Translate

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 2


Było biało. Śnieg pruszył. Tak bardzo chciałam wakacji i tego ciepłego klimatu. Zazdrościłam niektórym osobą które mieszkały w Azji. Słońce było tam cały czas, a tutaj w Polsce była zima i ten rażący w oczy śnieg.
Weszłam powoli do dużego budynku. Tutaj była tworzona gazeta. Pracowałam tutaj w sekrecie przed babką. Nie pochwalałaby tego o czym ja piszę.
-Hej. Masz artykuł?
Spojrzałam się za siebie. Był to Karol nie przepadałam za nim. Przyjaźni się z Henrym ale ma zakazane komukolwiek mówić że ja tu pracuje. Wtedy on wyleci.
-Hello!Masz artykuł o SNSD?
Patrzyłam na jego brązowe włosy i zielonkawe oczy które oglądały mnie podejrzanie.
-Tak mam artykuł.
-To dobrze. Myślałem że wolisz tych swoich chłoptasiów.
-Nic ci do tego.
Skierowałam swoje kroki prosto do gabinetu naszego szefa. Był on przyjaznym mężczyzną po 30-stce. Bardzo lubił moje artykuły w których piszę czasem porady dla osób w moim wieku. Miałam własną rubrykę o występach koreańskich wykonawców.
Lekko zapukałam do drzwi.
-Proszę!
Otworzyłam leciutko drzwi i weszłam do jasnego pomieszczenia. Szef brunet o krótkich włosach siedział przy biurku ze stertą papierów. Pokój był duży tylko że zagracony dużą ilością pułek w której były ważne tematy i artykuły.
-Witaj Kanon co masz dzisiaj dla mnie?
-Przyniosłam ten artykuł o SNSD.
-Acha dobrze daj mi go.
Wyjełam z torebki artykuł i podałam go szefowi. On wziął ten plik papieru i od razu zaczął czytać. Patrzyłam się jak szef marszczył czoło i od czasu do czasu się uśmiechał. Po chwili położył moją pracę na stół i dotknął rękoma twarzy. Przestraszyłam się. Pewnie mu się nie spodobało.
-A więc?-spytałam.
-No cóż, nie mogę uwieżyć. Kanon to po prostu...-mówił ponuro-największy fenomen w twojej karierze!
Mówił to tak rozpromieniony, a ja odetknełam z ulgą.
-Naprawdę się panu podoba?
-Tak to jest niezłe. Szczegółowy opis. Lista koncertów, dlaczego powinnismy ich wysłuchać. Sam z chęcią dzięki temu artykułowi posłuchał tych dziewczyn.
-Dziękuję.
-No to będzie 150zł.
-150?! Zawsze dostaje 100.
-Ale to jest lepsze.
Szef wyciągnął pieniądze z portfela i podał mi je. Byłam niezwykle rozpromieniona.
-Dziękuję.
-Leć już.
Powoli wychodziłam i myślałam że nawet Henry, babka i jego nieznośny ojciec nie przeszkodzą mi w tym bym świętowała.
-A Kanon!
-Tak?
-Na pojutrze przynieś mi artykuł o U-Kiss.
-Dobrze.
Wyszłam cała rozpromieniona. O U-kiss wiedziałam więcej niż od SNSD. Wiem o nich praktycznie wszystko co wielka fanka powinna wiedzieć.
Powoli wyszłam z biura i skierowałam swoje kroki do biblioteki. Szłam powoli. Czas w tej chwili nie miał dla mnie znaczenia. Cudownie było tak powoli dosięgać swoich marzeń. Weszłam powoli do biblioteki. Kochałam ciszę która tutaj panowała. Grzecznie przywitałam się z panią Oslo.
-Dzień dobry proszę pani.
Uśmiechnełam się od ucha do ucha.
Pani Oslo spojrzała się na mnie spod swoich okularów. Gdy zobaczyła że to ja uśmiechneła się.
-Witaj moja mała. Co tutaj robisz?
Podeszłam do biurka i usiadłam naprzeciwko bibliotekarki.
-Musiałam dać swój artykuł o SNSD. No i dostałam o 50 złoty więcej.
-To wspaniale. Niedługo zarobisz na swoje marzenia.
-Dziękuję że mnie wspierasz.
-Bardzo przypominasz mi twoją matkę. Była taka pełna życia ale ono później zgasło.-powiedziała to ostatnie niemalże szeptem.-Tak mi przykro że zmarła. Nawet jej nie poznałaś. Doskonale byście się rozumiały.
Westchnełam. Rzadko co rozmawiałam o swoich rodzicach. Nic o nich nie wiedziałam.
-Ale przynajmniej ty możesz mi opowiedzieć o mamie. Dzięki tobie wiem jaka ona była. Natomiast nie znam mojego ojca. Nie wiem jak wygląda, jak się nazywa i czy wie że ja istnieje?
-Pewnie twoja babka nic ci o nim nie mówi.
-Nie nawet gdy się zapytałam kiedyś o mojego ojca ta się wkurzyła i kazała mi skończyć ten nurtujący ją temat. Ale mniejsza z tym.
Wstałam powoli z krzesła.
-Muszę coś wypożyczyć.
-Oczywiście skarbie.
Zaczełam przechadzać się między regałami. Już niedługo wyrwę się z Polski. Szczególnie od mojej okropnej babki. Nie będę musiała ukrywać swoich talentów i swojego hobby. Już nigdy więcej i te marzenie się spełni za miesiąc. W moją osiemnastkę.
Weszłam w dział mangi. Musiałam poczytać trochę skoro miałam jeszcze trochę czasu zanim wrócę do tego okropnego domu. Nagle usłyszałam śmiech. To nie wróżyło dobrze. Próbowałam się schować za regałami. Na szczęście udało mi się. Niestety się myliłam.
-No proszę, proszę kogo ja tu widzę. Kanon!
Spojrzałam się na Sarę. Miała ona krótkie czarne włosy z blond pasemkami. Ubierała się nowocześnie i modnie. Jednym słowem dokuczała mi przez całe życie. Była kolejną dziuniowatą dziewczyną która sądzi że może wszystko.
-Co ty tutaj robisz? Myślałam że słuchasz tych swoich pedałków.
Zapomniałam dodać że jest nie miła.
-Może przestałabyś mi dokuczać? To się staje nudne!-odparłam.
Sara głupio się uśmiechneła i spojrzała na swoją paczkę.
-Ty chyba sobie żartujesz!
-Nie. Lepiej już pójdę jestem spóźniona.-skłamałam.
Zaczełam iść w stronę wyjścia ale Jacek chłopak Sary zabrał mi torbę.
-Oddawaj to moje!
-Nie sądzę!
Pokazał mi język, a następnie wyrzucił z mojej torby wszystkie papiery które należały do mnie. Jeden z chłopaków stanął na stół i zapalił zapalniczkę i uruchomił alarm przeciw pożarowy. Przez co zaczeła lać się woda. Zrozumiałam co chcieli zrobić. Zamierzali zmoczyć mi wszystkie moje notatki które były dla mnie niezwykle cenne. Szybko zaczełam zbierać wszystko ale niestety za późno. Większość rzeczy zmoczyła się całkowicie.
Byłam okropnie wściekła. Gdybym mogła to bym ich pozabijała, ale to nie jest moja wyobraźna. Jakby zdaleka słyszałam ich śmiech ale miałam to w nosie. Dumnie wstałam i poszłam przed siebie. Ostatnie co słyszałam to Sarę.
-Żeby ci się kartki nie zmokły niezdaro.
I wtedy zaczeli się śmiać.


Weszłam do domu nabuzowana od złości. Musiałam jak najszybciej dostać się do swojego pokoju i uniknąć spotkania z babką i resztą.
-Och Paul nie rozśmieszaj mnie.
