Translate

piątek, 18 października 2013

Rozdział 45


<powrót do narracji Kanon>
Szłam do windy. Uspokoiłam się lekko ale i tak byłam wkurzona jak nic na Krisa. Weszłam akurat do tej samej windy. Matko te wspomnienia.
-Czekaj!!-ktos krzyknął.
Nagle do windy wleciał Kiseop.
-Hej Kanon.-powiedział uśmiechając się.
-Hejka.
Przytuliłam się do niego.
-Jak tam?-spytał.
-Jakoś idzie.
-Słyszałaś o tej bójce? Wiesz kto to był.
Lekko westchnełam.
-JR i Kris się bili-mówiłam.-Kris mnie pocałował, a tamten się rzucił na niego.
-O współczucie. Ale jak on mógł ciebie pocałować? To jest okropne...
-Robił mi wyrzuty, że był przy mnie, a teraz wybrałam JR'a.
Kiseop podszedł do mnie i mnie mocno przytulił.
-Pamiętaj na mnie możesz liczyć zawsze.-odparł.
-Wiem, dzięki. Jesteś całkowicie inny...
Lekko się zaśmiał.
-Jestem po prostu nieśmiały wobec dziewczyn ale ciebie bardzo lubię.
-Cieszy mnie to.
Otworzyła się winda, a po drugiej stronie stał JR. Upsss....
Wyszłam z objęć Kiseopa.
-DO zobaczenia-powiedział.
-Papa.
Pomachałam mu i się lekko do niego uśmiechneła. Gdy Lee sobie poszedł spojrzałam się na mojego chłopaka. Nie miał zadowolonej twarzy.
-I jak?-spytałam.
-Mam iść do Chang'a wraz z Krisem-to ostatnie słowo wycedził przez zęby.
-Tak podobno nieźle oberwiecie.
-Zapewne...a dlaczego się ściskałaś z Kiseopem?
-To mój przyjaciel. Przynajmniej rozumie tak jak Kris ale nie zarywa do mnie. Jest kochany.
-Bo poczuję się zazdrosny.
Podeszłam do niego i jego usta lekko musnełam swoimi.
-Chcę więcej-powiedział.
-Nie dostaniesz bo byłeś niegrzeczny.
Ten lekko się schylił i szeptnął mi do ucha:
-Ale w domku dostanę ciebie.
Pocałował mnie w polik.
Działał na mnie wręcz okropnie jak magnez....muszę zachować zdrowy rozsądek.
-JA muszę niestety już iść.-powiedział.-Do zobaczenia w domu.
-Do zobaczenia.

<pół godziny później>
Szłam białymi korytarzami przesz szpital. Od razu wyszłam z wieżowca i kupiłam kwiaty dla Michu. Nie lubiłam szpitali. Zawsze było w nich zimno i strasznie. Jak taka kostnica co jest poczęści prawdą.
Weszłam na sale Michu i położyłam na szafce wazonik z kwiatami.
-Hej Michu.-mówiłam-Wiem, że mnie nie słyszysz ale tesknimy za tobą i zbudź się kochana.
Opowiedziałam jej wszystko co się działo przez kilka dni. Podobno osoby w śpiączce wszystko słyszą. Miejmy nadzieje.
-Hej Kanon mogę?-spytał Zelo.
-Tak jasne i tak już miałam iść.
-Dzięki.
<narracja Himchana>
Widziałem jak Zelo gada do Michu. Nie mogę tam wejść. Wyrzuciłby mnie. Czekałem aż sobie pójdzie.
Po dwudziestu minutach młody polazł do łazienki. Chwała Bogu.
Weszłem na sale. Widok Michu mnie lekko przygnębiał. Była taka piękna, kochałem ją, a teraz jej piękność została zniszczona. Jednakże była dla mnie najwspanialsza.
-Michu kocham ciebie.-powiedzialem trzymając ją za rękę-I nigdy nie przestanę. Jesteś moją miłością.
Musnełem ją lekko w usta.
-Chcę abyś się zbudziła.
Patrzyłem się na jej twarz. Ta ani drgneła. Spuściłem wzrok dalej ściskając jej rękę. Poczułem jak spływają mi po policzkach łzy.
-A co ty tu robisz?!-spytał wściekły Zelo.
-Też ją kocham!
-To co?!
-Proszę jeszcze chwilkę....
-Nie!!!
-Dobrze...
Wstałem powoli i chciaęłm puścić dłoń mojej ukochanej gdy poczuęłm uścisk. Spojrzałem się na jej twarz i spotkałem się z jej wzrokiem...
-Też cie kocham-szeptneła....

2 komentarze: