Musiałam szybko działać. Zanim się ogarnełam
przyjechała moja babka. Szybko skoczyłam do łóżka i udawałam,
że śpię. Na szczęśie upiekło mi się. Anna schowała paczkę i
naszyjnik mojej mamy do siebie. Leżałam w łóżku aż nie
usłyszałam jak wszyscy wychodzą z domu. Każdy szedł na impereze
z okazji Nowego Roku.
-Kanon wstawaj, wszyscy już wyjechali. Jest już 20:00,
a ostatni lot jest o 21:20.-powiedziała Anna.
Wstałam jak torpeda. Zaczełam wybierać niezbędne
rzeczy,a Anna je pakowała do walizki. Szybko ubrałam się w jeansy,
i długi sweterek. Przyczesałam włosy i poszłam po paczkę.
Wyjełam z niej wszystkie niezbędne rzeczy i włożyłam do torebki.
Naszyjnik mamy założyłam na szyji. Pieniądze które
zaoszczędzałam od kilku lat włożyłam do portfela. Naliczyłam z
jakieś 20 tys. złoty. Wystarczyło mi to. Następnie wziełam
walizke od Anny i szybko szłam z nią na taxi. Pojechała ze mną.
Jak dojechałyśmy na lotnisko była godzina 21:15.
-No moja droga żegnaj. Wyślesz mi czasem jakąś
karteczkę. Chciałabym wiedzieć czy ci się dobrze wiedzie.-mówila
zapłakana Anna.
-Oczywiście Anno dzięki tobie mogę wyrwać się stąd.
-To nie tylko dzięki mnie ale dzięki twojej cioci.
-Ale mi pomogłaś i to bardzo.Żegnaj.
Obie rozpłakałyśmy się i przytuliłyśmy. Musiałam
się spieszyć. Gdy przechodziłam przez barierkę strażnik pytał
się ile mam lat. Powiedziałam mu że za kilka godzin osiemnaście i
nie mogę czekać na pierwszego stycznia. Zrozumiał to i mnie
wpuścił. Akurat zdążyłam na czas. Byłam punktualnie. Samolot
zaczynał się wznosić, a ja patrzyłam się na ziemie podemną.
Byłam taka szczęśliwa. Wreszcie opuszczam moje okropne życie i
zaczynam nowe w, którym sama będę pisać swój los i swoje decyzje
na przyszłość.
Wysiadłam z samolotu. Według mapy miałam iść do
hotelu obok lotniska. Blisko był ten hotel i z łatwością do niego
poszłam. Jak się okazało był wolny akurat jeden pokój.
Zameldowałam się w nim. Gdy się wykąpałam była już godzina
trzecia w nocy.
-Wszystkiego najlepszego Kanon.-powiedziałam sama do
siebie.
Otworzyłam walizke. Musiałam się ubrać w piżame.
Spojrzałam się co mi wpakowała Anna. Gdzieś w głębi było
pudełeczko z napisem:
-,,Dla ciebie Kanon z okazji twoich urodzin. To coś
twojej mamy. Znalazłam to gdy spałaś, chciałam ci to dać. Mam
nadzieję, że dasz sobie radę w Korei. Twoja Anna''.
Łzy popłyneły mi z oczu. Kochana Anna. Tak bardzo mi
pomogła.
Gdy się przebrałam poszłam od razu spać. Wszystko
było niezwykle wygodne i bardzo szybko poszłam spać.
Wstałam o godzinie 09:00 rano. Musiałam się szybko
przebrać. Tak też zrobilam. Wyjrzałam przez okno. Było zimno. Na
szczęście nie padał śnieg. Ubrałam się ciepło i poleciałam
prosto na dwór. Musiałam wymienić swoje pieniądze na WON'a i
znaleźć pracę. Zaczełam więc swoje poszukiwania. Pieniądze
bardzo szybko wymieniłam nie miałam z tym kłopotu. Najgorzej było
z pracą. Albo miałam złe wykształcenie albo warunki pracy były
złe. Postanowiłam pójść jeszcze do prasy. Była wtedy akurat
godzina 18:00. I właśnie wtedy zaczeła się moja przygoda.
Szłam do ogromnego budynku. Było już niezwykle ciemno
i nikt nie chodził. Po kilku minutach usłyszałam jakieś kroki za
sobą. Przyspieszyłam i przez przypadek wpadłam na pewną kobietę
na rogu. Miała niezwykle piękne przystrzyżone czarne włosy i
ciemne oczy. Patrzyła się na mnie dziwnie, a potem się do mnie
uśmiechneła.