Był to głos babki. Henry przyjechał z ojcem.
Po cichu próbowałam przejść przez salon ale wszyscy mnie zauważyli.
-Kanon!
Spojrzałam się na babcię. Miała taki wzrok jakby chciała zabić. Co u niej było dosyć częste.
-Hej Kanon czekałem na ciebie!
Był to Henry który siedział na fotelu i się uśmiechał. Można powiedzieć że był.... jest przystojny. Miał piękne złote włosy które zawsze czesał dokładnie ( na co mu to), miał lekką opaleniznę i śliczne błękitne oczy. Czasem jego nastrój kojarzył mi się z wampirem Hanabusą z anime Vampire Knight.
-Witaj!-krzyknełam przesadnie słodko.
Henry wstał i podszedł do mnie przy schodach.
-To co idziemy do ciebie?
No i tu mnie zamurowało. Henry rzadko co chodził do mnie do pokoju ostatni raz był kiedy oboje mieliśmy gdzieś tak po czternaście lat!
-Tak jasne chodź.
Szłam z nim w ciszy prosto do mojej jaskini. Nie odzywaliśmy się do siebie. O czym mieliśmy rozmawiać. W końcu doszliśmy. Pierwsze co to Henry podszedł do mojego odtwarzacza z płytami.
-Zgaduję że to jest jakiś koreański zespół.
Pokazał mi płytę na której dużymi literami było napisane Big Bang.
-Tak a co?
-Tak się pytam.-usiadł na moim puchowym krześle-W mojej szkole muszę umieć angielski to umiem jak polski, niemiecki co dobrze mi wychodzi no i jeszcze francuzki.
-A co to ma do rzeczy?
Powoli usiadłam na swoim łóżku.
-To ma do rzeczy że kazali nam się nauczyć koreańskiego i japońskiego.
-Niby dlaczego?
-Duże firmy tam są, a lepiej nauczyć się języka twojego przyszłego współpracownika.
-Chcesz być biznesmenem? Tak jak twój ojciec?
-A czemu by nie?
Po co się go w ogóle pytałam. Henry jest marionetką swojego ojca i mojej babki. Można powiedzieć że tak samo jak ja. No cóż, w przeciwienstwie do niego ja mam plan na przyszłość i zamierzam go zrealizować.
-A co ty chcesz w przyszłości robić?
-Sama nie wiem.
Musiałam mu skłamać.
Henry podszedł znowu do odtwarzacza i wyjął ze swojej kieszeni jakąś płytę. Patrzyłam się na niego zasępiona. Co on wyprawiał? Henry nic sobie nie robiąc włożył tą płytę prosto do mojego radia. Po chwili usłyszałam ciche nuty Mozarta.
Powoli chłopak podszedł do mnie i wyciągnął rękę.
-Co ty chcesz zrobić?-zapytałam.
-Zatańczyć z tobą.
-Ale ja... nie umiem...
-Nie kłam. Pamiętam jeszcze jako dziecko jak ślicznie tańczyłaś.
-Ale to nie był taniec!
Wziął mnie za ręce i postawił. Byłam speszona. Tańczyłam z nim kiedyś ale to było tak dawno, a teraz niezbyt dobrze się czułam.
-Próbuj.-powiedział uśmiechając się.
Patrzyłam się w jego niebieskie oczy i przez przypadek nadepnełam mu na nogę.
-Przepraszam. Mówiłam że nie umiem tańczyć.
-Wszystko sobie jeszcze przypomnisz.
Zaczeliśmy znowu tańczyć. Nie wiedziałam ile to trwało. Na pewno niezbyt długo.
Po chwili zauważyłam że Henry przybliża się do mnie coraz bliżej. Schylił się powoli w moją stronę w kierunku mojej twarzy. Spanikowałam. To nie działo się naprawdę.
Henry zbliżał się coraz bliżej, aż wreszcie nasze usta dzielił tylko centymetr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz