Translate

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 20


Aron jako pierwszy zaczął pryskać. Oczywiście moja Sanghee jemu się odwdzięczyła.
-Fuj.-mówiłam.
Musiałam zatkać nos. Te zapachy zaczeły powoli mdlić.
I wtedy każdy się rzucił do walki. Wszędzie było słychać śmiechy i ciekawe zapachy....bardzo ciekawe.
-Trzymaj się blisko mnie,ok.-powiedział JR.
Przytaknełam jemu głową. Trzymałam się blisko niego gdy straciłam go z pola widzenia.
-Witaj Kanon.
Odwróciłam się.
Był to Ren.
-Co chcesz?-spytałam lekko zdenerwowana.
-Wiesz czego.
Powoli zaczął pryskać mnie. Ale byłam mądrzejsza. Wszystko zaczeło dziać się powoli. Podniosłam z kanapy dużą puchową poduszke i się nia obroniłam. Następnie przywaliłam prosto w twarz Renowi aż ten poleciał na ziemie.
-Dobry pomysł Kanon.-zawtórowała mi Park.
Wszyscy wzieli poduszki i zaczeli się bić. Przynajmniej nie śmierdziało już tak bardzo ale niestety wszędzie były pierze. Nie ma to jak bitwa na poduszki.
-Kanon.
Był to JR. Stał za mną. Powoli złapał moja rękę i pociagnął mnie do łazienki.
-O co chodzi?-spytałam.
-Patrz na to.
Wział do ręki jakąś piankę.
-Jak wylejemy to komuś pod nogi to się wywali.
Matko ale JR był cwany i miał szatańskie plany.
-Chodź zobacz.
Wychyliliśmy się z łazienki i lider spryskał drewnianą podłogę. Akurat tędy przechodził Aron. Poślizgnął się i wywalił orła na kanapę.
Oboje zaczelismy się śmiać.
-Ale przecież jesteśmy w jednej drużynie.-mówiłam.
-Już nie. Teraz jesteśmy tylko razem.
Lekko się zarumieniłam. Czy on powiedział razem?
-Powiedz co mówiłeś jeszcze raz.-poprosiłam.
-No teraz będziemy razem w drużynie.
-A no tak. Dobrze już chodźmy.


Kilka minut później.


Wszędzie się waliło i paliło, a my nadal mieliśmy tą zacna bitkę. JR co chwilę komuś pod nogi pianke rozlewał no, a ta osoba przewracała się.
-Może już skończmy to. Jest już wieczór, a musimy szybko wstać.-upomniałam JR'a.
-Wiesz masz rację.
Wyszliśmy z naszej kryjówki. Pokój miał wszędzie pierze i tą pianę. Jakby tornado przeszło po prostu.
-Ej może już koniec!!!-wykrzyczał lider.
Wszyscy ucichli.
-Macie racje.-powiedziała Sanghee.-Musimy tu jeszcze posprzątać.
-To idziemy po przyrządy do sprzątania.-powiedziałam.
Wszyscy poszli do kuchni.


<narracja Michu>
Sprzątaliśmy z kilka minut. Oczywiście ja poszłam ogarnąć obok wejścia. Gdyby nagle ktoś wszedł i naskarżył na nas? Będzie wtedy z tego niezły bigos. Ale trudno trzeba tu posprzątać.
Przykucnełam i zbierałam pierz.
-Matko jaki tu smród.
Otworzyłam okno. Może aż tak lepiej nie było ale przynajmniej się wywietrzy. Odwróciłam się by dalej zbierać i wpadłam na kogoś.
-O matko przepraszam.-szybko powiedziałam.
Osoba na którą wpadłam tylko się zaśmiała.
Zaraz zaraz skąd ja znam ten śmiech?
-Nic się nie stało.-odparł.-Jestem Himchan.
A jednak. Jeden z moich ulubieńców z B.A.P.
-A...ja jestem Michu.
-Miło mi.
Szybko odeszłam od niego i zaczełam dalej sprzątać.
-Co tutaj tak śmierdzi?-spytał Himmi.
-Heheh...to długa historia, a co zgubiłeś się?
-Nie. Ja mam tu mieszkać z chłopakami.
-Co?!
O matko no nie, a my tu nabrudziliśmy. I co teraz? I co teraz?
-A...a gdzie reszta?
Musiałam go jakoś zająć.
-A wiesz zaraz tu przyjdzie.-powiedział-Ja już lepiej pójdę ze swoim bagażem. Chcę zająć najlepszy pokój i łóżko.
O nie. Nie pozwole na to.
-Zaczekaj!
Chciałam go zatrzymać ale wleciałam na piankę i poślizgnełam się. Cały pierz się rozsypał. Cholerny JR niech ja go złapię w swoje ręce za tą piankę to nie przeżyje. Tak czy siak prawie bym się wywaliła gdyby nie jakiś cudowny rycerz mnie nie złapał. Byłam pewna,że to Himchan ale jednak nie. On stał obok i patrzył się na mnie jakoś dziwnie.
-Uważaj troszeczkę. Mogłabyś sobie coś zrobić, a jesteś za śliczna by mieć jakieś złamania.-powiedział mój rycerz.
-Zelo?-spytałam głupio.
-Tak mam na imię.
Szybko zerwałam się z jego objęć. Musiałam niestety.
-Dziękuję za to,że mnie złapałeś,a teraz muszę iść.
Poleciałam prosto do dziewczyn które nie znały powagi sytuacji.
-Dziewczyny!-wydarłam się zamykając drzwi od korytarza.
-Nie krzycz tak jesteśmy tutaj.-powiedziała Sanghee.
-Ale posłuchajcie! B.A.P jest tutaj!!! I oni mają mieć tutaj też pokój!!! A tu jest okropnie brudno!!!
-Dobra ja idę ich wyrzucić stąd zanim tu wejdą.
Sanghee już otwierała drzwi i posłała nam uśmiech. Ale ja jestem chyba z nią spokrewniona bo ta wleciała prosto na...Krisa z EXO?
-Co tu się dzieje?!-spytałam sama siebie.
-Puść mnie!-darła się Sanghee do Krisa.
No i wtedy wszyscy zaczeli krzyczeć. Matko jak w ZOO tu było. Musze chyba usiąść.


