<powrót do
narracji Kanon>
Jechaliśmy
wszyscy zestresowani do szpitala. To niemożliwe, że Michu coś się
stało. To po prostu niemożliwe.
-Nie
płacz.-szeptnął do mnie JR.
Siedzieliśmy w
samochodzie. JR mnie przytulał i pocieszał. Niby dlaczego? To Michu
leży w szpitalu,a nie ja.
Lider chyba
zauważył moje zmieszanie. No trudno, jesteśmy parą ale to nie
czas i miejsce na takie rzeczy.
-Jesteśmy na
miejscu-powiedział Aron.
Wszyscy szybko
wysiadliśmy. Nie było czasu żeby się zamulać.
Podlecieliśmy
do recepcjonistki, która oczywiście powiedziała gdzie leży nasza
przyjaciółka ale musimy wchodzić tylko po trzy osoby do niej.
-To co? Ja,
Kanon i Sanghee pójdziemy-powiedziała Kira-wy zostańcie ,zaraz do
was przyjdziemy.
Chłopacy
zgodzili się nie chętnie no ale cóż.
Szłyśmy przez
jasny korytarz. Było tu przerażająco.
-Przepraszam!-krzykneła
Sanghee-Gdzie jest sala 25?
Facet do,
którego mówiła odwrócił się do nas.
-W
odzwiedziny?-spytał.
Kiwnełyśmy
wszystkie razem.
-Nie wiemy
gdzie jest nasza przyjaciółka. Podobno coś jej się
stało.-powiedziałam.
-Chodźcie ze
mną. Jestem jej lekarzem.
-Co jest zatem
z nią!-wykrzyknełyśmy.
-Ma uraz głowy
i jest w śpiączce. Niewiadomo kiedy się obudzi. Zaprowadzę was do
niej.
Szłyśmy w
ciszy za nim. Każda z nas była wstrząśnięta. Jak to możliwe, że
nasza kochana Michu jest w śpiączce? Widziałam w oczach dziewczyn
łzy ale to był pikuś do tego co miało się stać.
Doszłyśmy do
sali. Przez ogromne okno widziałyśmy naszą Michu. Ona była
….sina. Na oczach miała jakieś lima i była lekko czerwona.
Wszędzie w jej ciało były podłączane jakieś rurki.
Nie mogłam
wytrzymać. Patrzyłam się na nią i czułam jak płaczę.
-Matko to
okropne!-zakrzykneła rozpłakana Kira wtulając się w Sanghee.
Razem ryczały
i się tuliły, a ja nie wiedziałam co robić. Stałam jak słup i
płakałam. Jak jakaś rzeźba.
Poczułam nagle
jak ktoś mnie przytula. Myślałam,że to JR ale to był Himchan.
-Okropne
prawda?-spytał z zaczerwionymi oczami.
-Bardzo.-szeptnełam.-Jak
to się stało?
-Umówiłem się
z nią w kawiarni. Chciałem z nią porozmawiać o tym,że
ją...kocham. Czekałem na nią i gdy ją ujrzałem jak przechodziła
przez ulicę to chciałem pójść do niej. Michu szła na zielonym
świetle i jakiś palant jechał tak szybko,że się z nia zderzył.
Od razu zadzwoniłem po pogotowie i próbowałęm jej jakoś pomóc.
Gdy ją zabrali poleciałęm do was...by o
wszystkim..powiedzieć.-jego głos okropnie drżał.
-Uspokój się.
Jakoś wyjdzie z siebie.
Przytuliłam
się do niego. Potrzebował pocieszenia i to bardzo. On to gorzej
znosi odemnie.
-Dzięki
Kanon.-powiedział do mnie.
-Nie ma za co.
-Musicie już
iść-powiedział lekarz-Nic tu nie wskóracie. Michu musi odpoczywać
po tym wypadku ale możecie ją odwiedzać.
-Dzięujemy-odparł
Himmi.
Wyszliśmy ze
szpitala. Nikt nic nie mówil. Cała nasza czwórka miała przed
oczami Michu podłączoną do kilku rurek i jej siną twarz.
<wieczór>
Siedziałam w
swoim pokoju. Patrzyłam się w świat za oknem. Był pietnasty luty
i nadal był śnieg. Akurat zaczął pruszyć. Świat za oknem był
biały i taki niewinny. Wszystko toczyło się normalnym tępem.
Nikogo oprócz nas nie dotkneła śpiączka Michu. To takie smutne.
Poczułam jak
pojedyncza łza cisneła mi się z oka.
-Nie lubię jak
się smucisz.
Nie musiałam
się odwracać by wiedzieć kto przyszedł.
JR usiadł na
parapecie naprzeciwko mnie i podał mi kubek z czymś gorącym.
-Co
to?-spytałam.
-Czekolada.
Może ci osłodzi troche życie.
Nic nie
powiedziałam. Wciągnełam tylko ten ciepły płyn. Prawda był
słodki ale to nic nie pomoże w moim zmartwieniu.
-Nie smuć się.
-To
trudne-powiedziałam.
JR odstawił
swój kubek i mój na szafkę. Usiadł obok mnie i mnie przytulił.
-Wszystko
będzie dobrze. Uwierz tylko w to.
-Mam tylko taką
nadzieje.
JR schylił się
do mnie i mnie pocałował. Odwzajemniłąm pocałunek ale nie miałam
na nic siły.
-Chodź,
zdrzemnij się lepiej.-powiedział do mnie.
Jak on się mna
opiekuję.
-JR
wiesz...kocham cię.
Ten spojrzał
się na mnie i uśmiehnął się lekko.
-Wiem ja ciebie
też kocham.
<narracja
Kiry>
Leżałam na
swoim łóżku. Patrzyłam się na puste łóżko Michu i na jej
rozwalone rzeczy. Nie zamierzałam tego sprzątać. To przypomina mi
jej obecność.
Zamknełam
oczy.
Poczułam
lekkie muśnięcie moich warg. Otworzyłam oczy i ukazał się
nademną Taemin.
-Kochanie nic
ci nie jest?-spytał.
Patrzyłam się
w jego piękne oczy.
-Po prostu nie
wiem co myśleć o sytuacji z Michu. Te wszystkie rzeczy są tak
porozrzucane jakby była tu niedawno. To takie smutne.
-Powiedzenie
żebyś się nie smuciła nic tutaj nie poradzi więc zostanę
dzisiaj u ciebie na noc , co ty na to?
-Tak potrzebuję
drugiej osoby.
Taemin od razu
przykrył nas kocem i się do mnie przytulił. Pocałował mnie w
usta.
-Jutro ją
odwiedzimy w szpitalu. Kto wie? Może się obudzi jutro?
-Musi się
obudzić.Mam taką nadzieję-szeptnełam.
taaaak króóóóóóóóóóóóóóóóóóótko? I tak przymulająco? Co tych cesz, żebym jeszcze się poryczała przy tym zapaleniu gardła?!
OdpowiedzUsuńWeź nie jęcz....chciałam zrobic coś mocnego z Kirą i Tesiem ale wiesz...jeszcze nie teraz :D Akcja musi sie teraz rozwinąć więc wiesz .....:D
UsuńSmutnee ; (
OdpowiedzUsuńMa ktoś chusteczki?
Ale serio ma ktoś?xDD
No trochę smutnych rzeczy musiało być
Usuń