-O matko Sunny czy to ty? Widzę,że znowu farbnełaś
włosy. Dlaczego nie dzwoniłaś? Widzę, że coś zrobiłaś, że
nie masz zmarszczek o i nosisz jeszcze soczewki.
Ta kobieta gadała jak najęta. Nie wiedziałam co
powiedzieć. Chociaż.
-Nie jest Sunny. Jestem Kanon.
-Och. Jesteż pewnie córką Sunny. Kanon Winter.
-Pani znała moją mamę?
-Oczywiście pracowałyśmy razem. Najlepsze
przyjaciółki. Jak tam u niej? Nikt z jej starych przyjaciół nie
ma z nią kontaktu. Jak się jej wiedzie?
-Nie żyje.-powiedziałam cicho.
Twarz tej kobiety zmiękła.
-Tak mi przykro. Jak to się stało?
-Zmarła przy moim porodzie.
-Ale ojciec się tobą zajmował?
-Nie poznałam swojego ojca. Moja babka unika tego
tematu.
-Od kiedy jesteś w Korei?
-Od wczoraj to w sumie.
-Masz jakąś pracę?
-Niestety nie.
-Wiesz co. Jesteś córką mojej przyjaciółki.
Zapraszam się zatem do mnie na herbatkę. Ile masz lat?
-Od dzisiaj osiemnaście.
-To sto lat kochana! Moja córka jest w twoim wieku.
Zaprzyjaźnicie się.
Złapała mnie za rękę i zaciągneła do swojego domu.
Siedziałam przy eleganckim turkusowym stole. Nie był
taki jaki babki! W domu tej kobiety było ciepło i przytulnie. Nigdy
nie czułam takiego czegoś.
Nagle przyszła ta kobieta i uśmiechając się do mnie
dała mi herbatę i ciasteczka.
-A więc zatem szukasz pracy?
-Tak.
-Pokaż mi twoje dyplomy.
Dałam posłusznie tej kobiecie tp co chciała.
Nie wyglądała na zadowoloną.
-No cóż. Trudno stwierdzić gdzie mogłabyś pójść
pracować. Masz dobre wyniki ale pytanie co byś chciała robić.
Pracowałaś gdzieś dodatkowo?-spytała mnie
-Tak. W gazecie. Pisałam artykuły.
-I to jest to! Ja i twoja matka robiłyśmy dokładnie
to samo. Wiesz co? Znajdę ci prace w naszym biurze. Moja córka
potrzebuje partnerki do pisania artykułów i robienia zdjęć.
Spadłaś mi z nieba.
-Raczej pani mi. Właściwie jak pani się nazywa.
-Park Minra. Ale mów do mnie Minra.
-Mogłaby mi pani....to się znaczy Minro. Mogłabyś mi
powiedzieć coś o mojej mamie.
-Oczywiście. Pracowałyśmy razem. Była wspaniała.
Mówiła, że jest z kimś zaręczona. Na początku mówiła, że
była jak jej własna matka ale Korea ją zmieniła. Poznała miłość
swojego życia. Chciała z nim wziąć ślub ale jej matka nie
chciała do tego dopuścić. Ostatecznie twoja matka wyjechała do
Polski i wtedy już nikt nie miał z nią kontaktu. Musiało być
tobie ciężko.
Spojrzałam się na herbatę. Ta kobieta była
wspaniała.
-Minro... jak się spotkałyśmy myślałaś, że ja to
moja mama. Dlaczego?
-Sunny zawsze chwaliła się swoimi włosami. Były
niezwykle złote ale potem je znienawidziła. Zaczeła malować je na
różne kolory. Raz przefarbowała włosy na brązowo. Jesteś tak do
niej podobna tylko te oczy.
-Moje oczy.
-Po ojcu pewnie. Pamiętam chłopaka z, którym umawiała
się twoja mama. Miał takie oczy jak ty. Rzadki jest taki kolor.
Wręcz czekoladowy.
-Tak. Ja nie wiem jak pani dziękować.
-Nie musisz. Twoja matka była wspaniałą
osobą.-spojrzała mi się na szyję-Widzę,że masz jej naszyjnik.
Dostała go od swojego narzeczonego.
-Naprawdę?
Dotknełam naszyjnika. Jedyna pamiątka po mamie i
zarazem po tacie.
-Przykro mi, że nie znałaś swojego ojca-mówiła
Minra- Ja niestety nie utrzymuje z nim kontaktów. Sunny powiedziała
pewnego dnia, że jedzie do domu. Chce coś powiedzieć swojemu ojcu.
Oczywiście twój ojciec nic o tym nie wiedział. Poleciała i już
nigdy nie wróciła. Widać,że po trzech miesiącach urodziła
ciebie.
-Mama wiedziała,że mam się urodzić?
-Tak była z tobą w szóstym miesiącu ciąży.
Wszystko mieli przygotowane. Śliczny pokoik dla dziewczynki ale
Sunny się nie pojawiła. I wtedy twój ojciec popadł w żal. Już
nigdy się nie ożenił.
-O matko to straszne. Wie pani gdzie on mieszka?
Miałam nadzieje,że Minra mi pomoże. Tak bardzo tego
chciałam. Chciałam poznać swojego ojca.
-Niestety nie wiem. Nie utrzymujemy już kontaktów.
Nagle otworzyły się drzwi i do domu wpadła jakaś
dziewczyna.
-Hej wróciłam! O, a kto to?
Dziewczyna była niezwykle ładna. Niska tak jak ja. Ale
emanowała od niej taka pozytywna energia. Miała śliczne
kruczoczarne włosy do pasa. Była jasna jak to u Koreanek. Jej oczy
były piękne. Zielone. Niezwykle hipnotyzujące.
-Och kochanie-mówiła Minra.-poznaj Kanon. To córka
mojej nieżywej przyjaciółki Sunny. Kanon poznaj moją córkę
Sanghee. Sanghee poznaj Kanon.
Dziewczyna uśmiechneła się do mnie i podała rękę.
Odwzajemniłam jej gest. Wreszcie poczułam się jakby ktoś mnie
chciał.
Dwa dni potem mieszkałam razem z Minrą i Sanghee.
Zaprzyjaźniłam się z Sanghee była po prostu niezwykła. Jak się
okazało też kochała K-pop, a najbardziej to NU'est. Zawsze
wieczorem rozmawiałyśmy o swoim życiu. Sanghee zawsze mówiła,że
ożeni się z Minhyunem.
-A ty z kim się ożenisz?-zawsze się mnie pytała.
-Nie wiem.
-Ubóstwiasz U-Kiss prawda? To może jednym z nich.
-Z Kevinem jest taki słodki.
Potem śmiałyśmy się, a Minra wchodziła by nas
uciszyć ale i tak zawsze śmiała się z nami. Kolejny dzień był
dla mnie bardzo ważny. Cała nasz trójka miała pójść do
redakcji. Gdy wreszcie weszłyśmy wszyscy się na nas patrzyli.
Własciwie to na mnie. Byłam niezwykłym zjawiskiem. Ciekawe
dlaczego.
Wreszcie weszłyśmy do szefa. Mężczyzna nazywał się
Park Lee. Niby był dalekim kuzynem Minry.
-No witajcie dziewczyny. O widzę,że Sanghee
przyniosłaś koleżanke.-mówił.
-To jest córka Sunny. Kanon Winter.-powiedziała Minra.
Od razu ten mężczyzna się rozpromienił.
-Nie możliwe. Córka Sunny. Jesteś piękna jak mama w
sumie to jeszcze ładniejsza. Jesteś honhyol?
-Czym?-spytałam się grzecznie.
Dzięki Bogu, że uczyłam się koreańskiego.
-No wiesz dzieckiem mieszanej krwii. To jest honhyol.
-Nie wiedziałam.
-A jak tam u Sunny?
-Nie żyje.-odpowiedziała Minra za mnie.
Twarz Lee zgasła.
-Tak mi przykro. Moje kondolencje. Ale przejdźmy do
rzeczy po co tu jesteście?
-Sanghee z Kanon będą pisały i robiły wywiady z
gwiazdami.-mówiła Minra- Obie są młode i bardzo doświadczone.
Ręczę za nie.
-No dobrze. Krążą ploty, że Chang Woo znowu chce
wrócić do swojego fachu. Musicie z nim przeprowadzić wywiad. Jutro
jest dobra okazja. Chce wypromować za granicą najlepszy zepół.
Wszyscy chcą wejśc do tego każdy zespół chce wygrać. Podobno
nawet 1D chce przyjechać.
-Na serio? I mamy ze wszystkimi przeprowadzić
wywiad?-spytałam.
-Tak. Jesteście młodą krwią więc. Bardzo dobrze. A
teraz żegnam was.
Wyszłyśmy szybko. Przez całą drogę byłyśmy cicho.
Wreszcie w domu pierwsza odezwała się Sanghee.
-To oznacza, że NU'est tam będą! I Mini też! Będę
musiała z nim przeprowadzić wywiad!
-Kochanie przystopuj. Wiecie doskonale, że to bardzo
trudne.-mówiła Minra- Trudno się dokopać do Chang'a Woo.
-Masz rację mamo ale damy sobie radę, prawda Kanon.
-Oczywiście-powiedziałam uśmiechając się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz