Translate

niedziela, 6 października 2013

Rozdział 42


<powrót do narracji Kanon>
Jechaliśmy wszyscy zestresowani do szpitala. To niemożliwe, że Michu coś się stało. To po prostu niemożliwe.
-Nie płacz.-szeptnął do mnie JR.
Siedzieliśmy w samochodzie. JR mnie przytulał i pocieszał. Niby dlaczego? To Michu leży w szpitalu,a nie ja.
Lider chyba zauważył moje zmieszanie. No trudno, jesteśmy parą ale to nie czas i miejsce na takie rzeczy.
-Jesteśmy na miejscu-powiedział Aron.
Wszyscy szybko wysiadliśmy. Nie było czasu żeby się zamulać.
Podlecieliśmy do recepcjonistki, która oczywiście powiedziała gdzie leży nasza przyjaciółka ale musimy wchodzić tylko po trzy osoby do niej.
-To co? Ja, Kanon i Sanghee pójdziemy-powiedziała Kira-wy zostańcie ,zaraz do was przyjdziemy.
Chłopacy zgodzili się nie chętnie no ale cóż.
Szłyśmy przez jasny korytarz. Było tu przerażająco.
-Przepraszam!-krzykneła Sanghee-Gdzie jest sala 25?
Facet do, którego mówiła odwrócił się do nas.
-W odzwiedziny?-spytał.
Kiwnełyśmy wszystkie razem.
-Nie wiemy gdzie jest nasza przyjaciółka. Podobno coś jej się stało.-powiedziałam.
-Chodźcie ze mną. Jestem jej lekarzem.
-Co jest zatem z nią!-wykrzyknełyśmy.
-Ma uraz głowy i jest w śpiączce. Niewiadomo kiedy się obudzi. Zaprowadzę was do niej.
Szłyśmy w ciszy za nim. Każda z nas była wstrząśnięta. Jak to możliwe, że nasza kochana Michu jest w śpiączce? Widziałam w oczach dziewczyn łzy ale to był pikuś do tego co miało się stać.
Doszłyśmy do sali. Przez ogromne okno widziałyśmy naszą Michu. Ona była ….sina. Na oczach miała jakieś lima i była lekko czerwona. Wszędzie w jej ciało były podłączane jakieś rurki.
Nie mogłam wytrzymać. Patrzyłam się na nią i czułam jak płaczę.
-Matko to okropne!-zakrzykneła rozpłakana Kira wtulając się w Sanghee.
Razem ryczały i się tuliły, a ja nie wiedziałam co robić. Stałam jak słup i płakałam. Jak jakaś rzeźba.
Poczułam nagle jak ktoś mnie przytula. Myślałam,że to JR ale to był Himchan.
-Okropne prawda?-spytał z zaczerwionymi oczami.
-Bardzo.-szeptnełam.-Jak to się stało?
-Umówiłem się z nią w kawiarni. Chciałem z nią porozmawiać o tym,że ją...kocham. Czekałem na nią i gdy ją ujrzałem jak przechodziła przez ulicę to chciałem pójść do niej. Michu szła na zielonym świetle i jakiś palant jechał tak szybko,że się z nia zderzył. Od razu zadzwoniłem po pogotowie i próbowałęm jej jakoś pomóc. Gdy ją zabrali poleciałęm do was...by o wszystkim..powiedzieć.-jego głos okropnie drżał.
-Uspokój się. Jakoś wyjdzie z siebie.
Przytuliłam się do niego. Potrzebował pocieszenia i to bardzo. On to gorzej znosi odemnie.
-Dzięki Kanon.-powiedział do mnie.
-Nie ma za co.
-Musicie już iść-powiedział lekarz-Nic tu nie wskóracie. Michu musi odpoczywać po tym wypadku ale możecie ją odwiedzać.
-Dzięujemy-odparł Himmi.
Wyszliśmy ze szpitala. Nikt nic nie mówil. Cała nasza czwórka miała przed oczami Michu podłączoną do kilku rurek i jej siną twarz.

<wieczór>
Siedziałam w swoim pokoju. Patrzyłam się w świat za oknem. Był pietnasty luty i nadal był śnieg. Akurat zaczął pruszyć. Świat za oknem był biały i taki niewinny. Wszystko toczyło się normalnym tępem. Nikogo oprócz nas nie dotkneła śpiączka Michu. To takie smutne.
Poczułam jak pojedyncza łza cisneła mi się z oka.
-Nie lubię jak się smucisz.
Nie musiałam się odwracać by wiedzieć kto przyszedł.
JR usiadł na parapecie naprzeciwko mnie i podał mi kubek z czymś gorącym.
-Co to?-spytałam.
-Czekolada. Może ci osłodzi troche życie.
Nic nie powiedziałam. Wciągnełam tylko ten ciepły płyn. Prawda był słodki ale to nic nie pomoże w moim zmartwieniu.
-Nie smuć się.
-To trudne-powiedziałam.
JR odstawił swój kubek i mój na szafkę. Usiadł obok mnie i mnie przytulił.
-Wszystko będzie dobrze. Uwierz tylko w to.
-Mam tylko taką nadzieje.
JR schylił się do mnie i mnie pocałował. Odwzajemniłąm pocałunek ale nie miałam na nic siły.
-Chodź, zdrzemnij się lepiej.-powiedział do mnie.
Jak on się mna opiekuję.
-JR wiesz...kocham cię.
Ten spojrzał się na mnie i uśmiehnął się lekko.
-Wiem ja ciebie też kocham.

<narracja Kiry>
Leżałam na swoim łóżku. Patrzyłam się na puste łóżko Michu i na jej rozwalone rzeczy. Nie zamierzałam tego sprzątać. To przypomina mi jej obecność.
Zamknełam oczy.
Poczułam lekkie muśnięcie moich warg. Otworzyłam oczy i ukazał się nademną Taemin.
-Kochanie nic ci nie jest?-spytał.
Patrzyłam się w jego piękne oczy.
-Po prostu nie wiem co myśleć o sytuacji z Michu. Te wszystkie rzeczy są tak porozrzucane jakby była tu niedawno. To takie smutne.
-Powiedzenie żebyś się nie smuciła nic tutaj nie poradzi więc zostanę dzisiaj u ciebie na noc , co ty na to?
-Tak potrzebuję drugiej osoby.
Taemin od razu przykrył nas kocem i się do mnie przytulił. Pocałował mnie w usta.
-Jutro ją odwiedzimy w szpitalu. Kto wie? Może się obudzi jutro?
-Musi się obudzić.Mam taką nadzieję-szeptnełam.

4 komentarze:

  1. taaaak króóóóóóóóóóóóóóóóóóótko? I tak przymulająco? Co tych cesz, żebym jeszcze się poryczała przy tym zapaleniu gardła?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź nie jęcz....chciałam zrobic coś mocnego z Kirą i Tesiem ale wiesz...jeszcze nie teraz :D Akcja musi sie teraz rozwinąć więc wiesz .....:D

      Usuń
  2. Smutnee ; (
    Ma ktoś chusteczki?
    Ale serio ma ktoś?xDD

    OdpowiedzUsuń