<powrót do narracji Kanon>
-Jeszcze trzeba posprzątać w salonie.-powiedziałam do JR'a.
On tylko uśmiechnął się do mnie. Czemu on musiał być taki śliczny?
-Dobrze chodźmy do reszty.-odparł.
Oboje szliśmy do reszty osób no i wtedy słyszelismy krzyki i piski.
-Wojna?-spytałam.
-Być może.
To nie było normalne że dziewczyny stały przy wejściu i krzyczały na kogoś. Musiałam oczywiście iśc i zobaczyć to wszystko.
Gdy doszłam już wszystko zrozumiałam. Sanghee krzyczała na Krisa z jakiegoś powodu, a Michu rozmawiała z Zelem. A co oni tu w ogóle robią?
-Ej przestańcie!!!-wydarłam się.
Wszyscy umilkli.
-O co chodzi?-spytałam.
-No bo jak się okazuje EXO i B.A.P też tu mają mieszkać.-powiedziała Sanghee.
-Acha. Musicie wiedzieć chłopacy,że ktoś nam tu porosypywał pierz. Dlatego tak tu brudno po prostu te poduszki są zbyt lekkie więc nie rzucajcie nimi.-kłamałam.
-A to dlatego twoja koleżanka była taka lekko zdenerwowana?-spytał Kris.
-Tak oczywiście. Michu zabierz Sanghee. Musimy jeszcze posprzątać po tym.
Uśmiechnełam się do chłopaków.
-Możecie już iść do pokojów.-powiedziałam.
-A byś nas zaprowadziła?-spytał Luhan.-Bo my wiesz..nie wiemy gdzie iść.
-Oczywiście.
-Kanon i coś się stało?-spytał JR.
Lider złapał mnie za rękę. No ale po co?
-Już cie głowa nie boli?
-Nie idę właśnie odprowadziś chłopaków.
-Idę z tobą.-powiedział nagle Minhyun.
-I ja.-powiedział JR.
-To idziemy we trójkę.-sprostowałam.


Kilka minut później.


Zaprowadziliśmy chłopaków do ich pokojów.
-No to dobranoc i do zobaczenia.-powiedziałam.
-Dziękujemy ci bardzo za to,że nam pomogłaś.-odparł Kris.
Schylił się i delikatnie pocałował moja rękę. Bez rumieńca by się nie obeszło po prostu.
-To dobranoc.-powiedziałam i szybko poszłam do dziewczyn.


<narracja JR'a>
Patrzyłem się jak Kanon odchodzi. Kris chyba robił to samo. Niech on tylko tknie ją. No proszę i jeszcze się uśmiechał.
-Posłuchaj-powiedziałem do niego-Odczep się od Kanon.
On tylko spojrzał się na mnie.
-Niczego mi nie zabronisz.-powiedział.
-Ach tak? To wyobraź sobie,że nie masz się do niej zbliżać. Tylko ją dotkniesz albo sprawisz,że się rozpłacze to twoja twarz będzie niezdatna do pokazywania się w telewizji kumasz.
-Tak rozumiem i nie spinaj się tak.
Po tych słowach Kris zamknął drzwi. Spojrzałem się na Minhyuna. Miał on otwartą buzie i oczy.
-No co-spytałem.
I wtedy się uśmiechnął.
-Dlaczego nie powiesz jej,że ją kochasz?
-Ale my jesteśmy przyjaciółmi.-odburknełem.
-Już ci uwierzę.
-Ale taka jest prawda.
-Tak tak wmawiaj sobie.
-A co z tobą i Sanghee?
Wtedy Minhyun się zamulił i chwilkę pomyślał.
-Ale i tak nie zmieniaj tematu.-ostrzegł.
-Kochasz ją.
-Nie prawda. Nie znam jej.
-To prawda ty ją kochasz.
-Zakochana para JR i Kanon!!!.-wydzierał się Minhyun.
-Zamknij się!
Zdzielnełem go w łeb.
-Chodźmy już.-powiedziałem.
-Ok ale zanieś mnie jak Kanon.
-Ale z ciebie dziecko.
-Takie dziecko jak i ty.

Tak przy okazji Wszystkiego Najlepszego Hoon'owi z U-Kiss (spóżnione życzenia ale szczere) i G-Dragonowi z Big Bang!!! Sto lat chłopacy!!! :*

6 komentarzy:

  1. wyczuwam walkę JR kontra Kris xDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz...nie wiadomo co może się wydarzyć ;)

      Usuń
  2. Moje Łegzośki koFFFane <3 Rozdział fajny ;D Lubię jak chłopacy się biją o dziewczynę :) Weny życzy DzioBak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wene Dziobaczku i oni nie będa się bić...chyba

      Usuń
  3. Błahahahaha końcówka mnie zabiła... a zwłaszcza jak w tle leci Disco Polo XD Moja kizynka mnie dobije...
    Sang Hee

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego cb zabiła? Minhyun poczuł sie zazdrosny

      Usuń