się ludziom w kawiarence. Wszyscy się uśmiechali, żartowali ze sobą tak rodzinnie. Westchnęłam widząc pewną rodzine z dziećmi. Kochający rodzice pomagają dzieciom zjeść i nie krzyczą na nich. Piękne dzieciństwo...nie takie jakie ja miałam.
-Hej Kanon!
 Uśmiechnęłam się widząc Sanghee. Usiadła na przeciwko mnie cała zadowolona.
-Witaj witaj, widzę, że jesteś zadowolona.
-Otóż to! Nie uwierzysz ale chcą bym doszła do After School! Ja je po prostu wielbię i kocham! Wyobrażasz sobie takie coś! Będę sławna i śpiewąła z nimi! I będę bardzo blisko Minhyuna.
-Ciesze się, że ci się udało.
-Widzę, że mimo ciąży jestes strasznie promienna!
-Haha-zaśmiałam się- Kiseop tak na mnie działa. Strasznie go kocham, wiesz? I dba o mnie o maleństwo także.
-Czyli nie zależy ci na Jonghyunie?
-Co?-spytałam speszona.
 Wtedy podeszła do nas kelnerka. Sanghee zamówiła kawę, a ja jakiś dobry sok gdyż nie mogę pić herbaty, kawy i tych innych rzeczy.
-O co ci chodziło z Jonghyunem?-spytałam gdy odeszłą kelnerka.
-To widać! On jeszcze cie cholernie kocha! A dziecko to kolejny dowód byś powinna wrócic do niego.
-Sanghee-powiedziałam cicho- przestań, nie chcę być z nim. Mam jego dość. Zachowywał sie beznadziejnie i widziałaś to na dodatek!
-No ale on cie kocha...i jest ojcem twojego dziecka...
-Dobra koniec!-wstałam wkurzona.
-Gdzie ty idziesz?
-Jak najdalej!
 Wyszłam z kawiarni wkurzona na całego. Ominęłam jakieś sklepy i wyszłam z galerii.
-Hej Kanon, a ty co taka wkurzona?
 Odwróciłam się i zobaczyłam Jonghyuna z różą, co o tu do cholery robi?! Czyżby Sanghee chciała bym się z nim spotkała?!
-Nie twój interes-powiedziałam oschle.
-Mam dla ciebie róże...
-Nie dzięki, wybacz ale śpieszę się strasznie do lekarza.
-Podwieść cię?
 Patrzyłam się na  niego chwilę. Był dzisiaj akurat nienagannie ubrany ciekawe z jakiej okazji. Westchnęłam.
-Nie dzięki Jonghyun, sama dam sobie radę.
-To też moje dziecko!
-Ale ja je noszę w brzuchu!-krzyknęłam podchodząc do niego- to ja je karmię, znoszę całą ciąże, bóle głowy, mdłości, a potem poród i karmienie! Ty tylko przyczyniłes sie do spłodzenia to nic wielkiego! Ale to ja będę sie z tym męczyć fizycznie jak i psychicznie!
-Kanon wyluzuj...to nic takiego..
-Nic takiego! Niech chociaz raz facet zajdzie w ciążę! Prędzej sie posra niż przeżyje całą ciąże!
-Ale-powiedział skamieniały Jonghyun-To i tak moje dziecko!
-Jeszcze sie nie narodziło! A ja nie jestem twoja własnością więc się odwal od emnie!
 Odeszłam od niego. Teraz byłam o dwa razy więcej wkurzona. Jak on mógł! Jak moja przyjaciółka mogła pomyśleć, ze wrócę do tego drania po takim czymś! 
-Kanon...a tobie co?
 Kiseop...? A o tu co robi?
-Ym Kiseop...
 Spojrzałam sie na niego, chciał wsiadać do samochodu, czyżby gdzieś jechał?
-Właśnie jechałem do ciebie. Mieliśmy iść do lekarza.
-No racja....no to chodźmy.

  Jechaliśmy z jakieś dobre pięć minut. Nie musieliśmy się spieszyć przecież mamy jeszcze troche czasu. Ostatecznie przeniosłam się na badania do Charlotte. Zaufałam jej.
-Jednak sie przepisałaś?
-Tak, ufam tej kobiecie wydaje się być bardzo miła-uśmiechnęłam się lekko. Czułam jak wychodzi ze mnie cała złość.
-To tutaj?-spytał Kiseop pokazując drzwi do gabinetu Charlotte.
-Tak.
 Weszłam powoli razem z nim do pokoju. Przywitała nas wesoła pani Kim.
-A więc gotowa na sprawdzenie płci maluszka?-uśmiechnęła się miło do nas.
 Pokiwałam głową na co ona zaprowadziła mnie na łóżku. Podniosłam bluzkę do góry tak by odsłaniała brzuch. Kiseop usiadł obok mnie trzymajac za rękę, a Charlotte nałożyła żel na mój brzuszek po czym zaczęła robic USG.
 Patrzyłam sie zafascynowana na monitor w, którym widziałam maluszkę. Mój chłopak uśmiechał się do mnie i również patrzył się zafascynowany tym.
-No moja droga-uśmiechnęła sie Charlotte-wygrałam.
-Co?-spytał Kiseop nie rozumiejąc sytuacji.
-Macie synka! Gratuluje wam.

Pam pam pam! I teraz pytanie jak ja nazwe te dziecko? Hm....jakieś pomysły ze strony czytelników? ^^ o i jak wam się podoba nowy  wygląd bloga? Jest dobry?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz