Translate

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 7



-I co doktorze?
-Zapadła w śpiączke. Możliwe że nie obudzi się przez kolejny tydzień może i miesiąc.
-Moja Kanon.
Słyszałam wszystko.
-Nie da się nic zrobić?-był to głos Paula.
-Nie niestety musi się wybudzić.
-Co spowodowało tą śpiączkę?-pytała babka.
-Możliwe że stres. Czy Kanon ostatno nie żyła w ogromnym stresie. Niedługo ma mieć osiemnaście lat może to to?
-Śpi już tak z tydzień. Jutro jej urodziny.
To było niemożliwe! Spałam cały tydzień!? Skoro jutro były moje urodziny to oznacza, że dzisiaj był Sylweter.
-Niech odpoczywa.-stwierdził dziadek.-Muszę coś załatwić.
-Ja z Paulem i Wiktorem jedziemy przygotować wszystko na dzisiejszy wieczór. Kanon popilnuje Anna.
Wszyscy powoli wyszli. Musiałam poczekać aż wszyscy wyjdą z domu. Wstałam powoli. Byłam w swoim łóżku.
-O nie!
Moje plakaty i płyty. Wszystko zostało wyrzucone! To nie mogła być prawda. Babka to wszystko zrobiła! Musiałam odzyskać moje skarby!
Szybko wyszłam z pokoju i skierowałam się do sypialni babci. Ona miała klucz na strych do którego nigdy nie wchodziłam. Musiała tam schować moje cenne płyty i plakaty.
Weszłam do pokoju babki. Tutaj wszystko było białe i nienagannie czyste. Łóżko było perfekcyjnie pościelone z dużą ilością kremowych poduszek. Wszystko było dla ozdoby. Obok wejścia stł marmurowy komin w którym nigdy nie palił się ogień. Obok niego stał śliczny fotel. Był z jakiegoś pluszu. Nigdy się nie przekonałam. Babka zabraniała mi wchodzić do swojego pokoju. Dalej obok łóżka stała szafka nocna. Na niej była tylko lampka. Zawsze pamiętałam że wkładała do tej szafki wszystkie klucze i cenne rzeczy.
Szybko podbiegłam do niej i próbowałam ją otworzyć. Była zamknięta. Szarpałam ją! Nic nie mogłam zrobić. Przechytrzyła mnie jak zwykle.
-Jak chcesz to mogę ci pomóc.
Odwróciłam się w drzwiach stała Anna. Trzymała w ręku klucze.
-Może ciebie wywalić.-opowiedziałam podchodząc do niej.
-Słyszałam wszystko. Wiem co twoja babka chce zrobić. Ty też pewnie wiesz.
Przytaknełam głową.
-Pomogę tobie. Domyśliłam się już co planujesz. Chcesz uciec jak najdalej, prawda? Pomogę tobie. Ta kobieta jest....zła.
-A co będzie z tobą?
-Najwyżej mnie wywali. Znajde inną pracę. Pracuję tu tylko ze względu na ciebie. Moja matka tu pracowała. Mówiła żebym zajmowala się tobą i pomogła uciec.
-Ale ja muszę jeszcze....
-Spokojnie wszystko zaplanujemy razem, a teraz chodż na ten strych.
Spokojnie poszłam za Anną na koniec korytarza. Tam znajdowały się duże i czarne masywne drzwi. Tylko klucz mógł je otworzyć. Anna powoli otworzyła je i znikneła w ciemności wchodząc na górę. Zrobiłam tak samo. Wszędzie było ciemno. Ale gdy dostałam się na strych oczom ukazał mi się prawie że idealny porządek.
-Twoja babka każe mi tu sprzątać.-mówiła dziewczyna zapalając światło.-Ma tu być porządek. Sama ona czasem mi pomaga abym nie znalazła jakiś ciekawcyh rzeczy.
-Wiesz gdzie są moje płyty i plakaty?
-Zapewne w tej starej szafie. Zawsze chowa tam niepotrzebne rzeczy. Proszę.
Podała mi kilka kluczy.
-Porozglądaj się. Ja będę czatować przez okno czy nie przyjechali.
Zaczełam powoli chodzić wokół całego strychu. Co moja babka miała do ukrycia? Czym nie chciała się podzielić ze mną?
Powoli otworzyłam pewna szafkę. Były w nim zdjęcia rodzinne. Chciałam zobaczyć czy nie ma w nich mojego ojca. Nagle znalazłam zdjęcie. Przedstawiało blond piękność. Kobieta ta miała śliczną letnią sukieneczkę i obejmowała jakieś dwie dziewczynki. Jedna z nich miała brązowe , lekko falowane włosy i niebieskie oczy. Uśmiechała się od ucha do ucha. Miała z jakieś dziesieć lat. Obok niej była mała dziewczyna. Kruszynka po prostu. Miała blond włosy po mamie, ale jej się kręciły i wychodziły z pięknej czapeczki. Oczy miała koloru niebieskiego. Była przepiękna. Bardzo przypominała kobietę która była pewnie jej matką.
-Ta kobieta która uśmiecha się na zdjęciu to twoja babcia.
Spojrzałam się zdziwiona na Annę. Moja babcia? Ona nigdy się nie uśmiechała. Była ponura. Zimna wręcz.
-A kim są te dwie dziewczynki?-spytałam
-Ta blondynka to twoja mama, a ta brunetka to chyba twoja ciocia. Nie wiem dokładnie ,gdy się o to spytałam była oburzona.
Wyjełam powoli zdjęcie z ramki. Odwróciłam je. Było napisane.
-,, Moje kobiety: żona Weronika, córki najstarsza Miranda, najmłodsza Sunny.''
Czyli że moja mam miała siostrę? Nawet nikt mi o tym nie powiedział? Dziadek tez nie! To było okropne.
-Lepiej szukaj dalej. Nieługo wrócą. Idę dalej patrzyć.-mówiła Anna.
Poszłam powoli w ciemny kąt. Prawie nic tam nie było widać. Postanowiłam się zawrócić. Łąkciem strąciłam jakieś pudło i spadło z hukiem. Przestraszyłam się. Może to było coś cennego. Postanowiłam wziąć ten karton do światła.
-Znalazłaś coś?!-krzyczała cicho Anna.
-Chyba tak!
Podeszłam do okna z ukosa. Postawiłam paczkę na ziemi i sama kucnełam. Cała była zaklejona. Jakby ktoś ją wysłał. Spojrzałam się na adresata. Miranda Winter.
-To niemożliwe. Kiedy to było wysłane.
Spojrzałam się na date 24 grudnia 2013! Paczka została wysłana z Ameryki do.....
-Kanon coś ci się stało jesteś jakaś blada.
Wskazałam palcem na odbiorcę.
-Kanon Winter.-przeczytaa Anna.
Wziela powoli jakąś karteczkę przyczepioną do paczki. Odwineła ją i zaczeła czytać.
-,,Dla mojej siostrzenicy Kanon z okazji osiemnastych urodzin. Paczka może dojechać trochę szybciej ale to lepiej. Twoja ciocia Miranda''.
Byłam zaskoczona. Ciocia myślała o mnie! Byłam szczęśliwa ale także zła. Zła na babke która to próbowała schować. Musiałam to odpakować. Jak najszybciej.
Zaczełam szybko zdzierać taśme. Długo mi to nie zajeło. Wreszcie otworzyłam karton. Był tam list. Bardzo długi. Wyjełam go i zaczełam czytać.
-,,Droga Kanon pewnie twoja babka, a moja mama zataiła przed tobą wiele spraw. Wysyłałam ci paczki kilka razy do roku. Ale jak widzę żadnej nie otrzymałaś. Chciałam ciebie zobaczyć ale babka zakazywała. Chcę tobie pomóc. Masz wkrótce osiemnaście lat i wiem że chcesz się wydostać. Kupiłam ci bilety do...sama zobacz. Nie będziemy mogły się spotkać. Na razie nie. Muszę porozmawiać z ojcem. Nie wie że pracuję u niego w firmie. Babka nagadala mu że uciekłam gdzieś. Kupiłam tobie bilety i masz kilka map by wiedzieć co gdzie leży. Masz kilka kart z znalezieniem pracy. Będziesz musiała sobie jakoś z tym poradzić. Kiedy się spotkamy , a to nadejdzie za jakiś czas. Opowiem tobie wszystko o twojej mamie i o twoim ojcu. Poznałam go ale musisz wyjechać jak najszybciej. Babka chce pewnie wydać cię za syna Paula Wiktora. Bym zapomniała masz tam naszyjnik twojej matki. Była piękna. Ty pewnie też. Do zobaczenia wkrótce twoja ciocia Miranda.''
Zaczełam szperać w paczce. Znalazłam piękny złoty naszyjnik, owalny z narysowaną różą. Otworzyłam go. Było tam zdjęcie mojej mamy. Piękna blond pięknośc z niebieskimi oczami. Uśmiechała się do mnie. Poczułam że powoli z oczu płyną mi łzy. Ale nie mogłam się rozklejać. Jeszcze nie teraz. Zaczełam powoli wyjmować bilet na samolot. Byłam ciekawa gdzie mam jechać. Trzymałam go z otwartą buzią. To było niemożliwe.
-Dokąd masz jechać?-spytała Anna.
-Do Seulu. To w Korei!

Tak na marginesie Wesołego Dnia Dziecka! Wiem, że był wczoraj ale byłam zajęta. I jak podoba się wam nowy post?

2 komentarze:

  1. Właśnie odkryłam twojego bloga
    Zajebisty jest; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :-) rzadko co kto pisze komentarze, miło że ktoś cos napisał :-)

      Usuń