<powrót do
narracji Kanon>
Szłam do
windy. Uspokoiłam się lekko ale i tak byłam wkurzona jak nic na
Krisa. Weszłam akurat do tej samej windy. Matko te wspomnienia.
-Czekaj!!-ktos
krzyknął.
Nagle do windy
wleciał Kiseop.
-Hej
Kanon.-powiedział uśmiechając się.
-Hejka.
Przytuliłam
się do niego.
-Jak
tam?-spytał.
-Jakoś idzie.
-Słyszałaś o
tej bójce? Wiesz kto to był.
Lekko
westchnełam.
-JR i Kris się
bili-mówiłam.-Kris mnie pocałował, a tamten się rzucił na
niego.
-O współczucie.
Ale jak on mógł ciebie pocałować? To jest okropne...
-Robił mi
wyrzuty, że był przy mnie, a teraz wybrałam JR'a.
Kiseop podszedł
do mnie i mnie mocno przytulił.
-Pamiętaj na
mnie możesz liczyć zawsze.-odparł.
-Wiem, dzięki.
Jesteś całkowicie inny...
Lekko się
zaśmiał.
-Jestem po
prostu nieśmiały wobec dziewczyn ale ciebie bardzo lubię.
-Cieszy mnie
to.
Otworzyła się
winda, a po drugiej stronie stał JR. Upsss....
Wyszłam z
objęć Kiseopa.
-DO
zobaczenia-powiedział.
-Papa.
Pomachałam mu
i się lekko do niego uśmiechneła. Gdy Lee sobie poszedł
spojrzałam się na mojego chłopaka. Nie miał zadowolonej twarzy.
-I
jak?-spytałam.
-Mam iść do
Chang'a wraz z Krisem-to ostatnie słowo wycedził przez zęby.
-Tak podobno
nieźle oberwiecie.
-Zapewne...a
dlaczego się ściskałaś z Kiseopem?
-To mój
przyjaciel. Przynajmniej rozumie tak jak Kris ale nie zarywa do mnie.
Jest kochany.
-Bo poczuję
się zazdrosny.
Podeszłam do
niego i jego usta lekko musnełam swoimi.
-Chcę
więcej-powiedział.
-Nie dostaniesz
bo byłeś niegrzeczny.
Ten lekko się
schylił i szeptnął mi do ucha:
-Ale w domku
dostanę ciebie.
Pocałował
mnie w polik.
Działał na
mnie wręcz okropnie jak magnez....muszę zachować zdrowy rozsądek.
-JA muszę
niestety już iść.-powiedział.-Do zobaczenia w domu.
-Do zobaczenia.
<pół
godziny później>
Szłam białymi
korytarzami przesz szpital. Od razu wyszłam z wieżowca i kupiłam
kwiaty dla Michu. Nie lubiłam szpitali. Zawsze było w nich zimno i
strasznie. Jak taka kostnica co jest poczęści prawdą.
Weszłam na
sale Michu i położyłam na szafce wazonik z kwiatami.
-Hej
Michu.-mówiłam-Wiem, że mnie nie słyszysz ale tesknimy za tobą i
zbudź się kochana.
Opowiedziałam
jej wszystko co się działo przez kilka dni. Podobno osoby w
śpiączce wszystko słyszą. Miejmy nadzieje.
-Hej Kanon
mogę?-spytał Zelo.
-Tak jasne i
tak już miałam iść.
-Dzięki.
<narracja
Himchana>
Widziałem jak
Zelo gada do Michu. Nie mogę tam wejść. Wyrzuciłby mnie. Czekałem
aż sobie pójdzie.
Po dwudziestu
minutach młody polazł do łazienki. Chwała Bogu.
Weszłem na
sale. Widok Michu mnie lekko przygnębiał. Była taka piękna,
kochałem ją, a teraz jej piękność została zniszczona. Jednakże
była dla mnie najwspanialsza.
-Michu kocham
ciebie.-powiedzialem trzymając ją za rękę-I nigdy nie przestanę.
Jesteś moją miłością.
Musnełem ją
lekko w usta.
-Chcę abyś
się zbudziła.
Patrzyłem się
na jej twarz. Ta ani drgneła. Spuściłem wzrok dalej ściskając
jej rękę. Poczułem jak spływają mi po policzkach łzy.
-A co ty tu
robisz?!-spytał wściekły Zelo.
-Też ją
kocham!
-To co?!
-Proszę
jeszcze chwilkę....
-Nie!!!
-Dobrze...
Wstałem powoli
i chciaęłm puścić dłoń mojej ukochanej gdy poczuęłm uścisk.
Spojrzałem się na jej twarz i spotkałem się z jej wzrokiem...
-Też cie
kocham-szeptneła....
Wow to jest niesamowite . Czekam na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńŚwietne
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta;D