Nie miałam co robić. Byłam
w punkcie bez wyjścia. Przedemną Henry, a za mną ściana. Nie było
ratunku przed pocałunkiem. Szybko dotykałam szafki obok by znaleźć
coś co by mi pomogło. Jedyne co znalazłam to był pilot od
odtwarzacza. Jednym słowem co miała zrobić. Przemienić jedną
romantyczną piosenkę na inną równie romantyczną. Przydałoby się
coś głośnego! To było to! Musiałam włączyć jakąś piosenkę
k-popową. Szybko zdecydowałam się na Big Bang Fantastic Baby. Po
chwili z radia zaczeła lecieć piosenka. Henry ocknął się i
speszony podskoczył.
-Co się stało?-zapytał.
-Nie wiem to radio psuje mi
się.
Szybko schowałam za siebie
pilot by niebudzić podejrzeń chłopaka. Ale on się tylko
uśmiechnął i wyłączył radio.
-Może zejdźmy na dół?
Pewnie jest już kolacja.
-Kolacja! To ja śniadania i
obiadu nie jadłam.
-To chodź idziemy.
-Muszę się ogarnąć.
Przyjdę zaraz.
-Jak chcesz.
Henry poszedł, a ja szybko
wskoczyłam do swojej toaletki. Musiałam przemyć twarz. Troszeczkę
ze stresu i obawy o pocałunek lekko się spociłam. Umyłam
porządnie twarz i spojrzałam się na swoje odbicie w lustrze.
Miałam ciemne brązowe włosy które tworzyły naturalne fale. Na
czole znajdowała się piękna prosta grzywka. Oczy były koloru
czekoladowego. To jedyne co miałam po ojcu. Kolor oczu. Wiedziałam
to ponieważ moja matka miała niebieskie oczy tak samo jak babka.
Czekoladowe oczy w mojej rodzinie nigdy nie były.
Gdy wreszcie ogarnełam się
zeszłam powoli po schodach na dół prosto do jadalni. Jak się
domyśliłam babka jak w najlepsze rozmawiała z ojcem Henrego. Nie
zauważyli jak przyszłam. Może to dobrze. Niestety jak na zawołanie
babka zaczeła mówić do mnie.
-Kanon co robiłaś z
Henrym?
-Rozmawialiśmy gdzie się
uczy.
Ojciec Henrego uśmiechnął
się.
-Henry uczy się w bardzo
wykfalikowanej szkole. Może byś chciała z nim chodzić razem do
tej samej szkoły. Oczywiście Henry jest starszy od ciebie o rok ale
przynajmniej będziecie mogli sobie pomagać.
Uśmiechnełam się krzywo.
Mialam chodzić do szkoły prywatnej. Uczą tam przyszłych
biznesmenów. Nie potrzebowałam tego. Nigdy się nie interesowałam
polityką. Wolałam coś innego.
-To bardzo wspaniała
propozycja ale ta szkoła nie jest dla mnie.-odparłam.
-Nie musisz do niej chodzić.
Wystarczy że Henry chodzi.-odparła babka.
-A Kanon ty do jakiej
dokładnie szkoły chodzisz?-spytał Paul.
-Kanon chodzi do szkoły dla
panienek. Teraz akurat do tej szkoły też uczęszczają chłopcy.
Skoro moja wnuczka przejmie interesy ze swoim... mężem musi się
jakoś zachowywać.
-Babciu ale ja jestem za
młoda na małżeństwo.-odprałam.
-Teraz tak skarbie. Został
jeszcze miesiąc do twojej osiemnastki więc wiesz.-sprostowała
babka surowym głosem.
-Jeszcze się
zobaczy-szeptnełam.
-Kanon, a co myślisz o tym
koreańskim sformułowaniu Oppa. Po co on?-spytał Henry.
Doskonale wiedziałam że
chciał żebym to powiedziała. Specjalnie się mnie zapytał żeby
moja babka to usłyszała. Nie tolerowała rzeczy z Azji. Tak samo
jak rozmów o moim ojcu. Ale tym razem mnie wpienił. Nie dość że
chciała mnie na hama pocałować to teraz specjalnie zaczyna.
Wstałam szybko od stołu.
-Żle się czuję. Muszę
iść.
-Kanon...-zaczeła babka.
-Niech idzie jak źle się
czuje.-powiedział Paul.
Szłam w stronę schodów
ale najpierw podeszłam do Henrego i szeptnełam mu.
-Zabiję cię.
Jednak on nic sobie z tego
nie robił. Właśnie dlatego mnie tak wkurzał. Był jak jego ojciec
i moja babka. Tylko ja jedna sama rozumowałam. Nie byłam zombi bez
własnego rozumu.
Szybko weszłam do mojego
pokoju i walnełam się na łóżko.
-Jeszcze tylko miesiąc,
Kanon. Wytrzymasz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz