Translate

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 8


Musiałam szybko działać. Zanim się ogarnełam przyjechała moja babka. Szybko skoczyłam do łóżka i udawałam, że śpię. Na szczęśie upiekło mi się. Anna schowała paczkę i naszyjnik mojej mamy do siebie. Leżałam w łóżku aż nie usłyszałam jak wszyscy wychodzą z domu. Każdy szedł na impereze z okazji Nowego Roku.
-Kanon wstawaj, wszyscy już wyjechali. Jest już 20:00, a ostatni lot jest o 21:20.-powiedziała Anna.
Wstałam jak torpeda. Zaczełam wybierać niezbędne rzeczy,a Anna je pakowała do walizki. Szybko ubrałam się w jeansy, i długi sweterek. Przyczesałam włosy i poszłam po paczkę. Wyjełam z niej wszystkie niezbędne rzeczy i włożyłam do torebki. Naszyjnik mamy założyłam na szyji. Pieniądze które zaoszczędzałam od kilku lat włożyłam do portfela. Naliczyłam z jakieś 20 tys. złoty. Wystarczyło mi to. Następnie wziełam walizke od Anny i szybko szłam z nią na taxi. Pojechała ze mną. Jak dojechałyśmy na lotnisko była godzina 21:15.
-No moja droga żegnaj. Wyślesz mi czasem jakąś karteczkę. Chciałabym wiedzieć czy ci się dobrze wiedzie.-mówila zapłakana Anna.
-Oczywiście Anno dzięki tobie mogę wyrwać się stąd.
-To nie tylko dzięki mnie ale dzięki twojej cioci.
-Ale mi pomogłaś i to bardzo.Żegnaj.
Obie rozpłakałyśmy się i przytuliłyśmy. Musiałam się spieszyć. Gdy przechodziłam przez barierkę strażnik pytał się ile mam lat. Powiedziałam mu że za kilka godzin osiemnaście i nie mogę czekać na pierwszego stycznia. Zrozumiał to i mnie wpuścił. Akurat zdążyłam na czas. Byłam punktualnie. Samolot zaczynał się wznosić, a ja patrzyłam się na ziemie podemną. Byłam taka szczęśliwa. Wreszcie opuszczam moje okropne życie i zaczynam nowe w, którym sama będę pisać swój los i swoje decyzje na przyszłość.



Wysiadłam z samolotu. Według mapy miałam iść do hotelu obok lotniska. Blisko był ten hotel i z łatwością do niego poszłam. Jak się okazało był wolny akurat jeden pokój. Zameldowałam się w nim. Gdy się wykąpałam była już godzina trzecia w nocy.
-Wszystkiego najlepszego Kanon.-powiedziałam sama do siebie.
Otworzyłam walizke. Musiałam się ubrać w piżame. Spojrzałam się co mi wpakowała Anna. Gdzieś w głębi było pudełeczko z napisem:
-,,Dla ciebie Kanon z okazji twoich urodzin. To coś twojej mamy. Znalazłam to gdy spałaś, chciałam ci to dać. Mam nadzieję, że dasz sobie radę w Korei. Twoja Anna''.
Łzy popłyneły mi z oczu. Kochana Anna. Tak bardzo mi pomogła.
Gdy się przebrałam poszłam od razu spać. Wszystko było niezwykle wygodne i bardzo szybko poszłam spać.

Wstałam o godzinie 09:00 rano. Musiałam się szybko przebrać. Tak też zrobilam. Wyjrzałam przez okno. Było zimno. Na szczęście nie padał śnieg. Ubrałam się ciepło i poleciałam prosto na dwór. Musiałam wymienić swoje pieniądze na WON'a i znaleźć pracę. Zaczełam więc swoje poszukiwania. Pieniądze bardzo szybko wymieniłam nie miałam z tym kłopotu. Najgorzej było z pracą. Albo miałam złe wykształcenie albo warunki pracy były złe. Postanowiłam pójść jeszcze do prasy. Była wtedy akurat godzina 18:00. I właśnie wtedy zaczeła się moja przygoda.
Szłam do ogromnego budynku. Było już niezwykle ciemno i nikt nie chodził. Po kilku minutach usłyszałam jakieś kroki za sobą. Przyspieszyłam i przez przypadek wpadłam na pewną kobietę na rogu. Miała niezwykle piękne przystrzyżone czarne włosy i ciemne oczy. Patrzyła się na mnie dziwnie, a potem się do mnie uśmiechneła.
-O matko Sunny czy to ty? Widzę,że znowu farbnełaś włosy. Dlaczego nie dzwoniłaś? Widzę, że coś zrobiłaś, że nie masz zmarszczek o i nosisz jeszcze soczewki.
Ta kobieta gadała jak najęta. Nie wiedziałam co powiedzieć. Chociaż.
-Nie jest Sunny. Jestem Kanon.
-Och. Jesteż pewnie córką Sunny. Kanon Winter.
-Pani znała moją mamę?
-Oczywiście pracowałyśmy razem. Najlepsze przyjaciółki. Jak tam u niej? Nikt z jej starych przyjaciół nie ma z nią kontaktu. Jak się jej wiedzie?
-Nie żyje.-powiedziałam cicho.
Twarz tej kobiety zmiękła.
-Tak mi przykro. Jak to się stało?
-Zmarła przy moim porodzie.
-Ale ojciec się tobą zajmował?
-Nie poznałam swojego ojca. Moja babka unika tego tematu.
-Od kiedy jesteś w Korei?
-Od wczoraj to w sumie.
-Masz jakąś pracę?
-Niestety nie.
-Wiesz co. Jesteś córką mojej przyjaciółki. Zapraszam się zatem do mnie na herbatkę. Ile masz lat?
-Od dzisiaj osiemnaście.
-To sto lat kochana! Moja córka jest w twoim wieku. Zaprzyjaźnicie się.
Złapała mnie za rękę i zaciągneła do swojego domu.

Siedziałam przy eleganckim turkusowym stole. Nie był taki jaki babki! W domu tej kobiety było ciepło i przytulnie. Nigdy nie czułam takiego czegoś.
Nagle przyszła ta kobieta i uśmiechając się do mnie dała mi herbatę i ciasteczka.
-A więc zatem szukasz pracy?
-Tak.
-Pokaż mi twoje dyplomy.
Dałam posłusznie tej kobiecie tp co chciała.
Nie wyglądała na zadowoloną.
-No cóż. Trudno stwierdzić gdzie mogłabyś pójść pracować. Masz dobre wyniki ale pytanie co byś chciała robić. Pracowałaś gdzieś dodatkowo?-spytała mnie
-Tak. W gazecie. Pisałam artykuły.
-I to jest to! Ja i twoja matka robiłyśmy dokładnie to samo. Wiesz co? Znajdę ci prace w naszym biurze. Moja córka potrzebuje partnerki do pisania artykułów i robienia zdjęć. Spadłaś mi z nieba.
-Raczej pani mi. Właściwie jak pani się nazywa.
-Park Minra. Ale mów do mnie Minra.
-Mogłaby mi pani....to się znaczy Minro. Mogłabyś mi powiedzieć coś o mojej mamie.
-Oczywiście. Pracowałyśmy razem. Była wspaniała. Mówiła, że jest z kimś zaręczona. Na początku mówiła, że była jak jej własna matka ale Korea ją zmieniła. Poznała miłość swojego życia. Chciała z nim wziąć ślub ale jej matka nie chciała do tego dopuścić. Ostatecznie twoja matka wyjechała do Polski i wtedy już nikt nie miał z nią kontaktu. Musiało być tobie ciężko.
Spojrzałam się na herbatę. Ta kobieta była wspaniała.
-Minro... jak się spotkałyśmy myślałaś, że ja to moja mama. Dlaczego?
-Sunny zawsze chwaliła się swoimi włosami. Były niezwykle złote ale potem je znienawidziła. Zaczeła malować je na różne kolory. Raz przefarbowała włosy na brązowo. Jesteś tak do niej podobna tylko te oczy.
-Moje oczy.
-Po ojcu pewnie. Pamiętam chłopaka z, którym umawiała się twoja mama. Miał takie oczy jak ty. Rzadki jest taki kolor. Wręcz czekoladowy.
-Tak. Ja nie wiem jak pani dziękować.
-Nie musisz. Twoja matka była wspaniałą osobą.-spojrzała mi się na szyję-Widzę,że masz jej naszyjnik. Dostała go od swojego narzeczonego.
-Naprawdę?
Dotknełam naszyjnika. Jedyna pamiątka po mamie i zarazem po tacie.
-Przykro mi, że nie znałaś swojego ojca-mówiła Minra- Ja niestety nie utrzymuje z nim kontaktów. Sunny powiedziała pewnego dnia, że jedzie do domu. Chce coś powiedzieć swojemu ojcu. Oczywiście twój ojciec nic o tym nie wiedział. Poleciała i już nigdy nie wróciła. Widać,że po trzech miesiącach urodziła ciebie.
-Mama wiedziała,że mam się urodzić?
-Tak była z tobą w szóstym miesiącu ciąży. Wszystko mieli przygotowane. Śliczny pokoik dla dziewczynki ale Sunny się nie pojawiła. I wtedy twój ojciec popadł w żal. Już nigdy się nie ożenił.
-O matko to straszne. Wie pani gdzie on mieszka?
Miałam nadzieje,że Minra mi pomoże. Tak bardzo tego chciałam. Chciałam poznać swojego ojca.
-Niestety nie wiem. Nie utrzymujemy już kontaktów.
Nagle otworzyły się drzwi i do domu wpadła jakaś dziewczyna.
-Hej wróciłam! O, a kto to?
Dziewczyna była niezwykle ładna. Niska tak jak ja. Ale emanowała od niej taka pozytywna energia. Miała śliczne kruczoczarne włosy do pasa. Była jasna jak to u Koreanek. Jej oczy były piękne. Zielone. Niezwykle hipnotyzujące.
-Och kochanie-mówiła Minra.-poznaj Kanon. To córka mojej nieżywej przyjaciółki Sunny. Kanon poznaj moją córkę Sanghee. Sanghee poznaj Kanon.
Dziewczyna uśmiechneła się do mnie i podała rękę. Odwzajemniłam jej gest. Wreszcie poczułam się jakby ktoś mnie chciał.

Dwa dni potem mieszkałam razem z Minrą i Sanghee. Zaprzyjaźniłam się z Sanghee była po prostu niezwykła. Jak się okazało też kochała K-pop, a najbardziej to NU'est. Zawsze wieczorem rozmawiałyśmy o swoim życiu. Sanghee zawsze mówiła,że ożeni się z Minhyunem.
-A ty z kim się ożenisz?-zawsze się mnie pytała.
-Nie wiem.
-Ubóstwiasz U-Kiss prawda? To może jednym z nich.
-Z Kevinem jest taki słodki.
Potem śmiałyśmy się, a Minra wchodziła by nas uciszyć ale i tak zawsze śmiała się z nami. Kolejny dzień był dla mnie bardzo ważny. Cała nasz trójka miała pójść do redakcji. Gdy wreszcie weszłyśmy wszyscy się na nas patrzyli. Własciwie to na mnie. Byłam niezwykłym zjawiskiem. Ciekawe dlaczego.
Wreszcie weszłyśmy do szefa. Mężczyzna nazywał się Park Lee. Niby był dalekim kuzynem Minry.
-No witajcie dziewczyny. O widzę,że Sanghee przyniosłaś koleżanke.-mówił.
-To jest córka Sunny. Kanon Winter.-powiedziała Minra.
Od razu ten mężczyzna się rozpromienił.
-Nie możliwe. Córka Sunny. Jesteś piękna jak mama w sumie to jeszcze ładniejsza. Jesteś honhyol?
-Czym?-spytałam się grzecznie.
Dzięki Bogu, że uczyłam się koreańskiego.
-No wiesz dzieckiem mieszanej krwii. To jest honhyol.
-Nie wiedziałam.
-A jak tam u Sunny?
-Nie żyje.-odpowiedziała Minra za mnie.
Twarz Lee zgasła.
-Tak mi przykro. Moje kondolencje. Ale przejdźmy do rzeczy po co tu jesteście?
-Sanghee z Kanon będą pisały i robiły wywiady z gwiazdami.-mówiła Minra- Obie są młode i bardzo doświadczone. Ręczę za nie.
-No dobrze. Krążą ploty, że Chang Woo znowu chce wrócić do swojego fachu. Musicie z nim przeprowadzić wywiad. Jutro jest dobra okazja. Chce wypromować za granicą najlepszy zepół. Wszyscy chcą wejśc do tego każdy zespół chce wygrać. Podobno nawet 1D chce przyjechać.
-Na serio? I mamy ze wszystkimi przeprowadzić wywiad?-spytałam.
-Tak. Jesteście młodą krwią więc. Bardzo dobrze. A teraz żegnam was.
Wyszłyśmy szybko. Przez całą drogę byłyśmy cicho. Wreszcie w domu pierwsza odezwała się Sanghee.
-To oznacza, że NU'est tam będą! I Mini też! Będę musiała z nim przeprowadzić wywiad!
-Kochanie przystopuj. Wiecie doskonale, że to bardzo trudne.-mówiła Minra- Trudno się dokopać do Chang'a Woo.
-Masz rację mamo ale damy sobie radę, prawda Kanon.
-Oczywiście-powiedziałam uśmiechając się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz