Spojrzałam się na niego.
Wiktor totalnie zwariował. Trzymał mnie mocno za rękę i myśli że
jest królem.
-Puść mnie!
Próbowałam mu się wyrwać
ale to nie dało rady.
-Przestań się wyrywać i
wejdź do samochodu.-syknął.
-Nie.
Walnelnełam go z całej
siły w nogę, a potem łokciem prosto w brzuch. Wiktor zgiął się
w połowie i upadł na ziemie. Nie mógł wziąć oddechu ale to mu
wkrótce minie. Musiałam szybko biec i tak zrobiłam. Pognałam jak
strzała przed siebie. Wiedziałam gdzie muszę iść. Biegłam na
oślep. Trwało to pewien czas aż dotarłam do bulwaru. Postanowiłam
przejść się po moście który był zamknięty ponieważ miasto nie
miało pieniędzy by go wyremontować. Szłam powolia. Musiałam się
uspokoić i tak zrobiłam. Patrzyłam się na bryły lodu które
pływały po rzece. Westchnełam.
-To wszystko jest takie
skomplikowane. Ale jest nadzieja. Moja jedna jedyna.
Powoli z oczu zaczeły mi
lecieć łzy. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Wiktor zachowywał
się jak jakiś władca i pan czyli jak babka i jego ojciec Paul.
Nikt nie mógł mnie zobaczyć w takim stanie więc wytarłam łzy.
Po chwili usłyszałam piosenkę U-Kiss Standing Still.
-Skąd to dobiega?
Nagle zrozumiałam że to
mój telefon. Spojrzałam się kto dzwoni. Dziadek. Odebrałam.
Starałam się nie być smutna.
-Tak dziadku?
-Kanon, gdzie jesteś?
-Spaceruję sobie. Czy coś
się stało?
-Nic się nie stało. Wracaj
już do domu. Musisz nam pomóc w dekoracjach.
-No dobrze.
Rozłączyłam się.
Musiałam wracać dobrze że był dziadek w domu.
-Ta skarpeta będzie nad
kominkiem.-powiedział dziadek.
-Ale to nie wygląda zbyt
dobrze. Ten komin jest bardzo elegancki.-stwierdziła oburzona
babcia.
-Kanon co o tym sądzisz?
Postawiłam powoli pudło z
dekoracjami.
-Sądzę że ta skarpetka
doda trochę łagodności temu kominkowi i jest
urocza.-odpowiedziałam.
Zaczełam szperać w pudle.
Nie było tam nic ciekawego oprócz starych rodzinnych pamiątek.
Nagle moją uwage przykuł rólonik z papieru. Otworzyłam go. Był
to ogromny kolorowy plakat. Na nim był..... Koreańczyk. Miał on
czarne włosy które mu niezwykle błyszczały. Był ubrany w czarną
koszulę i również czarne jeansy. Na plecach miał duże szare
skrzydła. Spojrzałam się na ogromny napis z boku jego postaci.
Chang Woo. Musiał być to jakiś znany piosenkarz ale skąd mógł
się wziąć ten plakat?
-Zostaw to! To pewnie jakieś
stare wypociny z gazet które zachowałam.-powiedziała babka i
wyrwała mi plakat prosto sprzed nosa.
Zdążyłam spojrzeć się
na oczy gwiazdora. Wydawało mi się że mi się przywidziało. Kolor
jego oczu był podobny do moich. Niestety to trwało tylko kilka
nędznych sekund.
-Przeciez w gazetach nie ma
takich wypocin i to jest plakat.- powiedziałam.
-To jest stary plakat jednej
z moich byłych służących. Niestety nie zdążyła zabrać
wszystkich swoich rzeczy.
-No dobrze, skoro tak
mówisz.
Usłyszałam odgłosy
otwieranych drzwi. Nikt przecież nie mówił że nas odwiedzi.
-Kto to?-spytałam.
-Witaj Kanon.
Stanełam jak wmurowana. Był
to Wiktor. Uśmiechał się normalnie jakby nic się nie stało.
Zachowywał się zwyczajnie! Po tym jak odwalił tą całą szopkę z
ratowaniem! Za nim nagle przyszedł Paul. Mój dziadek uśmiechnął
się. Przywitał się z ojcem Wiktora.
-Miło mi cię widzieć
Paul-powiedział dziadek.
-I wzajemnie.
Nie mogłam na to wszystko
patrzeć. Postanowiłam pójść do pokoju. Nikogo nie interesowała
moja osoba. No i bardzo mi się to podobało. Gdy weszlam do swojego
pokoju od razu weszłam na swojego laptopa. Musiałam poszukać
informacji na temat tego piosenkarza. Mozliwe że był też aktorem
ale czułam coś że on śpiewa. Weszałam na wikipedie i mi
wyskoczyło. Zaczełam czytać.
- Chang Woo najwybitniejszy
piosenkarz k-popu pochodzący z Korei Południowej. Śpiewał w
latach dziewiędziesiątych. Był geniuszem muzycznym. Grał solo.
Był najpopularniejszą gwiazdą w Azji. Każdy kochał jak śpiewał
i jak grał w dramach. Ostatecznie zakończył swoją karierę po
stworzeniu albumu ,, Me lady'' który dedykował swojej ukochanej
Taeyeon. Wiadome jest że stworzył z nią kilka mini jak i pełnych
albumów. Jak przyrzekał za osiemnascie lat wznowi swoją
działalność i zaśpiewa z najlepszym według niego zespołem.
Każdy zespół niemoże się doczekać aż stworzy piosenkę z tym
geniuszem muzycznym. Dzięki tej stworzonej piosenca zespół będzie
sławny na całym świecie.
To bardzo mnie zastanowiło.
Ta niejaka sprzątaczka musiała mieć z dobre trzydzieści lub
czterdzieści lat skoro słuchała Chang'a Woo. Postanowilam
sprawdzić jego piosenki. Były rewelacyjne mimo że były stare i
tak liczniki obejrzeć przekraczały miliard wyświetleń. Musiałam
jeszcze sprawdzić kim była ta Taeyon. I znalazłam. Nie wyglądała
jak normalna Azjatka. Wyglądała podobnie jak Lady Gaga. Miała
niebieskie włosy związane w warkocz aż do bioder. Ubrana była
cała na czerwono z kokardkami. Jej oczy były na jednym zdjęciu
czerwone, a na innym różowe. Widać było że lubiła różnorodność.
Już chciałam przeczytać małe co nieco o niej gdy nagle zgasł
prąd.
-Na serio!?-krzyknełam.
-Coś się stało?-był to
głos Wiktora.
-Co ty tu robisz? Pozwoliłam
ci?!
-Nie ale chodziło mi o to
co wcześniej między nami zaszło.
-Nie musisz przepraszać. I
tak nie przyjmę przeprosin.- byłam pewna swojego zdania.
-Nie chcę cię przepraszać
tylko coś ci powiedzieć.
Byłam lekko zaskoczona. Nie
widziałam zbytnio co robi aż gdy poczułam jego rękę na mojej.
Zauważyłam jego twarz. Patrzył mi się głęboko w oczy. Gdyby
mnie pocałował na pewno bym go spoliczkowała.
-Kanon muszę ci to
powiedzieć.
-Co?
-Kocham cię.
Wydawało mi się że się
przesłyszałam. Może miałam jakieś problemy ze sluchiem ale
dlaczego ja się oszukiwałam? Byłam zdziwiona totalnie. Musiałam
przetrawić te słowa albo spytać sę go jeszcze raz.
-Co mówiłeś?-spytałam.
-Kocham cię i zamierzam za
ciebie wyjść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz