Translate

czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 3



Nie miałam co robić. Byłam w punkcie bez wyjścia. Przedemną Henry, a za mną ściana. Nie było ratunku przed pocałunkiem. Szybko dotykałam szafki obok by znaleźć coś co by mi pomogło. Jedyne co znalazłam to był pilot od odtwarzacza. Jednym słowem co miała zrobić. Przemienić jedną romantyczną piosenkę na inną równie romantyczną. Przydałoby się coś głośnego! To było to! Musiałam włączyć jakąś piosenkę k-popową. Szybko zdecydowałam się na Big Bang Fantastic Baby. Po chwili z radia zaczeła lecieć piosenka. Henry ocknął się i speszony podskoczył.
-Co się stało?-zapytał.
-Nie wiem to radio psuje mi się.
Szybko schowałam za siebie pilot by niebudzić podejrzeń chłopaka. Ale on się tylko uśmiechnął i wyłączył radio.
-Może zejdźmy na dół? Pewnie jest już kolacja.
-Kolacja! To ja śniadania i obiadu nie jadłam.
-To chodź idziemy.
-Muszę się ogarnąć. Przyjdę zaraz.
-Jak chcesz.
Henry poszedł, a ja szybko wskoczyłam do swojej toaletki. Musiałam przemyć twarz. Troszeczkę ze stresu i obawy o pocałunek lekko się spociłam. Umyłam porządnie twarz i spojrzałam się na swoje odbicie w lustrze. Miałam ciemne brązowe włosy które tworzyły naturalne fale. Na czole znajdowała się piękna prosta grzywka. Oczy były koloru czekoladowego. To jedyne co miałam po ojcu. Kolor oczu. Wiedziałam to ponieważ moja matka miała niebieskie oczy tak samo jak babka. Czekoladowe oczy w mojej rodzinie nigdy nie były.
Gdy wreszcie ogarnełam się zeszłam powoli po schodach na dół prosto do jadalni. Jak się domyśliłam babka jak w najlepsze rozmawiała z ojcem Henrego. Nie zauważyli jak przyszłam. Może to dobrze. Niestety jak na zawołanie babka zaczeła mówić do mnie.
-Kanon co robiłaś z Henrym?
-Rozmawialiśmy gdzie się uczy.
Ojciec Henrego uśmiechnął się.
-Henry uczy się w bardzo wykfalikowanej szkole. Może byś chciała z nim chodzić razem do tej samej szkoły. Oczywiście Henry jest starszy od ciebie o rok ale przynajmniej będziecie mogli sobie pomagać.
Uśmiechnełam się krzywo. Mialam chodzić do szkoły prywatnej. Uczą tam przyszłych biznesmenów. Nie potrzebowałam tego. Nigdy się nie interesowałam polityką. Wolałam coś innego.
-To bardzo wspaniała propozycja ale ta szkoła nie jest dla mnie.-odparłam.
-Nie musisz do niej chodzić. Wystarczy że Henry chodzi.-odparła babka.
-A Kanon ty do jakiej dokładnie szkoły chodzisz?-spytał Paul.
-Kanon chodzi do szkoły dla panienek. Teraz akurat do tej szkoły też uczęszczają chłopcy. Skoro moja wnuczka przejmie interesy ze swoim... mężem musi się jakoś zachowywać.
-Babciu ale ja jestem za młoda na małżeństwo.-odprałam.
-Teraz tak skarbie. Został jeszcze miesiąc do twojej osiemnastki więc wiesz.-sprostowała babka surowym głosem.
-Jeszcze się zobaczy-szeptnełam.
-Kanon, a co myślisz o tym koreańskim sformułowaniu Oppa. Po co on?-spytał Henry.
Doskonale wiedziałam że chciał żebym to powiedziała. Specjalnie się mnie zapytał żeby moja babka to usłyszała. Nie tolerowała rzeczy z Azji. Tak samo jak rozmów o moim ojcu. Ale tym razem mnie wpienił. Nie dość że chciała mnie na hama pocałować to teraz specjalnie zaczyna. Wstałam szybko od stołu.
-Żle się czuję. Muszę iść.
-Kanon...-zaczeła babka.
-Niech idzie jak źle się czuje.-powiedział Paul.
Szłam w stronę schodów ale najpierw podeszłam do Henrego i szeptnełam mu.
-Zabiję cię.
Jednak on nic sobie z tego nie robił. Właśnie dlatego mnie tak wkurzał. Był jak jego ojciec i moja babka. Tylko ja jedna sama rozumowałam. Nie byłam zombi bez własnego rozumu.
Szybko weszłam do mojego pokoju i walnełam się na łóżko.
-Jeszcze tylko miesiąc, Kanon. Wytrzymasz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz